Скачать книгу

rolę owej młodzieży, której groźne pukanie do drzwi wciąż słyszał mistrz Solness, oni zluzowali jeśli nie tytanów, to tytanidów302”.

      Jellenta przeoczył, że przy takim stanowisku wina właściwie została zmazana, bo przecież nikt nie odpowiada za swoich epigonów.

      Artur Górski, stawiając pytanie, „czy my Polacy mamy między sobą dekadentów” – odpowiadał:

      „Niezawodnie. Są to synowie po duchu tych, co stworzyli Targowicę w imię »zdrowo pojętej tradycji«, co służyli w wojsku Najjaśniejszej Imperatorowej, szlifowali carskie posadzki, zbierali ordery i pieniądze… Są oni i dzisiaj, tkwią w ciele społeczeństwa jak zarazki rozkładu i przyprawiają je o stan zapalny303”.

      Galicyjscy czytelnicy tych słów domyślali się doskonale, na kogo wina została przerzucona. Podobnie czynił Brzozowski w My młodzi:

      „Ci, którzy najgłośniej i najbezczelniej występują w obronie zagrożonej rzekomo przez młodych wandalów »Kultury«, stanowili zawsze bierny, martwy, oporny wszelkiemu życiu i rozwojowi pierwiastek w naszym społeczeństwie. Zarzucają oni nam brak wiary, nihilizm”.

      Czy mają prawo? – pyta Brzozowski, by odpowiedzieć, że prawdziwym nihilizmem moralnym jest właśnie

      „umiejętność łączenia w jednej duszy katechizmowych reminiscencji i refrenów z operetek Offenbacha, sielankowo-historycznych reminiscencji z oportunizmem polityczno-społecznym, nieznającym granic wielkich prawd wywalczanych przez Darwina, Spencera, Marksa, Ruskina, z pensjonarskim szczebiotaniem na temat Asnykowskich ołtarzy z żarzącym się na nich świętym ogniem, przy którym można jeszcze upiec niejedną pieczeń304”.

      Jeszcze wyraźniej i na terenie czysto literackim dokonywali tego przerzucenia winy Nowaczyński i Stanisław Pieńkowski. Pisząc o cytacie z Modrzewskiego („Niemoc serdeczna jest stokroć gorsza od niemocy fizycznej. Przeto zleczcie myśl waszą”), położonym przez Berenta u wstępu Próchna, Nowaczyński powiadał, że

      „raczej zastosować da się do może bardzo szerokich już szeregów i warstw próchniejącego w indolencji opasłej i uporze materialistycznym mieszczaństwa, zwłaszcza gdy się ma w życiu współczesnym tyle dowodów, że z kawiarnianej wegetacji i porodowych bólów bezsennych nocy, nihilistycznych debat i dysput i słusznej chyba pogardy dla oficjalnego bezżycia narodowego wychodzą w światło dnia umysły i charaktery, nadające ducha i stylu następnym pokoleniom305”.

      Dekadentem był więc filister… Pieńkowski to samo uczynił jeszcze dobitniej:

      „Nie ci – najmłodsi, których nazywają dekadentami, są nimi, lecz przede wszystkim realiści nasi, powieściopisarze, noweliści – oto prawdziwi dekadenci. Na nich spojrzeć należy, ażeby dostrzec wielki upadek sztuki i człowieka. Gdyż – co można nazwać w sztuce dekadentyzmem, upadkiem? Brak siły twórczej —: realiści nie tworzą, lecz z trudem odtwarzają. Brak wyobraźni —: któż bardziej od nich jest jej pozbawiony? Egoizm gruby —: żaden z nich nie bierze udziału w życiu, tj. tworzeniu i walce, patrzą tylko przez lupy i opisują. Bezsilność —: oni sami, ich ludzie, ich życie jest słabe i chore. Małostkowość —: oni się w niej grzebią. Krótkowzroczność —: jakież są ich widnokręgi? Brak woli —: czegóż oni chcą?… Oto siedem grzechów głównych realizmu, czyli dekadentyzmu306.

