ТОП просматриваемых книг сайта:
.
Читать онлайн.– Dobrze – w głosie Pierce’a zabrzmiały szorstkie nuty.
Wybrał trzydziestu pilotów, których nazwiska zaczynały się na litery od A do H w kolejności alfabetycznej.
– Przesyłam rozkazy.
– Dziękuję, komandorze. Proctor, bez odbioru.
Pierce wprowadził do komputera instrukcje, aby otworzyć kanał łączności do wybranych pilotów.
– Jeżeli mnie słyszycie, to znaczy, że zostaliście wybrani do ataku Omega. Wykonać bezzwłocznie. Maksymalne przyspieszenie w kierunku superpancernika na współrzędnych piętnaście przecinek dwa. Przed uderzeniem wystrzelać amunicję działek i torpedy.
Wyłączył komunikator i osunął się w fotel. Jego adiutanci, porucznik Schwitzer i chorąży Spiriti, posłali mu wymowne, ponure spojrzenia. Wszyscy wiedzieli, że w normalnej walce straty wyniosłyby co najmniej trzydziestu pilotów, ale czuli się podle, jakby dopuścili się nieludzkiej zbrodni. Pierce nie mógł się pozbyć wrażenia, że z każdym kolejnym atakiem Omega traci cząstkę własnego człowieczeństwa.
Spojrzał na fotografię, na której z żoną i dwoma synami uśmiechał się do kamery w lesie, gdzieś w Yorku. O to walczył. Tylko to trzymało go przy życiu.
Może jakimś cudem uda się zwyciężyć. Ale również cudem będzie, jeśli walczący nie postradają przy tym dusz.
ROZDZIAŁ 11
Sektor Britannia, Indira
Mostek OZF „Wojownik”
Granger popatrzył na odczyty detektorów i wyczekał na odpowiedni moment. Wszystkie trzydzieści myśliwców opuściło hangar, a potem skierowało się prosto na jeden z superpancerników Roju. „Wojownik” miał rozpocząć ostrzał, gdy tylko ustawią się w szyku, ale na razie musiał się wstrzymać, ponieważ mógłby trafić którąś ze swoich maszyn.
Nie żeby to miało znaczenie. Piloci myśliwców i tak za pół minuty zginą. Granger czuł się z tą myślą okropnie, ale taka była prawda.
Myśliwce ustawiły się w krąg, a kapitan wydał rozkaz.
– Ognia!
Wszystkie sprawne działa magnetyczne wystrzeliły pociski pędzące z prędkością dwunastu kilometrów na sekundę, a należało jeszcze dodać prędkość okrętu, pięćdziesiąt kilometrów na sekundę.
W odpowiedzi superpancerniki obcych rozpętały piekło i uderzyły w kadłub „Wojownika” dziesiątkami promieni antymaterii. Okręt zadrżał. Zaraz potem eksplozja o kilka pokładów niżej szarpnęła załogą mostka. Jeden z oficerów, który zapomniał zapiąć pasy, został rzucony w sufit i uderzył głową w obudowę lampy. Na ile Granger mógł ocenić, mężczyzna był martwy, zanim spadł na podłogę.
– Przebicie kadłuba przez pokład siódmy! – krzyknęła Proctor. – Jedna z sekcji maszynowni została rozhermetyzowana. Jeśli stracimy główne zasilanie, nie uda się go przywrócić!
Granger ocenił, że atakowany okręt zaczyna odbijać w lewo, przez co dwie trzecie pocisków z dział magnetycznych chybiło, nie miało to jednak znaczenia, superpancernik nie mógł uciec, „Wojownik” zbliżał się zbyt szybko. Parę sekund później ogromny okręt rozświetliły eksplozje – salwa z artylerii magnetycznej musiała trafić w kondensatory albo główne linie energetyczne.
Wkrótce z „Wojownika” też nic nie zostanie.
Dwa superpancerniki w jednej bitwie.
