Скачать книгу

to, czego chce.

      Jude spostrzegła Lexi na ławce przed księgarnią. Siedziała pochylona, długie czarne włosy opadały jej na twarz.

      Podeszła do niej i usiadła. Dziewczyna usunęła się na bok, robiąc dla niej miejsce.

      – Przepraszam, że się tak ciskałam – bąknęła.

      – Powinnam okazać więcej delikatności. Wiem, że te sukienki są drogie.

      – Nie o to chodzi.

      Jude odgarnęła włosy Lexi za ucho, żeby widzieć jej twarz.

      – Nie chciałam wprawić cię w zakłopotanie.

      – Nie ma sprawy. Nie powinnam robić z tego wielkie halo.

      Jude padła na oparcie ławki. Serdecznie współczuła Lexi. Życie bardzo doświadczyło tę dziewczynę i nadal nie było jej lekko. Nastolatki z wyspy – tak jak jej dzieci – szukały po całym kraju najlepszego college’u, podczas gdy ona wybierała się do lokalnej dwuletniej szkoły pomaturalnej. Pracowała – aż za dużo – w tej lodziarni, odkładając każdego zarobionego centa. Marzyło jej się pełne stypendium na uniwersytecie stanowym, ale takie stypendia przyznawano bardzo rzadko. Jude z przykrością myślała o tym, że w klasie maturalnej Lexi mógłby ominąć rytuał przejścia w dorosłość – bal absolwentów.

      – Słyszałam, że Zach ma szanse zostać królem balu.

      – Tak będzie.

      – A Kaye Hurtt jest kandydatką na królową.

      – Może nią też zostać Maria de la Pena.

      – Ale Zacha może nie być na balu, bo Amanda wyjeżdża.

      Lexi przechyliła głowę do Jude. Gdyby ta jej nie znała, powiedziałaby, że dziewczyna jest przerażona.

      – Nie wiedziałam o tym.

      – Nie chcę, żeby którąś z was ominął ten bal. Zach nie umówiłby się na prawdziwą randkę, dopóki jest z Amandą, ale ty jesteś przyjaciółką jego siostry. Amanda się zgodzi. Moglibyście pójść i bawić się we troje. Będziecie mieli wspomnienie na całe życie.

      – Nie wiem, czy to dobry pomysł – odparła cicho Lexi. – A ta historia z Haley?

      – Och kochanie. Nie zrobiłabyś czegoś takiego Mii. To zupełnie inna sytuacja.

      Jude się uśmiechnęła. Wiedziała, jak wrażliwa jest Lexi na punkcie nienadużywania gościnności. Takie wyjście było dobre dla wszystkich.

      – To może zostawimy decyzję Zachowi?

      Dziewczyna patrzyła na nią dłuższą chwilę bez słowa.

      – To nie jest randka z sympatią, Lexi. To wspólne wyjście przyjaciół. Naprawdę uważam, że Zach powinien być na balu, skoro wymienia się go jako przyszłego króla, prawda?

      – Tak – odparła z westchnieniem Lexi.

      Jude podała jej torbę z zakupami.

      – Kupiłam dla ciebie tę sukienkę.

      – Nie mogę jej przyjąć – rzekła Lexi. – To za wiele.

      Jude dostrzegła wdzięczność dziewczyny, ale w niebieskich oczach czaiło się coś jeszcze – ciemny jak dym wstyd, łamiący serce matki Mii.

      – Należysz do rodziny, Lexi. Wiesz o tym. Pozwól, żebym to dla ciebie zrobiła, dobrze? Wiem, że chcesz iść na bal. Pozwól, żeby Zach cię zabrał.

      Dziewczyna wlepiła wzrok w podłogę z kafelków. Włosy wysunęły się zza ucha, osłaniając jej profil przed okiem Jude.

      – Okej – rzekła wreszcie cicho. – Jeżeli Zach zechce mnie zabrać, to pójdę. Ale...

      – Ale co?

      Lexi potrząsnęła głową, a poruszone włosy zalśniły.

      – Nie zdziw się, jeżeli odmówi.

