Скачать книгу

wyróżnia krótką biografię wnuczki Pilniaka z tysiąca innych?

      „Nad Kobe w górach… jest chram poświęcony bogu lisowi. Na skałach, które spadają w morze, wysoko nad oceanem, wśród ponadstuletnich sosen, pojawiło się całe miasto. W ciszy niósł się dźwięk buddyjskiego dzwonu. Im głębiej wchodzi się w góry, tym jest puściej i ciszej. Tam właśnie stoją małe ołtarze, na których pełno jest porcelanowych lisów produkcji przemysłowej, które są gorszej jakości niż lalkarskie głowy lisów sprzedawanych na targach za bezcen. Wieczorem w Kobe na bazarze kupiłem sobie dziesięć takich lisów za jeden jedyny japoński jen”, pisze Pilniak w książce Korzenie japońskiego słońca.

      Co by powiedział Pilniak, gdyby mógł zobaczyć wytwory multimilionowego przemysłu japońskiej mangi i animacji? Ja na chwilę tam zajrzałam i odkryłam, że lisy (małe niebieskie liski, z jakiegoś filmu animowanego!), z wielkimi, okrągłymi oczami niczym kule bilardowe, są popularnymi postaciami japońskiego przemysłu produkującego komiksy i filmy animowane; że te lisy są morphami (jak w starych japońskich legendach), które z lisiego ciała łatwo przenoszą się w ciało nastolatka, przy czym nastolatkowi nie przeszkadza, że wyrastają mu lisie uszy i ogon; przeciwnie. Gdyby dzisiaj znalazł się w Japonii i zobaczył młodych ludzi opasanych sztucznymi (lisimi?) ogonami, które uruchamiają pilotem, sygnalizując otoczeniu, w jakim są stanie emocjonalnym (opuszczony ogon – zadarty ogon – kręcenie ogonem) – co by Pilniak powiedział? Droga od tajemnej ciszy, gdy na ołtarzu świątyni wylegiwały się lisy, do lisiego cosplaya i sztucznych ogonów trwała niecałe stulecie[8].

      Przez cały czas zasypuje nas wulkaniczny popiół zapomnienia, przykrywa nas powoli, wielkimi płachtami szary nietopniejący śnieg. Wszyscy jesteśmy przypisami, wiele z nich nigdy nie zostanie przeczytanych; wszyscy prowadzimy ciągle zażartą walkę o swoje życie, o życie przypisu, o to, byśmy pozostali na powierzchni, zanim bez względu na nasze wysiłki pójdziemy na dno. Wszędzie i wciąż zostawiamy ślady swojego istnienia, swojej walki przeciw bezsensowi. A im większy bezsens, tym nasza walka bardziej zażarta – mein kampf, min kamp, mia lotta, muj boj, mijn strijd, minun taistelu, mi lucha, my struggle, moja borba… Porzucamy tysiące fotografii i filmów wideo, których nie zdążyliśmy przejrzeć; jeśli po kilku latach przypadkiem natkniemy się na zdjęcie, nie wiemy już ani gdzie zostało zrobione, ani kiedy, ani kim są ludzie wokół nas, nie jesteśmy nawet pewni, że na zdjęciu jesteśmy właśnie my. Zostawiamy za sobą wulkaniczny popiół, nowe warstwy przykrywają stare.

      Małe niebieskie lisy z japońskich filmów anime, z oczami okrągłymi niczym kule bilardowe, niebieskimi ogonami sprzątają, wymiatają, wymazują też opowiadanie Pilniaka i swoją mitologiczną historię, by na koniec uśpić nas niebieskim śmiechem zapomnienia.

      A jednak to nie jest opowieść o minionych i współczesnych czasach, tylko o tym, jak powstają opowieści…

      10.

      Borys Pilniak został aresztowany jako japoński szpieg, kiedy świętował trzecie urodziny syna Borysa. Aresztowano go w daczy w Pieriediełkino 28 października 1937 roku i zlikwidowano kilka miesięcy później, 21 kwietnia 1938, w ogólnie wówczas przyjęty sposób, czyli strzałem w tył głowy. W chwili śmierci miał czterdzieści trzy lata. W Związku Sowieckim aresztowano wówczas około dwóch tysięcy pisarzy, z czego, jak mówią, stracono mniej więcej półtora tysiąca. W tej bezprzykładnej czystce znikali nie tylko ludzie, ale też ich rękopisy.

