ТОП просматриваемых книг сайта:
Sekret wyspy. Dorota Milli
Читать онлайн.Название Sekret wyspy
Год выпуска 0
isbn 978-83-8195-194-4
Автор произведения Dorota Milli
Жанр Любовно-фантастические романы
Издательство OSDW Azymut
– To jakie macie pomysły na nazwę? – Wiktoria bardzo bała się wspomnień, tego, co wraz z nimi do niej wróci.
***
– Nie tym razem, Wiki – zaznaczyła Lili, siłą sadzając przyjaciółkę na krześle. Obie z Alwiną stanęły nad nią, zasłaniając jej drzwi, jedyną możliwą drogę ucieczki.
– Wracamy do sprawy i tym razem masz współpracować – zaznaczyła Alwina.
– Żadnych wykrętów i uników – wtrąciła Lili.
– Niedomówień.
– Tylko prawda.
– Cała prawda.
– Ale jesteście pewne? – zapytała Wiki, kręcąc głową.
– Niepewność zniknęła – podkreśliła Lili. – Trzeba to raz na zawsze zamknąć.
– I nie ma wątpliwości, tylko działanie! – Alwi aż wyżej uniosła brodę.
– Chodzi mi o to, czy jesteście pewne, że to właściwy czas? Lili, ledwo wprowadziliście się z Natanem do domu, pewnie chcecie miło rozpocząć nowy rozdział w waszym życiu. A ty, Alwino – szybko dodała, widząc, że przyjaciółka chce jej przerwać. – Czy już zadomowiłaś się u Mirona? Urządziłaś swoje biuro na poddaszu? Kiedy nas zaprosisz? A Iskierka? Podoba jej się? Czasem wpada do „Kotwicy” i przesiaduje z Łasuchem w ogrodzie. – Sądziła, że wykorzysta patent Alwiny i po prostu wyleje rzekę słów.
– Iskierka ma się świetnie. Myślę, że jest bardzo zadowolona, chyba nie będzie chciała wyjeżdżać, opuszczać Dziwnowa. – Alwina dała się nabrać i rozgadała się o swojej kotce z iście królewskimi manierami, które wprowadziła w nowe miejsce. Między wierszami wplotła nie tylko przywiązanie swojej towarzyszki podróży do nowego miejsca, lecz także swoje pragnienia. – Często towarzyszy mi w pracy, przesiadując na poddaszu. Nawet ma ulubione miejsce, na szczycie regału. Siedzi i patrzy w dachowe okno na przepływające chmury.
– Alwina, dajesz się zwieść. Wiki, znowu kombinujesz, ale nie tym razem. – Lili dobrze znała przyjaciółkę.
Wszystkie trzy były różne, ona sama była wyważona w wyrażaniu emocji i słów, Alwina za to wylewała potok słów w kilka minut i tylko dobry słuchacz pochwyciłby właściwe wrażliwe nuty w jej głosie. Wiki zaś była przekorą i uparciuchem, który jak coś sobie obmyśli, to nie ustąpi. Każdy pomysł, jaki wpadał jej głowy, musiał być zrealizowany. Lili na palcach dłoni mogłaby policzyć, z ilu jej przyjaciółka zrezygnowała, i to po długich namowach. Wiki zazwyczaj najpierw działała, później myślała, więc nawet brutalne słowa mogły się jej wymknąć. Zasada „zamiast zapukać, najpierw wywarzyć drzwi, a później się zobaczy”, najlepiej definiowała Wiktorię Popławską.
– „Można uciekać w nieskończoność, ale prawda jest taka, że wszędzie tam, gdzie się zatrzymasz, dopadnie cię twoje życie”[1]. Właśnie dziś wylosowałam ten cytat, na pewno dla ciebie.
– Nie prosiłam – wykrętnie rzuciła Wiki. Jej siostra miała swój rytuał. W dużym słoju trzymała kolorowe karteczki z różnymi cytatami i sentencjami, codziennie rano losowała, ciekawa, co przyniesie jej dzień.
– Dlatego nie dziękuj i przestań się wykręcać od odpowiedzi. – Lili skarciła przyjaciółkę wzrokiem. Mieszkając przez trzy lata w domu dziecka, w tym samym pokoju, poznały swoje słabości i mocne strony, choć to na wyspie, w ich azylu wolności, odkryły prawdę o swojej przeszłości i tajemnicach zalegających w najmroczniejszych zakamarkach duszy. Mogły mówić otwarcie, wierzyły sobie, tylko Wiki potrzebowała szczególnej zachęty.