      Esteci i satyrycy pokolenia równie mocno dekadenta widzieli w filistrze. Satyry Lemańskiego, szczególnie zaś jego Colloquia, są tu najlepszym świadectwem307. Kunsztowne rondo Miriama Dekadentom istotnym w rymy ubiera to powszechne przekonanie młodych:

      Dręczą mnie wasze niebiosa,

      Co tuż przypadły do ziemi,

      I wasza próżnia, o Niemi,

      Wrzawa stugłosa – bezgłosa!

      Gdy spadnie odrodzeń rosa,

      Was nie tchnie łzami wonnemi…

      A nasz się powiew rozpleni,

      Niwa zaszumi stukłosa,

      Pieśń – ludzkość z nową wyciosa

      Duszą308!

      Tak oskarżali młodzi. Starsze pokolenie powszechnie ich pomawiało, że to nie ideały zawiodły i nie wartości straciły doniosłość, lecz że młodych nie stać na przywiązanie do określonych przekonań. Słowa Mariana Zdziechowskiego309, mimo że był on starszy zaledwie o kilka lat, napisane z myślą o Tetmajerze, streszczają najlepiej bardzo powszechne stanowisko starszego pokolenia:

      „Gdy starzy hołdowali ideałom określonym, choć mało ponętnym dla młodzieży, młodzież znała tylko mgliste pragnienia ideału, a niezdolna go stworzyć, zwaliła winę na barki starego pokolenia. Tymczasem sama odznaczała się przerażającą ciasnością widnokręgu i zupełnym brakiem zmysłu dla normalnego ideału w życiu wewnętrznym310”.

      Gostomski311, który wcale do młodych nie był uprzedzony, pisał, że ich pesymizm wywodzi się

      „z zaniku silnej woli, silnych wierzeń i przekonań oraz z pochodzącego stąd rozmiękczenia, roznerwowania wielu natur przeczulonych i przerafinowanych, a następnie z skłonności naśladowczej312”.

      Jak ostrość od strony młodych najlepiej poddawały słowa Brzozowskiego, tak u starszych poddadzą nam słowa Świętochowskiego i Krzywickiego, ukazując zarazem, który z zarzutów od tej strony był najczęstszy: było nim twierdzenie, że rozczarowanie i pesymizm młodych są nieszczerą pozą, której nie uprawniają ani przeżycia młodych, ani sytuacja duchowa chwili. U Świętochowskiego brzmiało to tak:

      „Gdy Prometeusz woła: »Cierpię!« – wstrząsa nami dreszcz współczucia; ale gdy tak zawoła gimnazista, któremu pensjonarka odmówiła tańca, serce nasze nie zmienia swego zwyczajnego rytmu. A młodzi poeci najczęściej usiłują nas przerazić takim krzykiem. Młodzieniec ledwo skończył szkoły lub nie skończył, rodzice usuwali mu z drogi wszystkie przeszkody, gra losu wypadała na jego korzyść, nie doznał jeszcze żadnych głębokich rozczarowań, nie przeszedł ciężkich doświadczeń, nie podarł sobie myśli na zagadkach wiedzy, a uczucia na zawodach, zdrów, świeży, zadowolony pieszczoch przyjaznej doli zaczyna pewnego dnia pisać wiersze piołunowo-tragiczne, udaje Fausta, Manfreda, Rollę, w każdym sonecie zamyka grom na świat, ludzi, na byt cały. Artystycznie jest to poza, literacko pretensjonalność, chociażby nawet one objawiały się z pewnym talentem313”.

      Krzywicki, chociaż bliski był wiekiem modernistom i przyczyny ich rozczarowania intelektualnie rozumiał, skutki w młodych duszach sprowadzał do sądów:

      „Nade wszystkim góruje blaga! kłamane bóle, udany albo bardzo tani pesymizm, sztuczna pogarda i jeszcze sztuczniejsze potworności ducha i instynktu… Młodzieńcy, zdrowi jak ryby, nie dosypiają i odurzają się czarną kawą, ażeby dojść do przyzwoitszej, tj. „modernistycznej”, cery, i pisać hymny na cześć absyntu, którego gardło ich przełknąć nie może… Mizeractwo dla pokrycia nicości swojej udające nadczłowieka; filister chcący pozować na Nerona albo markiza de Sade; niedouk gardzący wiedzą; parweniusz przybierający pozy arystokraty z dziadów pradziadów; niemowa obwieszczający swoją afazję za dowód, że jest naczyniem szczególnego artyzmu. Małpa nakładająca na siebie maskę lwa Скачать книгу


