Скачать книгу

Znalazłeś pułkownika?

      – Tak. Ci gnoje zamrozili go w komorze krio.

      – Matko Ziemio… – jęknęła. – Po co?!

      – Tego właśnie próbuję się dowiedzieć.

      Moss kucnął przy schwytanej kobiecie i mocnym szarpnięciem rozprostował jej zgiętą w łokciu rękę. Trzasnęła osłona przegubu, z uszkodzonej rurki siłownika trysnął płyn hydrauliczny. Na ochraniającej przedramię płycie błysnęła srebrem prostokątna tabliczka znamionowa.

      – Znasz się na systemach łączności wewnętrznej, prawda? – zapytał Sniegowej.

      – Robiłam z tego specjalizację. Czemu pytasz?

      – Mam tutaj jednego z tych delikwentów, których niedawno widzieliśmy na stacji. Tych najemników z Sigila. A właściwie to delikwentkę. Utknęła w kombinezonie opancerzonym, a ja nie znam częstotliwości jej komunikatora.

      – Nie za bardzo rozumiem… – odrzekła niepewnie Sniegowa. – Kto niby…

      – Później wyjaśnię – przerwał Moss. – Muszę z nią jak najszybciej porozmawiać, a mogę to zrobić tylko przez interkom!

      – Ach… Łączność wewnętrzna… – Sniegowa umilk­ła. – Spróbuj na ogólnym kanale alarmowym – poradziła po namyśle. – Komunikatory wykrywają tę częstotliwość automatycznie.

      – Odpada – stwierdził. – Transmisję alarmową odbiorą wszyscy w promieniu pięciu minut świetlnych, a ja nie chcę się ujawniać.

      – W takim razie musisz podpiąć komunikator bezpośrednio do modułu odbiorczego w jej kombinezonie. Transmisja pójdzie przewodem, z pominięciem nadajnika radiowego.

      – Jak to zrobić?

      – Podaj mi model pancerza. Numer seryjny znajdziesz na tabliczce znamionowej.

      Moss przyjrzał się uważnie wymazanej płynem aluminiowej płytce z wytłoczonymi symbolami.

      – Ce… a… es… – odczytał – jedenaście siedemdziesiąt siedem.

      – Poczekaj, sprawdzę schemat konstrukcyjny. – W słuchawkach rozbrzmiał przytłumiony dźwięk uruchamianego terminalu stacjonarnego. – Niezłe cacko. Ktoś tu dysponuje niemałymi funduszami. Multiprzewodzący, wzmocniony polimerami pancerz, modułowy system uzbrojenia i możliwość podłączenia ogniw fuzyjnych…

      – Katiu! – zniecierpliwił się Moss.

      – Przepraszam, ale… ale to jest naprawdę drogi, elitarny sprzęt. Uważaj na siebie, Stan. Ktoś, kogo stać, aby wyposażyć w to zwykłych agentów terenowych, musi być potężny.

      Postanowił jak najszybciej zmienić temat.

      – Jak mam to podłączyć?

      – Na lewym panelu udowym, tuż nad uchwytem miotacza, masz port komunikatora. Standardowe gniazdo, zamontowane na rozwijanym, trzydziestocentymetrowym przewodzie. Znalazłeś?

      Moss wyjął broń z kabury i odłożył ją na bok. W miejscu, gdzie rękojeść miotacza stykała się z płytką pancerza, wymacał niewielką klapkę, zabezpieczoną klamerką. Po jej otwarciu klapka uniosła się, odsłaniając panel i opisany przez Sniegową port.

      – Tak – potwierdził.

      – Teraz wyciągnij przewód – poinstruowała. – Tylko delikatnie, żeby nie urwać.

      Posłusznie zastosował się do jej wskazówek.

      – Zrobione – oznajmił po chwili, z wyczuciem ścis­kając czubkami opancerzonych palców małą, plastikową wtyczkę.

      – Doskonale – pochwaliła. – Teraz będzie ta trudniejsza część.

      – Czyli?

