ТОП просматриваемых книг сайта:
Po piśmie. Jacek Dukaj
Читать онлайн.Название Po piśmie
Год выпуска 0
isbn 9788308067703
Автор произведения Jacek Dukaj
Жанр Современная зарубежная литература
Издательство PDW
Nie mam żadnego utopijnego wyobrażenia doskonałego ciała, pod które bym projektował; raczej spekuluję o sposobach, w jakie jednostki – nieprzymuszone, powodowane własnymi chęciami – mogłyby przerobić swoje ciała, zważywszy, że ciało stało się tak dojmująco zbędne w środowisku intensywnie przesyconym informacją. To ta szalona arystotelesowska żądza gromadzenia wciąż więcej i więcej informacji. Pojedynczy człowiek nie ma co marzyć, żeby przyswoić i w twórczy sposób przeprocesować całą tę informację. Ludzie stworzyli technologię i maszyny, które są tu znacznie precyzyjniejsze i potężniejsze.
Jak ciało ma funkcjonować w tym świecie maszyn? (…) Nie możemy już projektować technologii pod ciało, ponieważ technologia zaczyna pokonywać i wypierać ciało. Może więc nadszedł czas, by zaprojektować ciało pod maszyny. Musimy znaleźć sposób, by podkręcić technologię elektronicznych implantów w ciało i wzmocnić [augment] mózg. Musimy podłączyć go bezpośrednio do Sieci. Na razie nie da się tego zrobić; robimy to pośrednio, przez klawiatury i inne peryferia. Nie można się po prostu „wpiąć” do Sieci. A nie mówię tu o wizjach science fiction. Dla mnie te perspektywy są już oczywiste.
Q: Ciało rekombinowane oznacza poszerzenie naszych wrażliwości, naszej percepcji. Ale nasze zmysły są złączone z mózgiem, wszystko „wydarza się” w mózgu. Zatem samo posiadanie, powiedzmy, wzroku rentgenowskiego, nic nie da. Musielibyśmy zmienić także synapsy, połączenia w mózgu.
A: Nie zaczynajmy teraz rozdzielać mózgu i ciała. Ten konkretny byt biologiczny, z jego sieciami kinestetycznymi, rdzeniem kręgowym i mięśniami – jak w nim rodzi się ciekawość? Właśnie z tej orientacji ruchowej w świecie, z mobilności ciała. Chęć oddzielenia mózgu to dziedzictwo kartezjańskiego dualizmu. Myślenie w ten sposób nie jest już produktywne. Musimy myśleć o ciele sprzężonym z nowym technologicznym otoczeniem.
Jak oni się męczą! Jak łamią się, miażdżą, rozpruwają, rozbijają i zbijają na powrót. Jak pracują. Nad czym pracują? Nad swoimi ciałami.
Nie sportowcy wyczynowi. Nie arystokraci antyku. Nie gladiatorzy wojownicy myśliwi, nie kasty plemiona zawody.
My wszyscy.
Nigdy w historii praca nad własnym ciałem nie była tak powszechnym i kompulsywnym zajęciem ludzkości.
Jak możesz nie dostrzegać? Idziesz ulicą i widzisz.
Ujęli swoje ciała w pięść umysłu, w kleszcze woli, i robią z nimi, co chcą. Na siłowniach, w gabinetach chirurgów plastycznych, w dietach i maratonach kosmetyki, u fryzjerów, stylistów, krawców, u piercerów i tatuażystów, a wkrótce – u genetyków estetycznych. Nie ma granicy; granicę stanowią wyłącznie praktyczne zdolności przerabiania ciała, a one wzrastają z każdym rokiem.
Kiedy więc patrzysz w lustro na ten twór swojej woli, wyobraźni, determinacji, na ten obiekt, dzieło sztuki, przedmiot operacji myślowych wdrukowywanych potem w materię, to czy ten „ja” patrzący-kontrolujący, ten artysta ciała, który t w o r z y i o c e n i a – jest tym ciałem, czy raczej kimś całkowicie pozacielesnym, demiurgiem splecionym z czystej myśli?
Najpierw wartościowanie według atrakcyjności ciała uchodziło za nieetyczne i nieempatyczne, ponieważ na ciało nie mieliśmy wpływu, nie wybieraliśmy go, było nam dane od Boga (losu, natury).
Potem, dzisiaj – nie wypada tak wartościować, ponieważ choć wpływ mamy, wymaga on pieniędzy, toteż ciało i szerzej: wygląd – jest pochodną statusu materialnego i ludzie wartościujący wedle ciała nie różnią się od drapieżnych darwinistów ekonomicznych.
