ТОП просматриваемых книг сайта:
Wycieczki po Litwie w promieniach od Wilna, tom I. Władysław Syrokomla
Читать онлайн.Название Wycieczki po Litwie w promieniach od Wilna, tom I
Год выпуска 0
isbn
Автор произведения Władysław Syrokomla
Жанр Мифы. Легенды. Эпос
Издательство Public Domain
Tyleśmy się rozpisali nad jednym stosem cegieł pamiątkowych Wilna: bo mówiąc o Wilnie, przedmiot pamiątek jest niewyczerpany. Pięć górą wieków porządnego bytu liczące miasto zewsząd nas pamiątkami otacza; mamy je na prawo i na lewo, wznoszą się nad głowami naszémi, stąpamy po nich, – a każda z tych niemych pamiątek ma swoje słowo, którém zrozumiale przemawia do tych, co głos rzeczy zrozumieć umieją.
Od pohulańskiéj rogatki ciągnie się o wiorst parę jednostajna pozycja, natura ziemi piaszczysta; przysady pocztowe krótko się ciągną i wkrótce przerywa się ich szereg: po lewéj naszéj ręce pola jedynie urozmaicone sosnowemi zaroślami i opuszczonym na górze cmentarzem; po prawéj sosnowy las Zakretu, zakrywa przed oczami cudowne w téj stronie widoki, grobowiec feldmarszałka Repnina (pierwszego wileńskiego jenerał-gubernatora), ruiny pojezuickiego kolegium, rzekę Wilię, śliczny na drugiéj stronie dworek Źwierzyniec i malownicze góry, porosłe lasami, które się piętrzą nad urwistém brzegowiskiem Wilii. O wiorstę daléj, pomimo rzadkich sosniaków, z obu stron drogi na piasku porosłych, horyzont się rozwidnia; a jeszcze o wiorstę przed karczmą Polną jesteśmy otoczeni cudną panoramą. Piękna Wilia opasana zielonemi błońmi, wpośród których widnieją dachy wioszczyn, powabnie zwija się i zakręca. Góry Ponarskie pogarbione w wąwozy, porosłe lasem sosnowym, ówdzie poszarpane, ówdzie przybierające kształty regularniejsze, sinieją z daleka, oskrzydlają nas z bliska swojemi wzgórzami. Od karczmy Dolnéj, tak nazwanéj od położenia w nizinie względnie gór przyległych, omijamy dworek Ponary należący do biskupa wileńskiego, przebywamy wpadający do Wilii strumyk, a przejechawszy cienistą wierzbową groblę, jesteśmy u stóp Gór Ponarskich, któremi się przerznąć potrzeba. Na lewo w polu wznosi się jakiś murowany pomnik, którego celu i nastania dowiedzieć nam się nie udało, o którym wszakże krąży, jak nas zapewniano, jakaś tradycja ludowa. Dzisiaj Góra Ponarska skopana i z obu stron drogi rzadkim liściowym i iglastym lasem porosła, przedstawując13 tylko lekką pochyłość, nie grozi podróżnym inną przykrością krom14 grubéj warstwy piasku, po którym zmęczony zaprząg wdzierać się musi. Dawniéj stromy jéj wjazd zagrażał podróżnym nie tylko daleko większą przykrością, lecz nawet niebezpieczeństwem dla niemożności powstrzymania rozpędzonych koni i wozów. Opowiadano nam, zdaje się, że z pewną dla efektu przesadą, o niebezpieczeństwach, jakie tutaj się zdarzały, dodając, że dawniéj podjeżdżający pod górę, strzelał dla dania znaku ostrożności tym, którzy się z niéj spuszczali i wzajemnie. Zresztą głośne były na Litwie podania o gnieżdżących się w Górach Ponarskich bandach rabusiów i zbójców. Położenie miejsca dziwnie mogło sprzyjać zbójeckim kryjówkom, o których mówi podanie, a których istnieniu ledwie15 wiek dzisiejszy i lepszy porządek cywilny położył stanowczy koniec.
