Скачать книгу

mi. Spodziewam się, że Eva też będzie pod wrażeniem. Założę się, że liczysz na to, myśląc o weekendzie.

      Święte słowa. Muszę sobie zapracować na przychylność Evy, gdy spotkamy się w San Diego.

      – Niedługo wyleci z Nowego Jorku. A ty musisz iść do sali konferencyjnej, zanim zebrani na dobre się zirytują. Dołączę, gdy tylko będę mógł.

      Wstał.

      – Tak, wiem. Przyszła twoja matka. Niechaj się zacznie ten przedweselny obłęd! Skoro w ten weekend jesteś sam, to może spotkamy się u mnie dziś wieczorem? Twoje kawalerskie dni są policzone. Właściwie już się skończyły, ale nikt o tym nie wie.

      A jego wiązała tajemnica zawodowa.

      Musiałem się zastanowić.

      – Dobrze. O której?

      – Koło ósmej.

      Skinąłem głową, a potem spojrzałem na Scotta. Zrozumiał mnie w lot i obszedłszy biurko, skierował się do recepcji.

      – Świetnie – powiedział Arash, uśmiechając się szeroko. – Do zobaczenia na zebraniu.

      Zostałem na dwie minuty sam. Wysłałem Angusowi SMS-a o czekającej nas podróży do Kalifornii. Wciąż miałem tam niezałatwioną sprawę. Zajmę się tym, gdy Eva odwiedzi ojca. Będę więc miał wiarygodny pretekst, by znaleźć się tam, gdzie ona. Nie żebym go koniecznie potrzebował.

      – Witaj, Gideonie.

      Na widok matki wbiłem w dłonie paznokcie. Za nią wszedł Scott i zapytał:

      – Czy mogę coś pani podać, pani Vidal? Kawę? Lub wodę?

      Pokręciła głową.

      – Nie. Dziękuję. Nic mi nie trzeba.

      – W porządku.

      Scott uśmiechnął się i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.

      Poruszyłem pilotem, który regulował stopień matowości szklanej ściany. Teraz nikt nas nie widział. Matka podeszła bliżej. Wyglądała szczupło i elegancko w ciemnoniebieskich spodniach i białej bluzce. Czarne jak heban włosy uczesała w gładki kok, odsłaniając nieskazitelnie piękną twarz, którą tak uwielbiał mój ojciec. Ja także kiedyś ją uwielbiałem. Teraz patrzenie na nią sprawiało mi przykrość.

      A ponieważ byliśmy bardzo podobni, nie lubiłem patrzeć na siebie.

      – Witaj, mamo. Co cię sprowadza do miasta?

      Położyła torebkę na brzegu biurka.

      – Dlaczego Eva nosi mój pierścionek?

      Nikła przyjemność, której doznałem na jej widok, natychmiast się ulotniła.

      – To jest mój pierścionek. A odpowiedź na twoje pytanie jest oczywista. Eva nosi ten pierścionek, ponieważ dałem go jej, prosząc ją o rękę.

      Wyprostowała plecy.

      – Nie masz pojęcia, jakie życie czeka cię u jej boku, Gideonie.

      Zmusiłem się, by nie odwracać twarzy. Nie znosiłem, gdy spoglądała na mnie z wyrzutem w oczach; niebieskich oczach tak bardzo podobnych do moich.

      – Nie mam teraz na to czasu. Żeby się z tobą zobaczyć, odłożyłem na później ważne zebranie.

      – Nie musiałabym się fatygować do twego biura, gdybyś odbierał moje telefony albo od czasu do czasu przyjechał do domu! – Zacisnęła z dezaprobatą ładne różowe usta.

      – To nie jest mój dom.

      – Ona cię wykorzystuje, Gideonie.

      Sięgnąłem po marynarkę.

      – Już omawialiśmy ten temat.

      Skrzyżowała ramiona na piersi, zasłaniając się nimi jak tarczą. Znałem moją matkę. Dopiero się rozkręcała.

