Скачать книгу

co robić po meczu.

      Zabrzmiało to jak zaproszenie. Czy ja w ogóle mam ochotę pójść z nią na imprezę? Cholera jasna, a czemu by nie? Trisha nie była mną zainteresowana. Co ja gadam, przecież ona nie chciała na mnie nawet spojrzeć, tak mnie nie cierpiała.

      – Będzie impreza na plaży. Z ogniskiem. Nieważne, czy wygramy, czy nie. Ale raczej wygramy – dorzuciłem.

      Dziewczyna przygryzła dolną wargę, a potem ścisnęła ramionami piersi, żeby wyeksponować biust. Znałem dobrze tę sztuczkę i doceniałem jej starania.

      – Nie chcę iść tam sama.

      Dewayne chrząknął, próbując stłumić śmiech. Reakcja Noah była do bólu przewidywalna. To było coś, do czego byłem przyzwyczajony i co dobrze znałem. Może właśnie tak powinno być. Po co uganiać się za dziewczyną, która nie jest mną zainteresowana, skoro jest tyle innych chętnych, praktycznie na wyciągnięcie ręki?

      Pochyliłem się w przód nad ławką i wgapiłem w biust Noah, do czego tak usilnie starała się mnie zachęcić.

      – Chyba mogę to dla ciebie załatwić – odparłem, nie podnosząc wzroku. – Spotkajmy się po meczu przy szatni.

      Dziewczyna zadrżała na całym ciele, a ja poczułem, że znów znalazłem się na znajomym gruncie.

      – W porządku. Możemy pojechać moim nowym wozem. Dodge charger, niezła rakieta. Dam ci poprowadzić.

      Martwiłem się wcześniej, skąd wziąć na dziś samochód, bo nie mogłem pożyczyć pikapa ojca. No i proszę, problem rozwiązany. Uniosłem głowę i szeroko uśmiechnięty spojrzałem w piwne oczy Noah, pełne entuzjazmu i zainteresowania.

      – Brzmi nieźle, skarbie.

      – Wracasz do formy – stwierdził przeciągle Dewayne.

      Udałem, że go nie słyszę. Wyciągnąłem rękę i założyłem pasmo włosów Noah za jej ucho, a potem mrugnąłem do niej porozumiewawczo. Dosłownie zmiękła jak wosk, dokładnie tak, jak się spodziewałem.

      Ten podryw był o wiele, wiele łatwiejszy.

      Tylko dlaczego w ogóle mnie nie cieszył?

      – Rozdział XII –

      Trisha

      Riley wyciągnęła rękę i pierwsza otworzyła drzwi do stołówki, zanim zdążyłam sięgnąć do klamki.

      – Chodźmy coś zjeść! – powiedziała pogodnym tonem.

      Racja, umierałam z głodu. Rankiem, kiedy wybieraliśmy się z Kritem do szkoły, z sypialni Fandory wyłonił się jej nowy facet. Prześlizgnął się wzrokiem po moim ciele i momentalnie na jego twarz wpełzł obleśny uśmieszek, jaki już nieraz widywałam u kochasiów macochy.

      – Fandora nie wspominała, że ma tak piekielnie seksowną córeczkę – usłyszałam jego jakże inteligentną uwagę.

      – A przy tym nieletnią. Prokurator się kłania – rzuciłam ostrzegawczym tonem i popędziłam do drzwi razem z Kritem. On miał to szczęście, że przed wyjściem zdążył zjeść miskę płatków. Mnie już się nie udało, bo nadal poruszałam się wolno i ostrożnie, więc przygotowania do wyjścia zajęły mi więcej czasu niż zwykle.

      – Przychodzisz dziś na mecz? – chciała wiedzieć Riley.

      Od rana cała szkoła huczała tylko o naszych futbolistach. Niedobrze mi się robiło, kiedy musiałam tego słuchać. We wszystkich rozmowach przewijało się imię Rocka. Podobno miał przesiedzieć pierwsze pięć minut na ławce, więc nic dziwnego, że wszyscy wpadli w panikę.

      Czułam z tego powodu wyrzuty sumienia, ale niepotrzebnie. Przecież nie prosiłam Rocka, żeby do nas przyjeżdżał i przez to opuścił trening. Zrobił to z własnej woli. Dzisiaj wyraźnie się pilnował i nie próbował mnie zagadywać.

