Скачать книгу

dwupokojowy półapartament z lodówką i z telewizorem. W dużym pokoju, który pretendował do miana salonu, znajdował się zestaw mebli wypoczynkowych, w jego skład wchodziła kanapa i dwa głębokie fotele. Mały pokój był sypialnią z dwoma łóżkami, dwoma szafkami nocnymi i szafą wnękową z dużym lustrem po wewnętrznej stronie drzwi.

      – Co najpierw – kąpiel czy jedzenie? – zapytała Nastia, zdejmując kurtkę i buty.

      – Kąpiel, ale nie mam w co się przebrać.

      – To żaden problem.

      Podeszła do telefonu i zadzwoniła do recepcjonistki na piętrze. Ta pojawiła się chwilę później z gorącym samowarem.

      – Woda właśnie się zagotowała – oznajmiła. – Napijcie się państwo gorącej herbaty, żeby się rozgrzać.

      – Jelizawieto Maksimowno, Paweł potrzebuje ubrania. Da się coś załatwić?

      – Oczywiście. – Recepcjonistka skinęła głową. – Poproszę o listę, niedaleko jest sklep, można w nim wszystko kupić.

      Nastia szybko sporządziła wykaz najpotrzebniejszych rzeczy i wręczyła Jelizawiecie Maksimownie kartkę wyrwaną z notesu oraz pieniądze. Kobieta posłała Pawłowi zaciekawione spojrzenie, on jednak stał z boku i milczał, jakby nie chodziło w ogóle o niego, a ubranie było potrzebne komuś innemu.

      Gdy za recepcjonistką zamknęły się drzwi, Saulak w milczeniu przeciął pokój i skrył się w łazience. Nastia usłyszała, jak odkręcił wodę, i nasłuchiwała, kiedy szczęknie zasuwka przy drzwiach. Ale się nie doczekała. Po pewnym czasie szum wody ustał i Nastia się domyśliła, że Saulak leży już w wannie. Podeszła do drzwi i delikatnie zapukała.

      – Paweł, wszystko w porządku?

      – Tak – usłyszała w odpowiedzi.

      – Zamknął się pan?

      – Nie.

      – Dlaczego?

      – Dlatego. Pani przecież tutaj nie wejdzie.

      – Nie wejdę – przyznała. – A zresztą nie wiem. Może wejdę. Nie przeszkadza to panu?

      – Wcale. Nie zobaczy pani niczego nowego ani niezwykłego.

      – To prawda. – Nastia się uśmiechnęła. – Wszyscy faceci wyglądają tak samo. Zresztą kobiety też. Wie pan, w dzieciństwie często chorowałam, rodzice wciąż zabierali mnie do różnych lekarzy, a ja zupełnie przestałam się wstydzić, że rozbieram się przy nieznajomych mężczyznach, bo bardzo szybko zrozumiałam, że żaden nie zobaczy nic nowego. Aha, nie zdążyłam panu powiedzieć, że na półce są dwie butelki, na pierwszy rzut oka identyczne, ale w jednej jest szampon, a w drugiej balsam – niech się pan nie pomyli.

      – Umiem czytać.

      – Ale napisy nie są po rosyjsku.

      – Nie szkodzi, przeczytam.

      – Szczęściarz z pana. A ja nie znam języków obcych. Ma pan ochotę napić się czegoś?

      – Nie.

      – Jak pan chce.

      Nastia wróciła do pokoju, zrobiła sobie kawę i usiadła na kanapie z podwiniętymi nogami. Ciężka sprawa z tym Saulakiem, zamknięty, nierozmowny, nic go nie interesuje. To ostatnie jest najgorsze. Cała operacja opiera się na tym, że on i jego prześladowcy okażą zwyczajną ciekawość, że zaintryguje ich to, co niezrozumiałe i nieznane. Wygląda jednak na to, że ciekawość jest obca naturze Saulaka.