Ale ceny spadają, technologie tanieją, przerabianie ciała staje się coraz łatwiejsze, coraz naturalniejsze, począwszy od higieny osobistej, ubioru; coraz cieńsza tu granica między ciałem wirtualnym i ciałem fizycznym, i już za chwilę –
„Zadbaj o siebie! To nieuprzejme – być brzydkim”.
Najgłębszym wpływem pornografii na kulturę nie są rewolucje w savoir-vivrze sypialni, przesunięcie granicy intymności czy banalność piękna z „Playboya”, lecz photoshop wbudowany już na stałe w nasze oczy.
Powiada diabeł spod krzyża:
– Ja, ja, ja nimi rządzę, opętałem, zadałem obsesję ciała, że już się nie wyzwolą z uścisku materii, spod władzy dóbr i miar zmysłowych: przyjemności oczu, przyjemności uszu, przyjemności języka, przyjemności skóry, przyjemności żołądka, przyjemności lędźwi. W tym świecie żyją, o tym świecie myślą, temu światu służą.
Powiada asceta z krzyża:
– Ja, ja, ja nimi rządzę, oświeciłem, objawiłem prymat ducha, ujrzeli, że ciało jest jedynie przedmiotem, szatą umysłu, mogą zatem zrobić z nim, co chcą, widzą bowiem doskonale: ciało to nie ja, ja ciało jedynie noszę, zakładam tę szatę na czas bytowania ziemskiego, ale mógłbym inną, i choć z szaty całkiem wyjść nie przystoi, to nie ona mnie czyni człowiekiem, nie ona.
„Ani jedna część ciała człowieka nie pozostaje nietknięta, niezmieniona. (…) Od stóp do głów, i każdy rys twarzy człowieka, każda część jego ciała podlega modyfikacji, alteracji. Jest to ciągły, powtarzalny proces. Kluczowy dla gospodarki, stanowiący podstawę zróżnicowania międzyludzkiego i bezpośrednią fizyczną i psychologiczną rzeczywistość bycia człowiekiem. Od jedenastego czy dwunastego roku życia aż do śmierci człowiek poświęci mnóstwo czasu, pieniędzy i energii rzeźbieniu, depilowaniu, malowaniu i upachnianiu swego ciała. Tyleż powszechnie, co błędnie, twierdzi się, że transhumaniści poprzez zastosowanie technologii czynią karykaturę z człowieka, lecz wystarczy zapoznać się z etosem romantycznym, by pojąć, że transhumaniści dotarli do samej istoty doświadczenia człowieczeństwa”.
W tym cytacie z Woman Hating: A Radical Look at Sexuality (1974) wymieniłem „kobietę” na „człowieka”, a „transwestytę” na „transhumanistę”.
I wszystko się zgadza.
Kiedy po raz enty powraca w rozmowie standardowa teza o uwiądzie we współczesnym świecie wszelkich form męskości, podczas gdy kobiety, ach, kobiety, jakże się one unowocześniły i zaadaptowały! jak mądrze przeprogramowały i przezbroiły swoją tożsamość! – przypominają mi się tak samo rytualne narzekania na kobiet uprzedmiotowienie, na sprowadzenie ich do obiektu cielesnego, wyestetyzowanie ich cielesności aż do poziomu pornografii właśnie.
I nikomu nie przychodzi do głowy, że pierwsze stanowi właśnie s k u t e k drugiego.
Przewalczenie danej świadomości nie oznacza jej zero-jedynkowej negacji, lecz budujące włączenie w syntezę w następnym kroku dialektycznego menueta.
Tymczasem wszyscy powtarzają te same banały. Patrzą, a pozostają ślepi na prawdę.
Jak możesz nie dostrzegać? Idziesz ulicą i widzisz.
Mężczyzn czeka to samo co kobiety. Mężczyźni – czyli w sumie już cały rodzaj ludzki – odczuwają tę samą presję autokreacji, potęgowaną przez technologie modyfikacji ciała, z każdym rokiem coraz tańsze, głębsze i łatwiejsze.
W samych Stanach Zjednoczonych w 1997 roku wykonano 2,1 miliona zabiegów chirurgii plastycznej, a w 2011 już 9,2 miliona (wydając na nie prawie 10 miliardów dolarów).
Na pierwszym miejscu wśród operacji u kobiet plasuje się