Do Gór Ponarskich przywiązane są wspomnienia z czasu trzech wojen, jakie po raz ostatni widziała Litwa. W pamiętnych dniach kwietnia 1794, kiedy w Wilnie wybuchnęły rozruchy, których padł ofiarą hetman Kossakowski – Tuczkow major rosyjski, retyrując16 się z Pohulanki i ratując artylerię, sztandary i kasę wojskową, zajął Góry Ponarskie. Wśród wąwozów gór pokrytych lasem, po stromych i krętych ścieżkach, z niesłychanym trudem musiano ludźmi ciągnąć armaty na pochyłość góry niemal trzy wiorsty zajmującą. Z Ponar udał się Tuczkow na Wakę i Merecz do Grodna17. W Górach Ponarskich dnia 28 czerwca deputacja magistratu wileńskiego, na któréj czele był obywatel Lachnicki, spotykała wchodzącego do Wilna Napoleona. Tędy, w kilka miesięcy późniéj, pieszczone dziecię chwały Napoleon, kiedy go fortunna gwiazda zawiodła, przemykał się na prostych saniach, uchodząc do Kowna; a wkrótce potém niedobitki jego pierzchającéj armii, nie mogąc na kręte i lodem zimowym oblane Góry Ponarskie wciągnąć swych bagażów, ścigani armatnim ogniem jen.18 Płatowa, zostawili tutaj znaczną część amunicji, artylerię i kasę. W górach na koniec ponarskich miała miejsce w r. 1831 dobrze pamiętna bitwa; przypatrywano się jéj z wież wileńskich – huk dział zatrzęsał19 mury miasta.
Z pewnego zakrętu drogi, kiedy się wstecz obejrzymy, jeszcze zza mgły, co nad Wilią ulata, widzimy w niepewnych zarysach miasto; dolatuje nas jęk dzwonów, które biją na mszę poranną. Lecz oto jeszcze ostatnie usiłowanie; wjeżdżamy na górę i jesteśmy w Ponarach. Na lewo drogi mała murowana kaplica otoczona cmentarzem, na prawo opuszczona, ale wegetująca karczma bez dachu, – stanowią całą osadę.
Nazwisko Ponar wywodzą etymologowie litewscy od położenia nad rzeką Wilią po litewsku Neris (po Neris). Były to dobra nadane kapitule wileńskiej przez Władysława Jagiełłę w r. 1390. Trzymali je kanonicy i prałaci katedralni na prawach zwyczajnych opcyj, aż do pierwszych lat XVI w., kiedy postanowiono wydzierżawiać je, rozdzielając dochód pomiędzy członków kapituły. Ogromne tutejsze lasy dostarczały drzewa na potrzebę katedry, domów kanonicznych, a za asygnatą kapituły, bez trudności udzielaną, zaopatrywały w budulec i opał inne klasztory, kościoły i ubóstwo20 z miasta. W pniach sosen, nie tyle co dzisiaj przerzedzonych, pielęgnowano mnogich pszczół barci, z których miód szedł na równy podział pomiędzy członków kapituły.
Niejednemu dziwném wydać się może, iż tutaj na drodze naszéj, poszukując drobnych faktów historycznych, będziemy nastawać z naszą mizerną erudycją przeciw powadze romansu. Pan Bernatowicz21 w głośnej powieści pt. Pojata, twierdzi, że kaplica ponarska była pierwszą chrześcijańską świątynią na ziemi litewskiej (naturalnie poza obrębem Wilna), bo ją zbudował jeszcze przed chrztem Jagiełły zakochany rycerz Dowojna. Nié ma żadnych śladów przed XVI wiekiem istnienia jakiéjkolwiek kaplicy w Ponarach. Romansopisarz może z zupełną swobodą tworzyć drobne tego rodzaju fakta; ale w ogóle publiczności, tak mało jak nasz oczytanym, gdzie się wypadki romansu biorą w dobréj wierze za wypadki dziejowe, historia powinna ostrzegać, co jest prawdą, a co zmyśleniem. Zwolennicy i piękne zwolenniczki romansów, nie mają zresztą czego się gniewać na historię za odzieranie z poetycznego uroku niektórych wypadków, ani mają prawa nazywać naukę dziejów rzeczą suchą i nudną. Historia, tak jak ją dziś pojmujemy, nie jest niczém inném, jak na olbrzymią skalę zasnutą obyczajową powieścią. Są tu jak w powieści (mówię o dobrych) wypadki dramatyczne i studia charakterów, jest węzeł intrygi, jest gra namiętności, a rezultatem obojga jest wyświetlić serce ludzkie i wpływać na jego wykształcenie. Historia tedy, nie mniéj zaprawdę ciekawsza od romansu, tę nad nim ma wyższość, że prowadzi snadniéj22 do celu, puszczając w grę, zamiast pojedynczych ludzi, całą ludzkość i nie ograniczając się życiem człowieka, lecz wiekowém życiem świata. Trzeba tylko inaczéj ją czytać, niż my czytamy, a podobno23 i pisać inaczéj. Przykłady Sismondich, Thiersów, Guizotów i naszego Szajnochy, dobrze dowiodły słuszność tego,
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23