      – Podepniesz się do modułu łączności w jej kombinezonie. Ponieważ tam również jest tylko port wyjściowy, będziesz musiał rozmontować obie wtyczki i połączyć kable bezpośrednio.

      – Niby jak mam to zrobić? W tych grubych rękawicach? – jęknął, spoglądając na wtyczkę. Port miał rozmiary paznokcia.

      – Innego sposobu nie ma – powiedziała stanowczo. – Chyba że masz gdzieś pod ręką odpowiednią przelotkę. Przypominam, że w rękawice wbudowane są mikromanipulatory, po dwa przy palcach wskazujących i jeden na prawym kciuku.

      – No dobra, spróbuję. Najwyżej nic z tego nie wyjdzie – powiedział ponuro.

      – Dasz radę. Ciesz się, że to nie światłowody, tylko zwykłe kable koncentryczne. Pod tym względem Autonomia nieprędko dorówna Związkowi – powiedziała z nutką dumy. – Moduł łączności jest pod lewym naramiennikiem. Będziesz musiał go oderwać.

      – To akurat nie będzie trudne – odrzekł, spoglądając z niejaką satysfakcją na zdemolowany przegub łokciowy kombinezonu kobiety.

      Zaparł się jedną ręką o jej hełm, wcisnął palce drugiej pod krawędź chroniącej bark płytki i z całej siły pociągnął do góry.

      – Gotowe – oznajmił, odrzucając wyrwany z mocowań fragment pancerza. – Widzę panel. Wygląda identycznie jak mój.

      – Bo to jest ten sam model – wyjaśniła Sniegowa. – Zdemontuj obie końcówki i połącz kable, tylko nie pomyl kolorów. Mają być takie same.

      – A jeśli nie zadziała?

      – Musi zadziałać.

      – Rozumiem. – Ze zgrubienia na czubku palca rękawicy Mossa wysunął się cienki jak zapałka stalowy manipulator z rozpłaszczoną końcówką. – Biorę się do roboty. Możesz pozostać na linii?

      – Nie ma sprawy, ale musisz się spieszyć. Za pół godziny rozpoczynam wachtę w maszynowni, a tam nie wolno korzystać z komunikatorów osobistych. Przełączam w tryb nasłuchu, w razie czego pytaj.

      W słuchawkach kliknęło, po czym zapadła cisza, zakłócana od czasu do czasu stłumionymi trzaskami, świadczącymi o tym, że kanał łączności pozostaje otwarty.

      Pomagając sobie szpikulcem manipulatora, Moss rozmontował obie wtyczki, a potem zabrał się do łączenia odsłoniętych końcówek przewodów.

      – I jak? Udało się? – zapytała po kilku minutach Sniegowa, akurat w momencie, gdy przy pomocy manipulatora kciukowego zgrzewał ze sobą ostatnie dwa druciki.

      – Zaraz się okaże – odparł, włączając interkom skafandra, by ustawić go na kanał alarmowy. Na wyświetlaczu hełmu pojawiły się dwa komunikaty: jeden o gotowości systemu do wyemitowania transmisji, drugi, pulsujący intensywną czerwienią, o konieczności zamknięcia łącza głównego.

      – Musimy kończyć. Dziękuję, Katiu – powiedział.

      – Powodzenia, Stan. – Rozłączyła się.

      Żądanie wyłączenia głównego kanału łączności znikło z wyświetlacza, zastąpione przez wyświetloną na wysokości ust Mossa niewielką ikonkę, imitującą przycisk aktywatora transmisji alarmowej.

      Nie namyślając się długo, musnął ją czubkiem języka.

      2.

      Trawler naprawczy „Grot”

      Układ planetarny Epsilon Eridani

      – Prędkość przelotowa – zameldował operator. Pochylony nad konsolą wpatrywał się w wyświetlacze. – Cumy w porządku, zakotwiczone prawidłowo… Naprężenia w normie… Wciągarki sprawne… – odczytywał wyświetlane na ekranach komunikaty, odznaczając kolejno każdy z nich. – Proszę o zgodę

Скачать книгу