Скачать книгу

otumanienia. Pytania, które zadawał Zaorski, były retoryczne, ale właściwie na jego miejscu też wolałaby się upewnić.

      – Kto inny miałby podjeżdżać pod mój dom samochodem identycznym z twoim? – odparła. – To bez sensu. Kolor się zgadzał, nadwozie też.

      – I nie widziałaś, kto siedział za kierownicą?

      – Nie. Ale może powinieneś…

      – Sprawdzić auto – dokończył za nią. – Tak, wiem. Właśnie do niego idę.

      Czekała w napięciu, zastanawiając się, ile czasu ma jeszcze do pobudki Michała. Z pewnością niedużo, a za wszelką cenę chciała uniknąć rozmowy o tym, co wydarzyło się tutaj nad ranem.

      – I? – spytała ponaglająco.

      – Mam ci wszystko relacjonować?

      – Tak.

      Zaśmiał się cicho i nerwowo, jakby nie był pewien, czy sytuacja pozwala na jakąkolwiek wesołość.

      – Niech będzie – odparł. – A więc podchodzę do auta z prędkością sześciu kilometrów na godzinę. Obiekt sprawia dość niepozorne wrażenie, ale czasem zmienia się w prawdziwą platformę imprezową. Szczególnie jak puszczę diablicom du, du, du.

      Usłyszała, jak otwiera drzwi.

      – Pojazd stoi w tym samym miejscu, w którym go zostawiłem – dodał Zaorski. – Brak śladów świadczących o włamaniu, bak nadal prawie pusty, a…

      Kiedy urwał, Burzyńska poczuła szybsze bicie serca.

      – Dziwne – dorzucił.

      – Co jest dziwne?

      Seweryn przez moment milczał, a ona wychwyciła w tle kolejne znajome dźwięki.

      – Leci Bachman-Turner Overdrive.

      – Słyszę – odparła.

      – Kawałek You Ain’t Seen Nothing Yet – dodał Zaorski.

      – To też słyszę, Seweryn. I co w związku z tym?

      – To jest czwarty numer na tej płycie – powiedział w zamyśleniu. – A kiedy wczoraj parkowałem samochód, ledwo zaczęła się pierwsza piosenka.

      Burza poczuła, jak jeżą się jej włoski na karku. A więc jednak ktoś wsiadł do auta Zaorskiego i z jakiegoś powodu podjechał pod jej dom.

      – Ile trwają trzy pierwsze kawałki? – spytała.

      – Pierwszy i trzeci cztery minuty. Drugi pięć – odparł z coraz większym niepokojem Seweryn. – Czyli… nie wiem, czy wystarczająco, żeby dojechać do ciebie i wrócić. Nawet nocą, pustymi drogami.

      Starała się sama to ocenić, ale przychodziło jej to z trudem. Żeromice były niewielkie, właściwie przejazd od Zaorskiego do niej mógłby zająć około siedmiu minut, gdyby nie zważać na ograniczenia prędkości.

      – Może to realne – dodał po chwili Seweryn.

      – Może – zgodziła się. – Ale kto w ogóle miałby coś takiego robić? I po co?

      Usłyszała, jak Zaorski wychodzi z auta, a potem trzaska drzwiami. Mruczał coś pod nosem, a Kaja znów zerknęła przez ramię. Należało kończyć rozmowę, jeśli nie chciała tłumaczyć się przed mężem z porannych telefonów.

      – Co mówisz? – spytała.

      – Że zaparkował tak samo jak ja. Nie zostawił żadnych śladów włamania. Nawet nie skręcił kierownicy.

      – I?

      – Był niezwykle precyzyjny – dodał nieobecnym głosem Seweryn. – A jednak zapomniał cofnąć płytę do pierwszego kawałka? To nielogiczne.

      – Może się spieszył.

      – Albo chciał zostawić mi wiadomość.

      – Jaką?

      – „You ain’t seen nothing yet” – odparł niespokojnie Zaorski. – Jeszcze nic nie widziałeś, teraz dopiero się zacznie…

      Z jednej strony rzeczywiście wydawało się mało prawdopodobne, by ten człowiek zapomniał o przestawieniu radia. Z drugiej tak naprawdę nic o nim nie wiedzieli. Równie dobrze ktoś mógł wyciąć Sewerynowi niezbyt wyrafinowany numer. Wrogów w Żeromicach mu z pewnością nie brakowało.

      – Spotkajmy się po odstawieniu dzieciaków – rzucił nagle.

      – Nie wiem, czy to dobry pomysł.

      – Najgorszy z możliwych. A więc też najlepszy.

      Kaja obróciła się w stronę domu i ruszyła powoli przed siebie. Musiała kończyć tę rozmowę, zanim zabrnie za daleko.

      – Nie powinniśmy – odparła.

      – Wiem, ale w tym wypadku…

      – Ktoś sobie z ciebie zadrwił, może ze mnie też – ucięła. – To nie powód do niepokoju.

      Zatrzymała się przed drzwiami, ale ich nie otworzyła. W głębi ducha miała nadzieję, że Zaorski nie da za wygraną i będzie nalegał tak długo, aż Burza zgodzi się na spotkanie. Jednocześnie miała świadomość, że skoro nie zrobił tego przez tyle miesięcy, teraz także spasuje.

      – Normalnie bym się z tobą zgodził – oznajmił. – W tym wypadku jednak nie mogę.

      – Dlaczego nie?

      – Bo w nocy, kiedy powoli zaprawiałem się na sen w garażu, ktoś przysłał mi coś AirDropem. A jak z całą pewnością wiesz, to ma zasięg maksymalnie dziesięciu metrów, więc…

      – Więc ten ktoś musiał znajdować się pod twoim domem.

      – Zgadza się – przyznał Seweryn. – Kręciłem się wokół przez pół godziny, szukając gnoja, ale bez skutku.

      – I sądzisz, że to ta sama osoba, która wzięła twój samochód.

      – A ty nie?

      Nie było sensu odpowiadać, zresztą Kaja bynajmniej nie sformułowała tego jako pytania – wydawało się oczywiste, że to nie przypadek. Trudno było jednak ułożyć choćby roboczą hipotezę wyjaśniającą, czemu to wszystko miałoby służyć.

      – Odebrałeś ten plik? – spytała.

      – Jasne. I tak zmierzam do piekła, więc ten pierwszy stopień to dla mnie norma.

      Mówili też, że ciekawość to pierwszy stopień do zdrady, ale Burzyńska zachowała tę myśl dla siebie.

      – I? – zapytała. – Co to było?

      – Nagranie.

      – Nagranie czego?

      – Zaczyna się od jakiejś kołysanki granej na cymbałkach. Sama melodia, żadnych słów. I uwierz mi, że w środku nocy brzmiało to dość upiornie.

      Burzyńska weszła do domu i zrzuciła z siebie kurtkę. Nie słyszała, by Michał wstał, a nawet jeśli, to najpierw skieruje się prosto do łazienki.

      – Potem do tych pieprzonych dźwięków dołączyła dziewczynka mówiąca po niemiecku.

      – Co takiego?

      Zaorski cicho odchrząknął.

      – Teraz chyba rozumiesz, dlaczego musimy się spotkać – powiedział. – Wydaje mi się, że usłyszałem głos z zaświatów.

      3

      Kolejne dzieciaki wychodziły z samochodów parkujących przed szkołą, a w hondzie Seweryna wciąż rozbrzmiewały

Скачать книгу