<p>302</p>

Prusowie, Orzeszkowe, Sienkiewicze, Okońscy, Konopnickie (…) jeśli nie tytanów, to tytanidówForpoczty, s. 151–152 (C. Jellenta, Cieplarnia bezducha). [przypis autorski]

<p>303</p>

Niezawodnie. Są to synowie po duchu tych, co stworzyli Targowicę (…) jak zarazki rozkładu i przyprawiają je o stan zapalny – Quasimodo [A. Górski], Młoda Polska, „Życie” 1898, nr 18. [przypis autorski]

<p>304</p>

umiejętność łączenia w jednej duszy (…) świętym ogniem, przy którym można jeszcze upiec niejedną pieczeń – S. Brzozowski, My młodzi, „Głos” 1902, nr 50. [przypis autorski]

<p>305</p>

raczej zastosować da się do (…) nadające ducha i stylu następnym pokoleniom – A. Nowaczyński, Wczasy literackie, Warszawa 1906, s. 207. [przypis autorski]

<p>306</p>

Nie ci – najmłodsi, których nazywają dekadentami, są nimi (…) Oto siedem grzechów głównych realizmu, czyli dekadentyzmu – S. Pieńkowski, Rak, „Strumień” 1900, nr 2. [przypis autorski]

<p>307</p>

Esteci i satyrycy pokolenia (…) dekadenta widzieli w filistrze. Satyry Lemańskiego (…) są tu najlepszym świadectwem – J. Lemański, Colloquia albo rozmowy, Warszawa 1905. Por. zwłaszcza Dekadencjomachię i Tendencję w sztuce. [przypis autorski]

<p>308</p>

Dręczą mnie wasze niebiosa (…) Duszą! – Miriam Ronda smętku i nadziei, „Świat” 1894, s. 246. [przypis autorski]

<p>309</p>

Zdziechowski, Marian Ursyn (1861–1938) – historyk idei i literatury, filolog, filozof, krytyk literacki i publicysta, rektor Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie; prezes Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Wilnie (od 1933 r.). [przypis edytorski]

<p>310</p>

Gdy starzy hołdowali ideałom określonym (…) zupełnym brakiem zmysłu dla normalnego ideału w życiu wewnętrznym – M. Zdziechowski, Z niwy najnowszej poezji polskiej, „Świat” 1895, nr 4. [przypis autorski]

<p>311</p>

Gostomski, Walery (1854–1915) – historyk literatury, krytyk literacki; studiował filologię na uniwersytecie w Petersburgu i mechanikę na politechnice w Rydze (1872–1877), należał wówczas do korporacji akademickiej Arkonia; od 1908 r. członek Towarzystwa Naukowego Warszawskiego; najważniejsze publikacje: Historia literatury powszechnej w zarysie (1898, t. 1–2), Psychologiczna geneza „Pana Tadeusza” (1890), Arcydzieło poezji polskiej, Adama Mickiewicza „Pan Tadeusz” (1894), Arcytwór dramatyczny Wyspiańskiego „Wesele” (1908), Liryka nasza ostatniej doby (1901), Tragiczności w życiu i poezji (1904) i in., w tym przekłady (m.in. Apologia chrześcijaństwa Paula Schanza, teologa niem., 1905–1906); związany z ideologią katolicką i kręgiem endecji. [przypis edytorski]

<p>312</p>

z zaniku silnej woli (…) z skłonności naśladowczej – W. Gostomski, Liryka nasza ostatniej doby, „Ateneum” 1901, II, s. 151. [przypis autorski]

<p>313</p>

Gdy Prometeusz woła (…) chociażby nawet one objawiały się z pewnym talentem – A. Świętochowski, Młoda starość, „Prawda” 1899, nr 3. [przypis autorski]