ТОП просматриваемых книг сайта:
Policja. Ю Несбё
Читать онлайн.Название Policja
Год выпуска 0
isbn 9788327150813
Автор произведения Ю Несбё
Жанр Криминальные боевики
Серия Ślady Zbrodni
Издательство PDW
Ale oczywiście tego nie zrobił.
Dlaczego miałby go niszczyć? Mikael był jego najlepszym przyjacielem. Jedynym przyjacielem. I co by zyskał, mówiąc Ulli, że Mikael jest u Angeliki? Ulla mogła mieć każdego, kogo tylko chciała, a jego, Trulsa, nie zauważała. Dopóki chodziła z Mikaelem, miał przynajmniej szansę być blisko niej. Miał sposobność, ale nie miał motywu.
Wtedy.
– I jak, kolego?
Truls ujrzał tył własnej głowy w okrągłym plastikowym lusterku, które spedalony fryzjer trzymał w rękach.
Fryzura terrorysty. Samobójcy z bombą. Zachrumkał. Wstał, rzucił dwustukoronowy banknot na gazetę, żeby nie ryzykować kontaktu ręka-ręka. Wyszedł na marcowe powietrze, które wciąż niosło jedynie niepotwierdzoną plotkę o wiośnie. Zerknął na Budynek Policji. Kwarantanna. Ruszył w stronę stacji kolejki na Grønland. Strzyżenie trwało dziewięć i pół minuty. Uniósł głowę i poszedł szybciej. Do niczego mu się nie spieszyło. Do niczego. Właściwie coś miał. Ale to coś nie wymagało wiele. Tylko tego, czego nigdy mu nie brakowało: czasu na planowanie, nienawiści, gotowości na stracenie wszystkiego. Przejrzał się w szybie wystawy jednego z azjatyckich sklepików spożywczych w tej dzielnicy.
I stwierdził, że nareszcie wygląda tak jak ten, którym był naprawdę.
Gunnar Hagen siedział wpatrzony w tapetę na ścianie nad biurkiem i pustym fotelem komendanta. Patrzył na ciemniejsze miejsca po zdjęciach, które wisiały tam, odkąd sięgał pamięcią. Były to fotografie dawnych komendantów okręgowych i zapewne miały inspirować, ale Mikael Bellman najwyraźniej potrafił się obejść bez nich i ich inkwizytorskich, oceniających spojrzeń, którymi obrzucali swoich następców.
Hagen miał ochotę zabębnić o podłokietnik, ale żadnego podłokietnika nie było. Bellman wymienił też krzesła. Na twarde, niskie, drewniane.
Gunnar Hagen został wezwany, a kiedy przyszedł, sekretarka wprowadziła go tutaj i oświadczyła, że komendant zaraz przyjdzie.
Otworzyły się drzwi.
– Jesteś! – Bellman obszedł biurko i ciężko opadł na fotel. Ręce założył za głowę. – Coś nowego?
Hagen chrząknął. Wiedział, że Bellman wie, że nic nowego nie ma, ponieważ wydał polecenie informowania go na bieżąco o każdym najmniejszym ruchu w tych dwóch sprawach. Zatem nie dlatego Hagen został wezwany. Ale zrobił to, co mu polecono. Wyjaśnił, że nadal nie znaleziono śladów w żadnej z tych spraw traktowanych osobno ani też żadnych związków między nimi, oprócz tego, co było oczywiste, a mianowicie, że obie ofiary to policjanci, do zbrodni doszło w miejscach, w których już wcześniej popełniono niewyjaśnione zabójstwa, a ofiary uczestniczyły w śledztwach.
W połowie wypowiedzi Hagena Bellman podniósł się i stanął przy oknie, odwrócony do swojego podwładnego plecami. Zakołysał się na piętach. Jeszcze przez chwilę udawał, że słucha, po czym mu przerwał:
– Musisz się z tym uporać, Hagen.
Gunnar Hagen urwał. Czekał na dalszy ciąg.
Bellman się odwrócił. Białe plamki pigmentowe na jego twarzy poczerwieniały.
– No i jestem zobligowany do poruszenia innej kwestii. Najwyraźniej priorytetem dla ciebie jest utrzymywanie całodobowej ochrony w Szpitalu Centralnym, podczas gdy giną uczciwi policjanci. Nie powinieneś zaangażować w śledztwo wszelkich możliwych sił?
Hagen spojrzał zdziwiony.
– Nie wykorzystujemy do tego moich ludzi, tylko funkcjonariuszy z posterunku Centrum i studentów z Wyższej Szkoły Policyjnej na praktyce. Nie uważam, żeby śledztwo na tym cierpiało, Mikael.
– Nie? Mimo wszystko chciałbym, żebyś jeszcze raz rozważył sprawę tej ochrony. Nie widzę żadnego bezpośredniego zagrożenia. Nie sądzę, żeby ktoś miał zabić tego pacjenta po tak długim czasie. A poza tym i tak wiadomo, że on nie będzie w stanie zeznawać.
– Lekarze mówią, że są pewne oznaki poprawy.
– Ta sprawa już nie ma priorytetu. – Odpowiedź komendanta padła szybko, niemal ze złością. Bellman zaraz jednak zaczerpnął powietrza i włączył swój czarujący uśmiech. – Ale oczywiście decyzja o kontynuowaniu ochrony należy do ciebie. Ja się w ogóle w to nie wtrącam, jasne?
Hagen chciał odruchowo zaprzeczyć, ale zdołał się powstrzymać i tylko krótko skinął głową, usiłując się domyślić, o co Bellmanowi tak naprawdę chodzi.
– No to świetnie. – Mikael klasnął w dłonie, jakby dawał sygnał, że audiencja skończona. Hagen już miał wstać, równie zdezorientowany jak wtedy, kiedy przyszedł. Nie ruszył się jednak.
– Mamy zamiar wypróbować inny sposób działania.
– Tak?
– Tak – powiedział Hagen. – Podzielić grupę śledczą na kilka mniejszych podgrup.
– Po co?
– Żeby stworzyć więcej przestrzeni dla rozmaitych pomysłów. Duże grupy mają siłę działania, ale nie bardzo nadają się do myślenia wykraczającego poza podręcznik.
– A tu trzeba myśleć… wykraczając poza podręcznik?
Hagen udał, że nie wyczuł sarkazmu. Jako były śledczy specjalizujący się w zabójstwach Bellman rzecz jasna świetnie znał to zjawisko: duża grupa zakleszcza się w punktach wyjścia, przypuszczenia się powtarzają, zmieniają się w fakty i ludzie tracą zdolność wysnuwania alternatywnych hipotez. Mimo to Bellman pokręcił głową.
– Praca w małych zespołach oznacza utratę efektywności, Hagen. Odpowiedzialność się rozdrabnia, ludzie depczą sobie po palcach i kilka razy wykonują tę samą robotę. Duża, dobrze skoordynowana grupa śledcza to zawsze najlepsze rozwiązanie. Przynajmniej dopóki kieruje nią dobry, silny przywódca…
Hagen wyczuł nierówności na trzonowcach, kiedy zacisnął zęby z nadzieją, że skutek insynuacji Bellmana nie uwidocznił się na jego twarzy.
– Ale…
– Kiedy przywódca zaczyna zmieniać taktykę, łatwo to odczytać jako desperację i prawie przyznanie się do tego, że już mu się nie powiodło.
– Ale nam się naprawdę nie powiodło, Mikael. Jest