– Posłuchajcie, przecież niczego nie utrudniam – zaczęła Wiki, szykując się do długiego przemówienia. – Kilka dni temu wszyscy wstrzymaliśmy oddech, gdy znalazła się zakrwawiona sutanna proboszcza. Gajda nadal nic nie mówi na temat jej analizy, a twój Natan odkrył notatniki ojca i jeszcze nie podzielił się z nami ich treścią. W dodatku trwał remont domu na wydmie. To wiele. Rozumiem, że obie macie nowe życia, wesołe, radosne i pełne seksu, ale do niektórych spraw trzeba podchodzić zachowawczo i z powagą.
– I to mówi Wiktoria Popławska, która ukradła linę rybakom z portu, bo wymyśliła sobie bujawkę na drzewie? – wtrąciła ubawiona Alwina.
– Wszystkie chciałyśmy, mój pomysł od razu wam się spodobał. – Wiki pamiętała, że zrealizowanie tego przedsięwzięcia nie było łatwe, ale zdecydowanie się opłaciło.
– A jak Filipiakowej wpuściłaś szczurka do domu, to było odpowiednie zachowanie? – przypominała Lili, choć nie mogła zachować powagi na to wspomnienie. Było jednym z mnóstwa, które w razie czego mogła przytoczyć.
– Słusznie jej się to należało i trzeba było działać szybko. – Wiki nie rozumiała, skąd te zarzuty. – Hej! Chwileczkę! We wszystkim mi towarzyszyłyście, więc nie róbcie się na niewiniątka.
– Zapewniam cię, że z Natanem już się zadomowiliśmy, poza tym nie musimy się śpieszyć, wszystko płynie spokojnym nurtem, tak jak lubię. – Lili uśmiechnęła się, przypominając sobie poranek i pobudkę w ciepłych ramionach mężczyzny, którym delektowała się każdego dnia. Zawsze marzyła o domu, o swoim miejscu, i nie tylko dostała go w prezencie od losu, ale było coś jeszcze – miłość, skrywane pragnienie, odwzajemnione przez cudownego człowieka, którego kochała. – Edwin Gajda to zawodowiec, wie, co robi, a ja mu ufam. Ty też w końcu zacznij. Co do notatników, to Natan powoli poznaje ich treść, to wiele go kosztuje. Kiedy dowiedział się, jak naprawdę doszło do śmierci ojca, inaczej podchodzi do jego zachowania i decyzji. Przeczyta w swoim czasie, nie będziemy go poganiać.
– To czemu poganiacie mnie? – protestowała Wiki.
– Bo będziesz to przeciągać w nieskończoność. – Alwina starała się popatrzeć na przyjaciółkę groźnie, choć ze swoją drobną twarzą i dużymi oczami wyglądała jak nadąsane dziecko, któremu zabrano zabawki. – Miron też chce wiedzieć, kto zabił, on musi oczyścić imię swojego ojca. Jest pewny, i ja również, że mimo znalezienia zakrwawionych ubrań proboszcza na terenie rodzinnego domu Nawrockich, tata Mirona nie jest winny i da się to jakoś wytłumaczyć. Na pewno na naszym spotkaniu podzieli się swoimi przypuszczeniami.
– Spotkanie raczej będzie krótkie. Natan zdecydował się iść do lekarza Tabackiego. – Lili zmartwiła się, ale wiedziała, że tak trzeba. Cokolwiek jej ukochany postanowi, zamierzała go wspierać, trzymać jego stronę, a także stronę jego ojca, prokuratora zajmującego się sprawą śmierci proboszcza.
– To czego właściwie ode mnie chcecie? – skapitulowała Wiki, znużona atakiem. Przeciwko im dwóm nigdy nie udało jej się wygrać. W domu dziecka zawsze starała się przeciągnąć na swoją stronę Alwinę, ale tym razem Lili zrobiła to przed nią.
– Współpracy na każdym polu. Na spotkaniu zacznij mówić prawdę. Otwórz się, Wiki, oni są po naszej stronie. Natan, Miron i Edwin też przeszli swoje. Czas śmierci proboszcza był ciężki dla nas wszystkich. Musimy wykorzystać to, że los nas połączył, że powoli przywraca nam nadzieję. – Lili pochwyciła spojrzenie Alwiny. Rozumiały się bez słów, bo obie pozwoliły odejść przeszłości, tylko Wiki stała okoniem, upierała