„Niezły wynik” – pomyślał Granger.
Dolnymi pokładami „Wojownika” wstrząsnął wybuch. Na kilku terminalach i węzłach nastąpiło zwarcie, groźne wyładowania elektryczne i płomienie buchnęły na mostku.
„Niewiele trzeba, żeby załatwić »Wojownika«, wystarczy moja obecność na pokładzie” – pomyślał kapitan ponuro. Potem spojrzał na ekran i poczuł ucisk w żołądku. Trzydzieści migotliwych punktów światła pojawiło się przed ostatnim superpancernikiem. Znieruchomiały tylko na okamgnienie, po czym wszystkie trzydzieści zniknęły, gdy w każdą osobliwość uderzył myśliwiec.
„Szlag”.
Kolejny wybuch.
– Tim – odezwała się Proctor – straciliśmy główne zasilanie. Nie odzyskamy go. Rayna nie odpowiada z maszynowni. To koniec.
Granger zamknął oczy.
– Chorąży Prince, jakie przyśpieszenie możemy jeszcze uzyskać?
Młody oficer pobladł, ale sprawdził odczyty na swojej konsoli.
– Główny napęd nie działa, ale możemy wykorzystać lewy silnik manewrowy na połowie mocy i jedną czwartą ciągu rufowego.
– Skieruj nas na superpancernik. Wbijemy się w burtę, a przy odrobinie szczęścia to, co z nas zostanie, rykoszetem trafi w drugi okręt.
Zostało pięć sekund. Superpancernik rósł szybko na ekranie, gdy „Wojownik” mknął po kursie kolizyjnym.
„A zatem taki będzie koniec” – pomyślał Granger. „Tym razem naprawdę”.
Dwie sekundy.
Jedna.
Superpancernik zniknął. Trafili go? Zginęli? Granger rozejrzał się po twarzach oszołomionej załogi mostka. Wyobrażał sobie, że śmierć będzie bardziej bolesna. I wyrazista.
– Kurwa, gdzie jest ten drań?
Chorąży Diamond przy stanowisku taktycznym przyjrzał się danym z detektorów.
– Nie wiadomo, kapitanie. Minęliśmy ten drugi. Ale nasz cel… zniknął – odpowiedział, marszcząc czoło.
– Och, kapitanie. Wykrywam sygnaturę skoku kwantowego. Cel wykonał skok. Lokalizacja nieznana.
Granger uderzył pięścią w podłokietnik fotela. Nie był to jednak koniec złych wieści, Proctor już przekazywała następne.
– Kapitanie, okręt, który minęliśmy, przyśpiesza, żeby nas dogonić. Zrówna prędkość z nami za mniej niż minutę. Jeżeli utrzyma przyśpieszenie, będziemy w zasięgu jego ostrzału za osiemdziesiąt sekund.
„Kurwa, nawet samobójstwo mi dzisiaj nie wyszło”.
ROZDZIAŁ 12
Sektor Britannia, Indira
Mostek OZF „Wojownik”
– Jaki jest nasz wektor? Na jakiej jesteśmy orbicie?
Chorąży Prince wyglądał na zaskoczonego, że wciąż żyje. Potrząsnął kilka razy głową i dopiero wtedy odpowiedział.
– Wygląda na to, że zbliżamy się do planety po kursie o dużym nachyleniu. Lecimy znacznie szybciej, niż wynosi prędkość ucieczki. Opuścimy atmosferę i wylecimy w otwartą przestrzeń.
– Będziemy przelatywać obok kilku okrętów Roju i wtedy dogoni nas superpancernik – dodała komandor Proctor.
– Ile mamy czasu? – Granger patrzył, jak na ekranie rośnie planeta. Jej powierzchnię niemal całkowicie pokrywały grzyby po wybuchach. Zastanawiał się, jak radziła sobie reszta floty w walce z pozostałymi okrętami Roju.
– Pięćdziesiąt sekund – zameldowała Proctor.
–