Скачать книгу

co może być dla ciebie przykre. Ale czy to powód, żeby uciekać aż do Afryki? To dziki kraj. Wszędzie biegają półnadzy tubylcy, w ogrodzie buszują dzikie zwierzęta… – wyliczała przerażona Dorothea. – I oczywiście łatwo złapać jakąś chorobę. Walterze, przecież moglibyśmy po prostu wysłać Cecily do mojej matki, jeśli potrzebuje się stąd wyrwać?

      Cecily i ojciec popatrzyli sobie w oczy i oboje niemal niezauważalnie wzdrygnęli się na ten pomysł.

      – Jakoś Kiki udało się przeżyć w Afryce ostatnie dwadzieścia lat – powiedział Walter. – W Kenii jest spora społeczność ludzi z naszych sfer, jak wiesz.

      – Wiem, i opinie krążące o nich martwią mnie bardziej niż lwy – odparła Dorothea, nie owijając w bawełnę. – Z tego, co czytałam w gazetach, wynika, że to dość rozpasane środowisko. Jak ta Kiki przyjaciółka… jakże ona się nazywała…?

      – Alice de Janzé – podrzucił jej mąż. – Ale to dawne czasy.

      – O co chodzi? – spytała Cecily i zobaczyła, że rodzice wymieniają porozumiewawcze spojrzenia.

      – A, wiesz… – Matka wzruszyła ramionami. – To był dość duży skandal. Alice i Kiki należały do towarzystwa z tak zwanej Wesołej Doliny. Wiele mówiono o tym, co się tam wyprawia. Alice była mężatką, ale… wdała się w romans z pewnym… Jak on się nazywał?

      – Raymund de Trafford – podpowiedział Walter.

      – No właśnie. W każdym razie Alice kompletnie dla niego oszalała i była tak zdruzgotana, kiedy Raymund nie chciał jej poślubić, że gdy się z nią żegnał w pociągu na gare du Nord w Paryżu, strzeliła do niego. A potem sama próbowała się zabić. Na szczęście oboje przeżyli.

      – Rany Julek! – Cecily była pod wrażeniem. – Czy ta Alice trafiła do więzienia?

      – Bynajmniej. Oczywiście był proces i jakiś czas spędziła w areszcie, ale koniec końców… wyszła za tego człowieka!

      – Nie! – Cecily zachwyciła historia tak namiętnej miłości. Afryka wydawała się jej coraz bardziej pociągająca.

      – Ale to się działo dawno temu. I jestem pewien, że Kiki jest osobą zrównoważoną – powiedział Walter. – Mówiła, że zaopiekuje się naszą córką jak własną. A teraz, Cecily, najważniejsze pytanie: czy ty chcesz jechać?

      – Tak naprawdę…Tak, myślę, że chcę. I nie tylko z powodu ślubu Jacka… Jestem dorosła, dałabym sobie z tym radę. Ale bardziej chodzi o to, że Kenia musi być fascynująca.

      – Jeśli pojedziesz, nie będziesz przy narodzinach dziecka siostry – przypomniała jej Dorothea.

      – Och, mamo, ty zostajesz przy Mamie, a ja przecież nie wyjeżdżam na zawsze, tylko na kilka tygodni.

      – A przy okazji, kochanie – zwrócił się Walter do żony – Cecily może zatrzymać się u Audrey, kiedy będzie w Anglii w drodze do Afryki, prawda?

      Audrey była przyjaciółką, z której Dorothea była bardzo dumna. Piętnaście lat wcześniej upolowała na męża angielskiego lorda. Jeśli coś mogło przekonać matkę do zezwolenia na tę podróż, to na pewno myśl, że jej córka będzie gościć u Audrey, gdzie będzie miała szansę spotkać wielu odpowiednich angielskich dżentelmenów.

      – No tak, masz rację… ale czy Anglia to kraj obecnie bezpieczny, z tym panem Hitlerem?

      – A czy Manhattan jest bezpieczny? – Walter uniósł brew. – Jeśli ktoś chce uniknąć wszelkiego ryzyka, to nie powinien wystawiać nosa za drzwi. To jak, decyzja podjęta?