      5

      – Już. Otwórz oczy – poleciła Jude, kładąc dłonie na ramionach Lexi.

      Ta zaczerpnęła powietrza i zrobiła, co jej kazano. Miała przed sobą duże lustro otoczone małymi, kulistymi żarówkami. Przez ułamek sekundy widziała kogoś obcego – dziewczynę z lśniącymi, czarnymi włosami ułożonymi wokół twarzy i brwiami zaokrąglonymi w idealne łuki. Staranne pociągnięcia fioletową kredką powiększyły jej niebieskie oczy, nadając im przydymiony, wyrafinowany wygląd, a róż uwydatnił wysokie kości policzkowe. Aż się bała uśmiechnąć, żeby nie rozwiać tej iluzji.

      – Jesteś piękna – powiedziała Jude, nachylając się bliżej.

      Lexi zsunęła się z krzesła i obróciła.

      – Dziękuję – rzekła i mocno ją uściskała.

      Później, na promie, siedziała razem z Mią na tylnym siedzeniu escalade’a, a Jude za kierownicą. Lexi zerkała ukradkiem w lusterko. Chciała wierzyć, że ta metamorfoza coś zmieni, że Zach wreszcie na nią popatrzy i uzna za ładną. Ale nie robiła sobie nadziei.

      Dzisiejszy wieczór się nie uda. Nie mogła zrozumieć, czemu Zach zgodził się zabrać ją na bal – pewnie dlatego, że Jude i Mia bezlitośnie go naciskały, a jedno pozostawało niezmienne – nie cierpiał sprawiać zawodu siostrze.

      Nie dawało jej spokoju wspomnienie tamtej chwili, gdy omal go nie pocałowała. Nie byłoby teraz żadnych problemów, gdyby nie obróciła się do niego tamtej nocy. Albo gdyby wyznała Mii prawdę. Gdyby... gdyby. Długa była ta lista, a powtarzała ją w myślach tyle razy, że aż robiło jej się od tego niedobrze.

      Minął tydzień od tamtej prywatki – od spaceru na wzgórze. Wielokrotnie zamierzała powiedzieć Mii prawdę, lecz tego nie zrobiła. Nie potrafiła, więc gdy teraz widziała przyjaciółkę, czuła się kłamczuchą. A za każdym razem, kiedy zobaczyła Zacha, czmychała. Przerażała ją myśl, że wszystko zepsuła, że kiedy tajemnica się wyda, straci przyjaźń Mii i szacunek Jude. Wszystko, co tak wiele dla niej znaczyło.

      – Nie powinnam się zgodzić – wymamrotała pod nosem, kiedy razem z Mią wbiegały po schodach w domu Farradayów, żeby się przebrać. – Będzie katastrofa.

      – Nie rozumiem cię – rzekła Mia, zamykając za nimi drzwi. – Naprawdę.

      Lexi od razu poczuła wyrzuty sumienia.

      – Przepraszam. Będzie fajnie. Nie mogę się doczekać.

      Podeszła do przepełnionej szafy Mii, gdzie w plastikowych pokrowcach wisiały obie sukienki. Przebrały się i obejrzały w owalnym lustrze obok biurka. Chwilami tylko czarno-białe trampki Converse migały spod rąbka sukienki.

      – Wyglądam okej – rzekła Mia, obracając się do Lexi. W zielonych oczach czaił się niepokój. – Prawda? On też tak pomyśli?

      – Wyglądasz cudownie. Tyler będzie...

      Przerwało im pukanie do drzwi. Po chwili się otworzyły. W progu stanęła Jude ze srebrnym aparatem fotograficznym.

      – Przyszedł Tyler.

      Mia spojrzała nerwowo na Lexi.

      – Jak wyglądam?

      – Jak gorąca laska. Szczęściarz z niego.

      Mia objęła przyjaciółkę i mocno uścisnęła.

      – Bogu dzięki, że jesteś przy mnie. Nie wiem, czy bez ciebie odważyłabym się zejść na dół.

      Trzymając się za ręce, opuściły sypialnię

Скачать книгу