Скачать книгу

„2.10” ze znakiem zapytania obok nazwiska Rebekki.

      – Brakowało. Dzwonili do niej, dwóch kolegów było na miejscu, ale kiedy nie otwierała… – Carlos rozłożył ręce w geście wskazującym, że zaangażowanie jej kolegów z pracy dalej nie sięgnęło. – Zdaje się, że przez te lata raz na jakiś czas znikała, ale zawsze wracała.

      Samotny człowiek.

      Miasta były ich pełne. Im większe miasto, tym więcej samotnych.

      Takich jak Rebecca, którzy potrafią zniknąć na całe dnie, tygodnie i nikt za nimi nie tęskni. Sebastian złapał się na rozmyślaniu, po jakim czasie znaleźliby go, gdyby dostał zawału w swoim mieszkaniu przy Grev Magnigatan. Z pewnością po długim. Pewnie dłuższym niż dwa tygodnie. Kto by za nim tęsknił? Może Ursula. Jednak nie na tyle, by się martwić, że spotkało go coś złego.

      – Nikt nie zareagował na woń? – spytała Vanja.

      – W mieszkaniu jest dość chłodno, ona była niska i szczupła, wręcz chuda, więc nie można mówić o rozkładzie zwłok jako takim, właściwie od razu uległa mumifikacji – wyjaśniła Ursula.

      Zawsze to coś, pomyślał Sebastian. Ze swoimi dodatkowymi kilogramami w pasie pewnie zacząłby śmierdzieć. Może nawet przeciekłby przez podłogę do starej Ekensköld piętro niżej. Uznał to za dobry powód do zignorowania słów lekarza, że zrzucenie kilku kilogramów wyszłoby mu na zdrowie.

      – Badania wykażą, czy są ślady nasienia albo środki nasenne we krwi – kontynuowała Ursula, przeglądając notatki leżące przed nią na stole. – Na szyi miała lekki siny ślad, może od ukłucia igłą, ale całkowitą pewność zyskamy dopiero po sekcji zwłok – zakończyła i opadła z powrotem na oparcie krzesła.

      Anne-Lie skinęła głową, podeszła do mapy i wzięła do ręki cienki marker.

      – Ida Riitala została zaatakowana tutaj… – Narysowała na tablicy małe kółko i obok umieściła jedynkę. – Stary Cmentarz, osiemnastego września. – Anne-Lie dopisała przy kółku „18.09”. – Następna jest Therese Andersson, pięć dni później, tutaj – na mapie pojawiło się kolejne kółko, dwójka i nowa data: 23.09. – Potem pojechał do Gävle. – Poza mapą dopisała nazwisko Rebekki, a dalej „2.10” ze znakiem zapytania. – Klara Wahlgren tutaj, trzynastego października. – Anne-Lie dodała kółko, czwórkę i datę „13.10”. Odłożyła marker i zrobiła krok do tyłu. Wszyscy w milczeniu przyglądali się mapie.

      – Uppsala, Uppsala, Gävle i znów Uppsala – rzekł Sebastian.

      – Tak. I co? – spytał Carlos.

      – To wskazuje, że może dokonywać selekcji ofiar. –Vanja odpowiedziała za Sebastiana, a on poczuł ukłucie dumy.

      Rozumowała poprawnie. Tak jak on.

      Córeczka tatusia.

      – A przynajmniej Rebecca została wybrana – rozwinął myśl i posłał Vanji spojrzenie pełne uznania. Oczywiście je zignorowała. – Czy istnieje powiązanie między ofiarami w Uppsali i Alm?

      – O ile wiemy, nie – odparł Carlos. – Ale jeszcze nie sprawdzaliśmy pod tym kątem pozostałej trójki.

      – Między Idą i Klarą owszem – wtrąciła Vanja.

      – Jakie?

      – Znają się. Śpiewały w tym samym chórze.

      Sebastian pokiwał głową sam do siebie. Dwie ofiary się znały, z powodu jednej z nich sprawca zmienił miasto. Tu mógł być jakiś trop.

      – Wiemy, jak się dostał do środka? – wtrącił Torkel, patrząc na Billy’ego i Ursulę jako na tych, którzy byli w mieszkaniu.

