Скачать книгу

      Proctor skinęła głową.

      – Dobrze. Chce, żebyśmy wlecieli.

      Trzej marines popatrzyli na nią wstrząśnięci.

      – Ma’am? – odezwał się komandor Carson.

      – Słyszeliście, komandorze. Stanowisko broni… ten wielki otwór w powierzchni, z którego strzela promień Tytana, ma tylko kilometr średnicy. Ta dziura prawie sześć. Więcej niż trzeba, żeby zmieścił się w niej okręt. To zaproszenie.

      Proctor widziała niedowierzanie i nieufność na twarzach marines, ale trzeba przyznać, że szybko wzięli się w garść i zabrali do pracy. Niedługo potem „Wyzwanie” znalazło się przed ogromnym włazem i zanurzyło się w pole grawitacyjne Tytana. Porucznik Case wskazał na ekran.

      – Ma’am, co powinniśmy zrobić, gdyby okazało się, że to kolejne stanowisko broni?

      Proctor założyła nogę na nogę i wzruszyła ramionami.

      – Unik.

      Komandor Carson zdusił śmiech. Wszyscy przyglądali się w napięciu, jak otwór rośnie, dopóki nie wypełnił całego ekranu. W głębi Proctor dostrzegła słabą poświatę, może w odległości dwudziestu lub trzydziestu kilometrów, jednak nie udało się jej wychwycić żadnych szczegółów.

      – Ma’am! Odbieram kod czerwony, przekaz metaprzestrzenny, najwyższy priorytet! – zameldował porucznik Davenport.

      – Skąd?

      – Z Brytanii. Została zaatakowana. Trzy okręty Roju.

      Proctor poczuła, że krew odpływa jej z twarzy.

      – Nie… – wyszeptała. Tylu ludzi. W zeszłym tygodniu na Nowym Dublinie zginęły miliony. A na Brytanii żyło osiem miliardów. Osiem miliardów mieszkańców czołowego ośrodka kultury, sztuki i handlu czekała tak okrutna śmierć?

      Trzeba było coś zrobić. Pomóc. Ludzie liczyli na Proctor.

      Ale jak miałaby pomóc? Przecież jeden malutki okręt nic nie poradzi w starciu z trzema monstrami Roju!

      – Pani admirał… mam dziwne odczyty z księżyca…

      „Wyzwanie” prawie wleciało już w gigantyczny otwór. Znajdowało się zaledwie kilometr od krawędzi. I zdaje się, że Tim podjął decyzję za Proctor – w oślepiającym błysku Tytan zniknął.

      Uderzenie pola kwantowego zakołysało okrętem. Znajdował się blisko, gdy księżyc wykonał skok, a rozchodząca się fala wywołała katastrofalną interakcję ze wszystkimi generatorami pola na kadłubie. Wskaźniki na konsoli dowodzenia rozbłysły czerwienią. Wszędzie pojawiło się mnóstwo alarmów. Systemy pokładowe przestały działać. Proctor kilka razy znajdowała się zbyt blisko jednostek, które wykonały skok kwantowy, i skutki zawsze były nieprzyjemne.

      Jednak tym razem w przestrzeń kwantową wszedł cały księżyc. Interferencja systemów na taką skalę była niszczycielska, zwłaszcza jeśli generatory pola kwantowego na okręcie znajdowały się w fazie zbliżonej do tych z Tytana.

      – Za nim – rozkazała Proctor. Miała jeszcze nadzieję, że nie jest tak źle.

      – Ma’am, nigdzie nie ruszymy… i chyba za parę minut będzie po nas.

      Popatrzyła na Carsona.

      – Co? Dlaczego?

      – Wstrząs przeciążył nie tylko generatory pola kwantowego. Niektóre się naładowały i zaiskrzyły, a to przesłało sporo energii do reaktorów i doprowadziło do kaskadowej awarii zabezpieczeń. Systemy chłodzące też zdechły i… cóż, nie jestem specem od antymaterii, ale to mi wygląda na anihilację w toku.