      Jak wyglądało aresztowanie Borysa Pilniaka, Borys Andronikaszwili, syn Pilniaka, pisze w tekście O moim ojcu. Opis w całości opiera się na świadectwie jego matki, Kiry Andronikaszwili:

      „O dziesiątej wieczorem zjawił się nowy gość. Ubrany od stóp do głów na biało, chociaż była jesień; spóźnił się godzinę. Borys Andrejewicz spotykał się z nim w Japonii, gdzie «człowiek w bieli» pracował w sowieckiej ambasadzie. Rozpływał się w serdecznościach. «Nikołaj Iwanowicz prosi pana o pilne przybycie. Musi pana o coś zapytać. Wróci pan za godzinę», powiedział. Zauważywszy wątpliwość i strach na twarzy Kiry Georgijewnej na dźwięk nazwiska Jeżowa[9], dodał: «Proszę wziąć samochód, żeby mógł pan wrócić». I powtórzył: «Nikołaj Iwanowicz chce tylko coś sprawdzić». Borys Andrejewicz kiwnął głową: «Idziemy». Powstrzymując łzy, Kira Georgijewna przyniosła mały pakunek. «Po co?!», odrzucił go Borys Andrejewicz. «Kiro Georgijewna, Borys Andrejewicz wróci za godzinę», powiedział z pogardą w głosie człowiek w bieli. Mama wciskała mężowi pakunek, psując grę, którą narzucił miły człowiek w bieli, ale Borys Andrejewicz go nie wziął. «Chciał wyjść z domu jako wolny człowiek, a nie jako aresztowany», powiedziała mama”.

      Brutalny los przewidział dla Borysa Pilniaka koniec w stylistyce baśni: Lis przyszedł po głowę pisarza, żeby ją położyć pod nogi Wielkiego Jeża[10].

      Można było wymyślić coś bardziej przewrotnego?

      Brutalny los wyznaczył Borysowi Pilniakowi koniec, który jakby wypadł z niedokończonej prozy pisarza. Jego anioł śmierci różnił się od ogólnie przyjętych wyobrażeń o aniołach, które zwiastują śmierć. Anioł śmierci Pilniaka:

      a) wręcz rozpływał się w serdecznościach,

      b) był ubrany w biały garnitur,

      c) był pracownikiem rosyjskiej ambasady w Japonii.

      Anioł śmierci pojawił się przed rosyjskim pisarzem przebrany za lisa.

      11.

      „Tutaj mogłaby się zakończyć opowieść – opowieść o tym, jak powstają opowieści”, pisze w pewnym miejscu swojego opowiadania Pilniak, no i proszę, opowiada dalej!

      Opowieść o tym, jak powstają opowieści Pilniaka zbudowana została na przeciwstawieniu i współistnieniu trzech niedokończonych i fragmentarycznie opowiedzianych historii: jednej, którą w krótkiej notce biograficznej próbuje wyrazić Sofia Gnedych-Tagaki, ale jej opowieść przejmuje Pilniak; drugiej, którą opowiedział pisarz Tagaki, ale o niej dowiadujemy się pośrednio, dzięki krótkiej informacji anonimowego dziennikarza i oświadczeniu Pilniaka, że jego przyjaciel Takahasi przekazał mu treść powieści Tagakiego, i ocenie Pilniaka, że Tagaki napisał „wspaniałą powieść”; i trzeciej, którą pisarz Borys Pilniak opowiada o Sofii i Tagakim i o swojej podróży do Japonii. Poza złożoną narracją i wirtuozerią, które przy lekturze od razu rzucają się w oczy, niektórych interpretatorów literatury interesowało to, co interesuje większość czytelników: czy pisarz Tagaki i Sofia Gnedych to postaci autentyczne?

      Japońska rusycystka Kyoko Numano w artykule Pilniak i Japonia stwierdza, że Borysowi Pilniakowi jako wzór postaci Tagakiego posłużył słynny japoński pisarz Jun’ichirō Tanizaki (Takaki-Takashi-Tanizaki) i jego powieść Chinin-no ai, najczęściej tłumaczona jako Miłość głupca (tytuł angielskiego wydania to Naomi). Powieść Tanizakiego była w 1924 roku drukowana w odcinkach w gazecie „Osaka Asahi”, a w następnym roku ukazała się w wydaniu książkowym. Pilniak przyjechał do Japonii wiosną 1926 roku. Przy okazji jego wizyty w Tokio Semu Naboru japoński rusycysta opowiadał Pilniakowi o Tanizakim, o tym, że Miłość głupca jest w tym momencie japońską sensacją literacką.

      Bohater powieści Tanizakiego, Jōji Kawai, ma obsesję na punkcie piętnastoletniej Naomi. Jest zafascynowany zachodnią kulturą, i Naomi, która przypomina mu Mary Pickford, staje się ucieleśnieniem jego kulturowych i erotycznych aspiracji. Jōji jest też literacką wersją japońskiego Pigmaliona: on płaci za niby to zachodnie wykształcenie Naomi (lekcje gry na pianinie, śpiewu, tańca i języka angielskiego), ale uświadamia sobie jednak swoje erotyczne opętanie dziewczyną, dlatego się z nią żeni i kończy jako jej niewolnik. W powieści Tanizakiego Naomi została opisana jako ładna, sprytna, wulgarna, leniwa i skłonna do manipulacji nowoczesna dziewczyna (modan gāru). Przy okazji jest reprezentantką nowej klasy, która pojawiła się wraz japońską rewolucją przemysłową, kiedy rola kobiet radykalnie się zmienia.

      Tanizaki określił

Скачать книгу