      – Nie – odparła Ursula. – Zamek był nienaruszony. Próbowałam ustalić, ile było kluczy.

      – Mogła go wpuścić?

      – Miała przeżyć, więc nie jest to szczególnie prawdopodobne, prawda? – odparł Sebastian, nie próbując ukryć, że uważa to pytanie za najgłupsze, jakie usłyszał w ciągu całego spotkania.

      – Może był zamaskowany i wepchnął się do środka, jak tylko otworzyła drzwi – podtrzymał Torkel, starając się, by irytacja w jego głosie nie była słyszalna.

      – Czy w drzwiach był wizjer? – spytał Sebastian i odwrócił się do Ursuli. Ta skinęła głową.

      – Kobieta, która sądzi, że jest obserwowana, używa wizjera, a jeśli człowiek na progu jest zamaskowany, nie otwiera mu drzwi – zakończył Sebastian takim tonem, jakby wyjaśniał coś pięcioletniemu dziecku.

      Torkel już miał odpowiedzieć, ale Anne-Lie się wtrąciła.

      – Masz do powiedzenia coś od siebie, czy jesteś tu tylko po to, żeby nas krytykować?

      – Miło, że pytasz. – Sebastian wstał i podszedł do tablicy. Stanął plecami do pozostałych i przez kilka sekund jej się przyglądał. Czasami w ten sposób rozpoczynał wywód. Stojąc w milczeniu tyłem do publiki. Słysząc cichnący szmer. Wzbudzając maksymalną uwagę i wyczekiwanie.

      – Może jeszcze dzisiaj, co? – rzekł niecierpliwie Torkel.

      Sebastian odwrócił się i westchnął.

      – Sprawca fantazjował o tym od dłuższego czasu, a pierwsza ofiara została prawdopodobnie zaatakowana w otoczeniu, które było mu znane, niezbyt daleko od jego miejsca zamieszkania – rozpoczął i wskazał na mapie kółko z numerem jeden.

      – A więc skupiamy się na Idzie Riitali – podsumował szybko Torkel. – Co jeszcze?

      Sebastian popatrzył mu w oczy. Poczuł, że Torkel chce go ukazać w złym świetle, może był to pierwszy krok do pozbycia się go.

      Niedoczekanie.

      – Ta kobieta mogła być kimś, kogo znał albo przynajmniej widział już wcześniej. Mógł też rozpisać sobie jej zwyczaje. Zależało mu na tym, by niespodzianek było jak najmniej.

      Sebastian odwrócił się z powrotem do tablicy. Tym razem wskazał ręką umieszczone na niej zdjęcia.

      – Motywem w takich przypadkach bywa zazwyczaj chęć zdobycia władzy i kontroli, choć nie możemy wykluczyć czystej nienawiści do kobiet. Sposób działania wskazuje jednak na coś bardziej skomplikowanego.

      Popatrzył po pozostałych i wiedział, że przyciągnął ich uwagę. Rozważał kolejną teatralną pauzę, ale z niej zrezygnował.

      – To, że je usypia, może wynikać z dwóch rzeczy: że czuje się niezdolny do dokonania tego aktu, kiedy ofiara jest przytomna, albo że zależy mu na poczuciu totalnej kontroli.

      Billy podniósł wzrok znad papierów, które przeglądał. Czy tylko to sobie wmawiał, czy też ostatnie słowa Sebastiana były skierowane do niego?

      – Jeśli prawdą jest to drugie – ciągnął Sebastian – to znaczy, że ten człowiek najprawdopodobniej już wcześniej eksperymentował z kontrolą i podporządkowaniem. W sytuacjach seksualnych.

      Tym razem Billy niczego sobie nie wmawiał. Sebastian z całą pewnością zerknął w jego stronę.

      – Coś w rodzaju sadomasochizmu? – zapytała Vanja, a lekki ruch głowy zdradził, że nie do końca rozumie, jak można uprawiać tego typu seks.

      Billy rozumiał doskonale.

      Kontrola. Upajająca władza. Satysfakcja.

      – W każdym razie jakaś forma dominacji. – Sebastian skinął głową. – Jeśli chodzi

Скачать книгу