      Proctor zerwała się z fotela i podbiegła do wyjścia. Carson stanął przed nią.

      – Kurwa, z drogi!

      – Pani admirał, zejście tam to pewna śmierć. Trudno określić, jak wysoka radiacja panuje na dole.

      – Jeżeli tam nie dotrę, i tak wszyscy zginiemy. Z drogi!

      – Pani admirał, nalegam, żebyśmy udali się do kapsuł ratunkowych. – Praktycznie zaczął ją popychać na tył mostka, gdzie znajdowały się cztery włazy, ich jedyna nadzieja na przeżycie.

      I właśnie w tym momencie otworzyły się drzwi. W progu ukazała się smukła sylwetka.

      Kobieta z bronią wymierzoną prosto w admirał Proctor.

      – Nie zamierzałaś chyba wyskoczyć z pokładu beze mnie, prawda? – uśmiechnęła się Fiona Liu. – Och, Shelby, co by sobie Danny pomyślał?

      ROZDZIAŁ 6

      W pobliżu Brytanii

      Wewnątrz jednostki Roju

      Mostek OZF „Niepodległość”

      „Niepodległością” szarpnęło tak mocno, że kilka paneli sufitowych mostka spadło z hukiem na podłogę. Volz zerknął nerwowo na swoją konsolę.

      – Chorąży, dopasuj się lepiej do ich profilu przyśpieszenia!

      Riisa zaklęła pod nosem, jednak zbyt cicho, aby usłyszeć poszczególne słowa.

      – Staram się, kapitanie.

      – Staraj się bardziej, do cholery. Poprzednie zderzenie zmiotło nam baterię dział magnetycznych ze sterburty.

      Problem z okrętem lecącym wewnątrz innego polegał na tym, że kiedy zewnętrzna jednostka postanowiła zmienić kurs, ta wewnątrz mogła obić się o ścianę zamkniętej przestrzeni. „Niepodległość” wcześniej uderzyła w wielką wyrwę, którą sama wybiła od środka w pancerzu jednostki Roju. Wyrwa nadal żarzyła się czerwono po niszczycielskiej detonacji ładunku antymaterii.

      – Chorąży, podłącz sensory pozycyjne do autotranslatora, a potem przekaż mi sterowanie…

      – Co, do kur… – Riisa nie dokończyła.

      Volz pochylił się do ekscentrycznego oficera łączności.

      – Poruczniku, nie ma czasu. Zadziała? Tak czy nie? Mów.

      Qwerty wytrzeszczył oczy, ale zaraz się opanował i wyprostował.

      – Tak.

      Volz skinął na Riisę.

      – Wykonać, chorąży.

      Nawigator z niedowierzaniem pokręciła głową.

      – Przyjęłam.

      Wydawało się, że palce Qwerty’ego rozmyły się nad klawiaturą. Minęło dziesięć sekund, potem dwadzieścia…

      – Poruczniku, jeżeli nic nie możesz zrobić, oddaj stery i spróbujmy jakoś się ustawić…

      – Mam! Przekazuję ci wzmocniony sygnał, Riisa. Przełącz go bezpośrednio do napędu.

      Riisa znowu wymamrotała pod nosem kilka przekleństw, ale wykonała polecenie, a potem zamrugała.

      – Cholera jasna, jak to zrobiłeś?

      – Autotranslator ma śliczny, mały algorytm, który ściąga wzorcowy sygnał i używa kolejnego algorytmu, aby przewidzieć, co się stanie. Zaburza sygnał przychodzący, potem go analizuje ponownie, aby…

      – Wystarczy, poruczniku. Riisa, udało się? – Volz popatrzył na swoją nawigator. Z twarzy młodej kobiety nie schodził wyraz niedowierzania.

      – Yyy…

Скачать книгу