      No cóż, można się trochę odprężyć. Póki Jelizawieta nie przyniesie ubrania, Paweł nie wyjdzie z wanny. Nastia wyciągnęła się na kanapie, umieszczając popielniczkę na piersi i sięgając po papierosa. Pieniądze mają czarodziejską moc! Sto dolarów wsunięte zarządcy hotelu sprawiło, że Nastia dostała dwupokojowy półapartament. Kolejny banknot trafił do rąk Jelizawiety, dzięki czemu kobieta nie robiła przeszkód, żeby w pokoju Nasti zamieszkał jej znajomy, nie dopełniając żadnych formalności. Saulak chyba będzie słono kosztował generała Minajewa. Niejedno jeszcze przed nimi… Szykują się niemałe wydatki.

      Nastia zerknęła na zegarek – wpół do pierwszej. Pora zadzwonić do Korotkowa. Miał siedzieć kamieniem w swoim pokoju i czekać na jej telefon.

      – No i jak? – zapytał z niepokojem.

      – Na razie w porządku. Odebrałam i przywiozłam.

      – Ktoś się nim interesował?

      – I to jeszcze jak. Na mój gust dwie ekipy. Para w samochodzie i jakiś ciekawski, który przyszedł pieszo. Odprowadzili nas aż do hotelu.

      – Gdzie on teraz jest?

      – W łazience. Moczy się.

      – Co to za typ?

      – Skomplikowany. Boję się, że sobie z nim nie poradzę.

      – Ale nie domyślił się, kim jesteś?

      – Mam nadzieję, że nie. Najdziwniejsze jest to, że w ogóle go to nie interesuje. Chyba mu wszystko jedno.

      – To niemożliwe.

      – Wiem. Dobra, spotkamy się w restauracji za dwie godziny. Wtedy go sobie obejrzysz.

      Jelizawieta Maksimowna przyniosła solidnych rozmiarów paczkę z zamówionym ubraniem.

      – Proszę, jest wszystko, o co pani prosiła – powiedziała. – I reszta.

      – Nie trzeba. – Nastia się uśmiechnęła. – Proszę zatrzymać.

      – Dziękuję. – Kobieta błysnęła złotymi zębami, pośpiesznie chowając pieniądze do kieszeni. – Może załatwić coś jeszcze?

      – Na razie dziękuję.

      Nastia zamknęła za nią drzwi i zapukała do łazienki.

      – Paweł, jest już ubranie. Kładę paczkę pod drzwiami.

      – Dobrze – rozległo się w odpowiedzi.

      Nastia umieściła paczkę na podłodze i ruszyła do sypialni. Ona też musi się przebrać. Otworzyła torbę podróżną, wyjęła kosmetyczkę, pantofle i ładny puszysty sweter, z wieszaka w szafie zdjęła klasyczne czarne spodnie i mimo woli się skrzywiła. Najlepiej czuła się w dżinsach i adidasach, ale sprawa to sprawa, nie ma wyjścia. Wciągnęła spodnie i sweter, wsunęła nogi w modne wąskie pantofle i zajęła się twarzą. Dobiegające z salonu odgłosy świadczyły o tym, że Paweł wreszcie wyszedł z łazienki. Ciekawe, czy prześladowcy już dotarli do Jelizawiety. Pewnie dotarli i teraz z niedowierzaniem trawią informację, którą z niej wyciągnęli: Pawła odebrała zwariowana milionerka. Nie szkodzi, niech trawią, to zajmie im trochę czasu.

      Nastia z satysfakcją obejrzała się w lustrze. Teraz tylko mgliście przypomina tamtą zmarzniętą kobietę z czerwonym nosem, która czekała na Pawła za murami kolonii. Ciepło oraz umiejętnie nałożony róż sprawiły, że twarz lekko się zarumieniła, a podkreślone oczy stały się duże i wyraziste. Poprawiła włosy i zdecydowanym krokiem wyszła z sypialni.

      – Jak ubranie? – zapytała. – Wszystko pasuje?

      Saulak też wyglądał lepiej. Wydawał się mniej znużony, nowe spodnie doskonale leżały na wąskich biodrach. Stał przy oknie plecami do Nasti i nawet się nie odwrócił na dźwięk jej głosu.

      – Tak, dziękuję.

      – Za pół godziny zejdziemy na obiad. Jest pan głodny?

      – Nie.

      – A ja zjadłabym konia z kopytami.

Скачать книгу