Скачать книгу

przy samej głowie – wyjaśnił. – Ludzik był w pyszczku rybki, wystawały tylko nóżki.

      – Co to jest? – mruknął Zarubin ze zdziwieniem. – Maskotki?

      – Na to wygląda – potwierdziła Nastia. – Ciekawe, skąd Starostienko je wzięła? Może ukradła?

      – Nie wydaje mi się. – Siergiej pokręcił głową. – Niewykluczone, że zabrała z mieszkania. Może to jakieś talizmany. Na szczęście. Popytam Wieniamina, chyba powinien wiedzieć, czy jego luba miewała dziwne upodobania.

      Nastia poobracała figurki w rękach. Na palcach zostały jej czarne plamy po proszku, to znaczy, że eksperci pobrali z figurek odciski linii papilarnych.j Jeżeli znaleźli odciski, zabezpieczyli je na folii daktyloskopijnej i zabrali ze sobą, a nieprzydatne już figurki zostawili tutaj. Nie ma więc obawiać, że zatrze się ślady.

      – Dobrze – powiedziała, wstając. – Nie będziemy naruszać zasad gry. Zostawimy figurki, a nuż wasz śledczy zechce je dołączyć do sprawy, póki ją jeszcze prowadzi. Ale je sfotografuję, zgoda?

      – No pewnie – z widoczną ulgą odparł funkcjonariusz z obwodu. – A co, jest szansa, że miasto przejmie sprawę?

      – I to spora. – Zarubin się uśmiechnął. – Możesz wrzucić na luz, kolego, będziesz miał na głowie jedno zabójstwo mniej.

      Do Moskwy wracali podmiejskim pociągiem. Nastia była zdumiona, że wagon był całkiem pusty. Tylko trzej młodzieńcy rżnęli w karty i popijali piwo prosto z butelek.

      – Coś takiego! – zawołała zdziwiona, siadając przy oknie. – Nigdy bym nie pomyślała, że w wagonach bywa zupełnie pusto.

      – Ignorantka z ciebie – powiedział Zarubin drwiąco. – Od razu widać, że rzadko jeździsz.

      – Czemu?

      – A temu, że wagon jest nieogrzewany. Brakuje też paru szyb. Poczujesz za dziesięć minut. Nikt tutaj długo nie wytrzyma. Jak nie wierzysz, zajrzyj do sąsiedniego wagonu, to się przekonasz.

      Nastia obiegła wzrokiem wagon. Cztery górne okna były rzeczywiście wybite. Skuliła się w przeczuciu nadciągającego zimna. Pociąg ruszył i po wagonie od razu zaczął hulać bynajmniej nie ciepły jesienny wiatr.

      – No i jak? – zapytał Zarubin. – Przenosimy się czy zostajemy?

      – Zostajemy – odparła stanowczo, rozsiadając się wygodniej. – Tutaj można przynajmniej porozmawiać. W najgorszym razie zacznę robić wymachy rękami, żeby się rozgrzać. A poza tym nie trzeba stąd wychodzić na papierosa, przy takim wietrze nikt nie zauważy dymu. Sierioża, miałeś kiedyś do czynienia z podobnymi figurkami?

      – Nie wiem. – Wzruszył ramionami. – Nie zwracałem uwagi. Są w sklepach zabawkowych albo z pamiątkami, gdzie nigdy nie chodzę.

      – A u znajomych? Może stoją u kogoś na półce? Nie?

      Pokręcił przecząco głową.

      – Nie zauważyłem. Nie łam sobie głowy, zaraz będziemy w Moskwie, znajdziemy Wieniamina i go zapytamy, może naprawdę należą do Nadki i nie mają żadnego związku z zabójcą.

      – Zabójca, zabójca, zabójca… – wyskandowała Nastia w takt stukotu kół. – Jedno jest pewne: to mężczyzna. Gdyby chodziło o kobietę, nie zapomniałaby kupić torebki.

      – Ale przecież zakupy zrobiły jakieś młode dziewczyny – zaoponował Siergiej.

      – Kupiły tylko to, co im kazał przestępca. Powiedział, że potrzebuje kompletu odzieży, więc postąpiły zgodnie z jego życzeniem. Nie otrzymały dyspozycji co do torebki, więc nie odważyły się dysponować cudzymi pieniędzmi, nawet jeśli o niej pomyślały.

      Zanim dotarli do Moskwy, Nastia zdążyła zmarznąć na kość. Idąc peronem w stronę metra, myślała tylko o kubku gorącej kawy, gorącym prysznicu i ciepłym łóżku. Ale, niestety, na ten luksus musiała jeszcze trochę poczekać.