      – Oczywiście muszę skontaktować się z Audrey i upewnić się, czy będzie w domu, kiedy Cecily przyjedzie do Anglii, i czy jej szofer odbierze naszą córkę z portu. Kiki też mogłaby odwiedzić Audrey razem z Cecily. Znały się dobrze, kiedy mieszkały w Paryżu – myślała na głos Dorothea.

      Walter spojrzał na córkę i dyskretnie puścił do niej oko.

      – No dobrze – powiedziała Cecily. – Jeśli oboje się zgadzacie, to pojadę. Tak, jadę.

      Skinęła głową i po raz pierwszy od wielu tygodni naprawdę się uśmiechnęła.

      *

      Mając zaledwie nieco ponad dwa tygodnie na przygotowania do podróży, Cecily i Dorothea rzuciły się w wir kupowania potrzebnych rzeczy – strojów na oficjalne okazje podczas pobytu u Audrey i lekkich sukienek oraz bluzek z bawełny i muślinu (te musiały być specjalnie uszyte, bo był środek zimy), poza tym spódnic, a nawet szortów, na które Dorothea kręciła nosem.

      – Boże, dokąd my cię wysyłamy? – biadała, kiedy Cecily je mierzyła.

      – Tam gdzie jest bardzo ciepło, mamo. Jak w lecie w Hamptons.

      Pomimo obaw matki, gdy Evelyn pomagała Cecily pakować kufer podróżny, ta cieszyła się coraz bardziej. W przeddzień wyjazdu na kolację przyszły siostry z mężami. Walter podarował córce aparat Kodak Bantam Special, a siostry lornetkę „do tropienia mężczyzn”, jak to określiła Priscilla.

      – Uważaj na siebie, kochana siostrzyczko – powiedziała Mamie, gdy żegnały się w holu. – Miejmy nadzieję, że jak się znów zobaczymy, będę mogła przedstawić ci twojego siostrzeńca albo siostrzenicę.

      – Wracaj szczęśliwie – rzucił Hunter, całując ją na do widzenia.

      – A najlepiej jako mężatka! – zawołała Priscilla już z ganku.

      – Postaram się! – odkrzyknęła Cecily, gdy znikały w ciemnościach śnieżnej nocy.

      11

      Anglia

      Luty 1939

      Kiedy parowiec zbliżał się do portu w Southampton, Cecily patrzyła z rozczarowaniem na spowity szarą mgłą ląd, równie ponury jak Manhattan, który zostawiła za sobą. Włożyła nowy kapelusz i otuliła szczelniej ramiona futrzaną narzutką. Steward przyszedł po jej bagaże.

      – Czy ktoś na panienkę będzie czekał?

      – Tak. – Cecily sięgnęła do torebki i wyciągnęła kartkę z wydrukowanym nazwiskiem szofera, który – jak miała nadzieję – został wysłany po nią z Woodhead Hall.

      – Dziękuję, panienko. Proszę zostać w kabinie, straszny dziś ziąb. Przyjdę po panienkę, kiedy podjedzie samochód.

      – Dziękuję uprzejmie za pomoc, panie Jones. – Podała mu sowity napiwek w postaci pięciu dolarów, a młody człowiek zaczerwienił się i skłonił z szacunkiem.

      – Cała przyjemność po mojej stronie, naprawdę. Może spotkamy się znowu, gdy będzie panienka w drodze powrotnej?

      – Mam taką nadzieję.

      Steward zamknął za sobą drzwi kajuty, a Cecily poszła usiąść na krześle przy bulaju. Wiedziała, że kiedy tylko dotrze do Woodhead Hall, musi zatelefonować do rodziców, by dać im znać, że wszystko w porządku. Ostatnie dwadzieścia cztery godziny przed wyjazdem z Nowego Jorku tydzień temu minęły w gorączce przygotowań. Rano, kiedy miały wyruszać, zadzwoniła służąca Kiki i powiedziała, że jej pani zachorowała, ma bronchit. Lekarz ostrzegał, że może się to przerodzić w zapalenie płuc, jeśli kilka dni nie poleży w łóżku. Cecily z przyjemnością odwlekłaby wyjazd i poczekała, aż Kiki wyzdrowieje, ale Dorothea, która umówiła się z przyjaciółką, że córka zatrzyma się u niej w Woodhead Hall, nie wyraziła na to zgody.

      – Lekarz twierdzi, że za tydzień Kiki będzie już w stanie podróżować, czyli dotrze do ciebie do Anglii na

Скачать книгу