      – Jest związana z tym piosenkarzem Brettem Kline’em. Wiedziałeś o tym? I potrafi być okropnie nieuprzejma. Ostatniego wieczoru bardzo źle mnie potraktowała.

      – Porozmawiam z nią. – Wygładzając klapy marynarki, ruszyłem ku drzwiom. – Nie powinna tracić czasu na dyskusje z tobą.

      Matka sapnęła gniewnie.

      – Staram się być pomocna.

      – Nie wydaje ci się, że trochę na to za późno?

      Odsunęła się niepewnie, gdy posłałem jej piorunujące spojrzenie.

      – Wiem, że źle zniosłeś śmierć Geoffreya. To był trudny czas dla na wszystkich. Usiłowałam dać ci…

      – Nie będę tutaj rozmawiał na ten temat! – warknąłem, wściekły, że porusza sprawę tak osobistą jak samobójstwo mego ojca, gdy jestem w pracy. Że w ogóle ją porusza. – Popsułaś mi ranek i masz to gdzieś. I nie podjudzaj mnie przeciwko Evie, skoro to ty ją obrugałaś.

      – Nie słuchasz mnie!

      – To, co mówisz, nie ma najmniejszego znaczenia. Jeśli Eva chce moich pieniędzy, oddam jej ostatniego centa. Jeśli chce innego mężczyzny, sprawię, że o nim zapomni.

      Uniosła drżącą dłoń i przygładziła lśniące włosy, choć były idealnie gładkie.

      – Ja po prostu chcę dla ciebie jak najlepiej. A ona odgrzebuje brudy, które już dawno odeszły w niepamięć. Związek z nią nie jest dla ciebie odpowiedni. Jest przyczyną rozdźwięków w naszej rodzinie i…

      – Nie byliśmy sobie bliscy, mamo. Eva nie ma z tym nic wspólnego.

      – Nie chcę, żeby tak było! – Podeszła bliżej i wyciągnęła do mnie rękę. Wyłogi bluzki rozsunęły się, odsłaniając sznur czarnych pereł. Na nadgarstku zalśnił wysadzany szafirami luksusowy zegarek firmy Patek Philippe. Po śmierci ojca nie traciła czasu; zaczęła życie od nowa, nie oglądając się za siebie. – Brakuje mi ciebie. Kocham cię.

      – Obawiam się, że niewystarczająco.

      – Jesteś niesprawiedliwy, Gideonie. Nie dajesz mi szansy.

      – Jeśli trzeba cię podwieźć, Angus jest na twoje usługi. – Położyłem dłoń na klamce i odczekałem chwilę. – Nie przychodź tu więcej, mamo. Nie chcę się z tobą kłócić. Trzymaj się ode mnie z daleka. Tak będzie lepiej dla nas obojga.

      Wyszedłem, pozostawiając otwarte drzwi, i skierowałem się do sali konferencyjnej.

      *

      – Zrobiłeś to zdjęcie dzisiaj?

      Spojrzałem na stojącego przed moim biurkiem Raula. Miał na sobie zwyczajny czarny garnitur. Spoglądał pewnie i czujnie, wzrokiem człowieka, który żyje z tego, że wszystko widzi i słyszy.

      – Tak – odparł. – Nie dalej jak godzinę temu.

      Zerknąłem na fotografię. Trudno mi było patrzeć na Anne Lucas. Widok jej lisiej twarzy o szpiczastej brodzie i ostro spoglądających oczach przywrócił wspomnienia, których chciałem się pozbyć na zawsze. Właściwie nie chodziło o nią, lecz o jej brata, który był do niej tak podobny, że przechodziły mnie ciarki.

      – Eva powiedziała mi, że ta kobieta ma długie włosy – mruknąłem, spostrzegłszy, że Anne nadal jest krótko ostrzyżona. Pamiętałem dotyk jej usztywnionych żelem kosmyków, które drapały mnie po udach, gdy usilnie pracowała nad moim kutasem, wpychając go sobie głęboko do gardła, chcąc spowodować wzwód, bym ją potem solidnie przerżnął.

      Oddałem tablet Raulowi.

      – Dowiedz się, kto to jest.

      –

Скачать книгу