      ZARUBIN

      Poszukiwania Wieniamina zabrały sporo czasu. Zanim Zarubin go znalazł, mężczyzna był już pod dobrą datą i pragnął się wygadać, więc niełatwo było mu przerwać i zadać pytania.

      – Widzisz, szefie, po Nadce ani śladu… A w ogó-óle… No sam powiedz, dlaczego jedni dostają wszystko, a inni nic? Czym Nadka jest lepsza na przykład od Tamarki, co? Dlaczego tak się jej pofarciło? Obłowiła się, zaczęła nowe życie, teraz nawet nie zajrzy do starych znajomych…

      – Przypomnij sobie, Wieniaminie, czy w mieszkaniu Nadieżdy były jakieś ceramiczne figurki. Na przykład rybka.

      – A po cholerę jej teraz figurki? – zawołał drwiąco Brityj. – Miała je czy nie – co za różnica? W nowym życiu nie będą jej potrzebne. Ulotniła się na dobre. Ani „do widzenia”, ani adresu. No powiedz, czy tak się traktuje przyjaciół?

      Żal Wieniamina był głęboki i wypływał w głównej mierze z zawiści. Mężczyzna musiał wyrzucić z siebie to, co mu leżało na sercu. Zarubin wiedział, że niczego się nie dowie, póki Wienia nie powie tego, co myśli, i nie powtórzy z piętnaście razy. Musiał cierpliwie czekać. Wreszcie uchwycił pewien spadek napięcia i wrócił do swojego pytania.

      – Bądź tak dobry, Wieniaminie, i przypomnij sobie, czy Nadieżda nie miała zwyczaju noszenia przy sobie jakichś maskotek czy figurek. Może je zbierała? Kolekcjonowała? Albo przechowywała, bo przywodziły jej coś na pamięć? Zrób mi tę grzeczność i się zastanów.

      – Mam wysilać mózgownicę… – burknął Brityj niejasno, posyłając Zarubinowi znaczące spojrzenie.

      Siergiej wyciągnął z kieszeni dziesiątkę, a Brityj natychmiast przylgnął do niej wzrokiem.

      – Przypomnij sobie, Wieniaminie. – Głos wywiadowcy był pełen anielskiej cierpliwości, jak gdyby rozmawiał z dzieckiem. – Przypomnij.

      Banknot zniknął w jego kieszeni, jakby został wyjęty przypadkiem, bez żadnej ukrytej myśli. Na twarzy Wieniamina odmalowało się gorzkie rozczarowanie, które szybko zastąpiła złość wywołana nieuzasadnionymi nadziejami.

      – Po jakie licho mam sobie przypominać? – Zirytował się. – Nie brak mi własnych problemów. Nadka prowadzi już inne życie. Czy teraz, w tym swoim nowym życiu, przypomni sobie, ile dobrego wydarzyło się między nami? Ot, czarna niewdzięczność! Jak było jej źle, to biegła do mnie, a jak się pofarciło, to o wszystkich zapomniała, o mnie w pierwszej kolejności. Nawet nie powiedziała „do widzenia”, zdzira!

      Zarubin musiał zastosować drastyczne środki, inaczej nie zdołałby powstrzymać Britego.

      – Wieniaminie – powiedział surowo – nie atakuj Nadieżdy i nie obrzucaj wyzwiskami. To prawda, że zniknęła, ale nie ma w tym jej winy. Ona nie żyje.

      Brityj wytrzeszczył oczy w bezbrzeżnym zdumieniu.

      – Że co? Jak to? – wybąkał. – Naprawdę zachorowała, a my się nie pokapowaliśmy?

      – Ależ nie, Wienia, nie zachorowała. Została zabita. Dlatego odłóż na bok swój żal i przypomnij sobie to, o co cię pytam.

      – Rozchodzi się o figurki, tak?

      – Owszem – potwierdził Siergiej.

      – Nie…

      – Co „nie”? Mów jasno.

      – Nie… Zaczekaj, jak to zabita? Kto? Za co?

      Zarubin uśmiechnął się, ponownie wyjął dziesięciorublowy banknot i wręczył rozmówcy.

      – Masz, wypij za spokój jej duszy. Gdybym wiedział, kto i za co ją zabił, nie traciłbym z tobą czasu i nie męczył cię pytaniami, prawda? No to jak, miała w domu

Скачать книгу