Скачать книгу

– Nan spojrzała na Kitt. – Był do ciebie telefon. Od jakiegoś starego znajomego. Powiedział, że zadzwoni później.

      Kitt zmarszczyła brwi. Nie spodziewała się żadnego telefonu.

      – Przedstawił się?

      – Nie, ale mówił o sobie Orzeszek. Już nie może się doczekać, kiedy zobaczy cię w telewizji.

      Kitt nic nie powiedziała, ale aż zatrzęsła się z gniewu. Miała już dość tego psychola. Po chwili w gabinecie Sala pojawili się wezwani policjanci.

      – Mężczyzna, który podaje się za Mordercę Śpiących Aniołków, znowu kontaktował się z Kitt – zaczął Sal. – Tym razem zadzwonił na jej komórkę. Może opowiesz wszystkim o tej rozmowie – dodał, zwracając na nią spojrzenie.

      Zdała dokładną relację, pomijając jedynie szczegóły dotyczące nocy, kiedy go śledziła.

      – Powiedział, że będzie się przedstawiał jako Orzeszek – zakończyła.

      Sal spojrzał na nią ostro.

      – Przecież tak mówiliście do córki!

      Kitt z najwyższym trudem wzięła się w garść.

      – Tak – potwierdziła. – Zresztą dziś rano dzwonił również do pracy. – Podała mu kartkę z informacją. – Dostałam to od Nan.

      Sal zaklął, a ona spojrzała na pozostałych policjantów.

      – Wie bardzo dużo o tamtym śledztwie. Nie mógłby znać tylu szczegółów, gdyby nie był mordercą.

      – Poprzednio wspomniał też coś o przestępstwach doskonałych – mruknęła M.C. – To musi być dla niego ważne.

      – Jest bardzo zarozumiały – dodała Kitt. – Wkurza go, że tamten go naśladuje.

      – Tak, zarozumiały i sprytny – zauważył White.

      – Przynajmniej we własnym mniemaniu – powiedziała M.C.

      Kitt milczała przez chwilę.

      – Spytałam, czy wie, kim jest jego naśladowca. – Rozejrzała się dookoła. – Powiedział, że bardzo możliwe.

      Sal ułożył palce w piramidkę.

      – Jak myślisz, czy on naprawdę wie, czy tylko się domyśla?

      – Trudno powiedzieć, ale chyba wie.

      – Traktuje to jak zabawę – zauważyła Riggio. – Sam to zresztą powiedział.

      – Tak, dla niego to rodzaj gry.

      – Jeśli naśladowca popełni błąd, jak twierdzi Orzeszek, to łatwiej będzie go złapać.

      Kitt skrzywiła się, słysząc przydomek córki z ust Riggio, ale dobrze rozumiała, że musi się do tego przyzwyczaić.

      – Zginie kolejna dziewczynka – szepnął White. – Tak właśnie powiedział. A potem może następna…

      Kitt chrząknęła i raz jeszcze rozejrzała się dookoła.

      – Zapominamy o jednej rzeczy. Jeśli przyjmiemy, że mówi prawdę, to mamy do czynienia z dwoma mordercami, a nie z jednym.

      Zebrani siedzieli chwilę pogrążeni w milczeniu. Jakby potrzebowali czasu na zrozumienie sensu jej słów. W końcu sierżant Haas zwrócił się do zwierzchnika:

      – Co robimy, Sal?

      – Musimy grać według jego zasad.

      Porucznik Riggio aż podskoczyła na krześle.

      – Przepraszam, szefie, ale nie mogę się z tym zgodzić.

      Sal spojrzał na nią twardo.

      – Dzwonił dziś rano i powiedział, że aż drży z niecierpliwości, by wreszcie zobaczyć Kitt w telewizji.

      – W telewizji? – zdziwił się White. – O co mu chodziło?

      – O konferencję prasową – wyjaśnił Sal. – Chce potwierdzenia, że Kitt prowadzi to śledztwo.

      Riggio znowu poruszyła się niespokojnie na swoim miejscu.

      – Hm, zebrał o niej sporo informacji. Zadał sobie wiele trudu. – Spojrzała na Kitt. – Ciekawe dlaczego?

      – Nie mam pojęcia. – Kitt wzruszyła ramionami.

      – Może więc warto się dowiedzieć.

      – Jasne – stwierdził Sal i spojrzał na podwładnych. – Tom, muszę cię czasowo wyłączyć z tej sprawy. Poprowadzi ją Kitt, a M.C. będzie jej pomagać.

      – Pomagać? Ale przecież to moja sprawa – zaprotestowała Riggio. – Niech ona mi pomaga. Nie zamierzam…

      – To moja ostateczna decyzja. Bardzo mi przykro, M.C. – Zwrócił się do Kitt: – Poradzisz sobie? Pamiętaj, że dopiero się zaczęło, a on już gra na twoich uczuciach, używa pieszczotliwego przydomka twojej córki.

      – Tak, poradzę sobie.

      Sal skinął głową, jakby spodziewał się takiej odpowiedzi.

      – Dobrze, wobec tego do roboty. Zwołajcie konferencję prasową na popołudnie. Podajecie wyłącznie informacje na temat obecnie prowadzonego śledztwa.

      Wyszli z biura. Kiedy znalazły się w bezpiecznej odległości, Kitt przytrzymała M.C. za łokieć.

      – To jest naprawdę ciężka sprawa. Musimy współpracować – powiedziała.

      – Po co mnie pouczasz? Wiem, co mam robić.

      – Miło mi to słyszeć.

      – A tak swoją drogą, czy naprawdę uważasz, że będziesz w stanie poprowadzić to śledztwo?

      – Jest tak, jak powiedziałam Salowi.

      M.C. pokręciła głową.

      – Wiesz chyba, co to znaczy? Ten ciągły nacisk ze strony szefów, dziennikarze, którzy nie spoczną, dopóki nie wyduszą z ciebie jakiejś informacji. Pamiętaj, że chodzi o najpoważniejszą sprawę w historii Rockford!

      Kitt nawet nie drgnęła, chociaż zrobiło jej się nieprzyjemnie na myśl o tym, co ją czeka.

      – Poradzę sobie – powtórzyła z uporem.

      Koleżanka pochyliła się w jej stronę.

      – A skoro powiedziałaś o współpracy, pamiętaj, że potrzebuję kogoś, kto będzie mnie chronił. Kogoś niezawodnego.

      – Nie zawiodę – zapewniła ją Kitt. – Możesz mi zaufać.

      – Jakoś trudno mi w to uwierzyć.

      – Zapewniam, będę cię ubezpieczać lepiej niż ktokolwiek inny.

      Riggio pozostawiła te słowa bez komentarza. Skinęła tylko lekko głową i odeszła. Kitt nie winiła jej za brak zaufania. Czy ona zdałaby się na partnera, który przeszedł załamanie nerwowe i był zaleczonym alkoholikiem? Czy chciałaby pracować z kimś takim?

      Do licha, nie!

      Jednak to nie ona rozdawała karty, to morderca wciągnął ją do gry. Wybrał ją, a ona musiała przystać na jego warunki.

      Mogła co prawda odmówić albo tylko udawać, że prowadzi śledztwo, nie czułaby się jednak z tym dobrze. Chciała zająć się tą sprawą od momentu, kiedy dowiedziała się o ostatnim morderstwie.

      Czy podjęła słuszną decyzję? Czy może kierowała się jedynie względami osobistymi, co nie rokowałoby najlepiej dla śledztwa?

      Musiała o tym z kimś pogadać. Natychmiast pomyślała

Скачать книгу