      Kiedy wysiadałam rano ze szkolnego autobusu, byłam prawie pewna, że będzie na mnie czekał, ale się pomyliłam. Widocznie wziął sobie do serca moje wczorajsze słowa i doszedł do wniosku, że nie warto tracić na mnie czasu.

      – Raczej nie – odparłam, stając w kolejce do bufetu.

      Fandora złożyła w szkole wniosek o darmowy obiad dla Krita, ale oczywiście nie pomyślała o mnie. Na szczęście szkolny system dodał mnie automatycznie do listy, ponieważ byliśmy z Kritem rodzeństwem. Nigdy się jej do tego nie przyznałam, bo bałam się, że dam jej tym pretekst, by kolejny raz wyładować na mnie złość.

      – Możesz pojechać ze mną – zaproponowała Riley z nadzieją w głosie.

      I zostawić Krita w domu? Samego z macochą? Nie ma mowy. Na pewno nie teraz, gdy po naszej przyczepie kręci się jakiś obcy facet.

      – Nie mogę dziś wyjść – odparłam, licząc, że przyjaciółka nie będzie dłużej mnie nagabywać.

      Riley głęboko westchnęła.

      – Rozumiem. Widzę, że nie ma szans, że ty i Rock będziecie parą. Kibicowałam ci, ale wygląda na to, że on się przerzucił na Noah – sarknęła. – Można się było tego spodziewać. Zobacz, jak ona się do niego klei.

      Odruchowo odwróciłam głowę we wskazanym przez Riley kierunku, choć wcale nie zamierzałam tego zrobić. Może chciałam w ten sposób udowodnić sobie, że nie myliłam się co do Rocka Taylora. Zobaczyłam go rozpartego przy stoliku futbolistów z miną króla życia. Na jego ramieniu wisiała Noah Miller, zaśmiewając się z każdego jego słowa. Dookoła siedziała reszta kolegów, każdy z dziewczyną w typie Noah u boku lub na kolanach. Ten widok ani trochę mnie nie zaskoczył. Niczego innego się nie spodziewałam po Rocku Taylorze.

      Na jego twarzy gościł zadowolony uśmiech, jakby nie miał absolutnie żadnych zmartwień. Noah przywarła biustem do jego ramienia, oplatając swoimi długimi nogami jego nogi, jakby bała się, że zaraz jej zwieje. Rock pochylił głowę do jej ucha i wtedy nasze spojrzenia się spotkały.

      Zawahał się na moment i w jego oczach pojawił się dziwny błysk. Zaraz jednak się zreflektował i skupił uwagę z powrotem na Noah, która zalotnie zachichotała.

      Ble i jeszcze raz ble.

      – Zawsze był szybki. Lubi łatwe dziewczyny – powiedziałam do Riley, pilnując się, żeby w moim głosie nie pobrzmiewała nuta zazdrości.

      Riley w pierwszej chwili w ogóle się nie odezwała. Byłam jej za to wdzięczna, bo zastanowiło mnie, że na widok Rocka poczułam ukłucie w sercu. Przecież nigdy nie byliśmy razem. Dlaczego więc tak mnie dotknęło to, że zobaczyłam go razem z Noah?

      – Mhm… Ale przez chwilę miałam nadzieję, że on nie jest taki jak wszyscy inni – odezwała się w końcu Riley.

      – Ja też – wyrwało mi się szeptem, zanim zdążyłam pomyśleć.

      Riley ścisnęła lekko moje ramię.

      – Jesteś od niej o wiele ładniejsza. I masz klasę. Rock nie wie, co traci.

      Łzy zapiekły mnie pod powiekami, choć bardzo starałam się nie okazywać uczuć. Riley był dobrą przyjaciółką i starała się poprawić mi nastrój. Żałosne, że nawet najmniejszy dowód troski czy sympatii momentalnie mnie rozczulał. Nic dziwnego, doznałam ich w życiu tak mało, że za każdym razem natychmiast zbierało mi się na płacz.

      – Przychodzicie dziś na mecz – oznajmił Davey Marks, wpychając się obok nas do kolejki. Objął ramieniem Riley i posłał mi szeroki uśmiech. – Obie. Nie mam zamiaru oglądać tego barbarzyńskiego, przesyconego testosteronem widowiska samotnie.

      Davey był

Скачать книгу