Скачать книгу

on>

      Przekład Małgorzata Koczańska

      Warszawa 2016

      Tytuł oryginału: Alarm of War II: The Other Side of Fear

      Copyright © 2014 Kennedy Hudner

      All rights reserved

      Projekt okładki: Tomasz Maroński

      Redakcja: Rafał Dębski

      Korekta: Agnieszka Pawlikowska

      Skład i łamanie: Ewa Jurecka

      Książka ani żadna jej część nie może być kopiowana w urządzeniach przetwarzania danych ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.

      Utwór niniejszy jest dziełem fikcyjnym i stanowi produkt wyobraźni Autora. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest przypadkowe.

      Wydawca:

      Drageus Publishing House Sp. z o.o.

      ul. Kopernika 5/L6

      00-367 Warszawa

      e-mail: [email protected]

       www.drageus.com

      ISBN ePub: 978-83-64030-92-5

      ISBN mobi: 978-83-64030-93-2

      Opracowanie wersji elektronicznej:

       Karolina Kaiser

      

      Dla Jennifer, za trzydzieści osiem lat wypełnionych śmiechem, doznaniami, dziećmi, cierpliwością i miłością. Za Twoje wsparcie, chociaż naprawdę twardo się targowałaś o to, która postać powinna zostać przy życiu.

      I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od „cześć” na chodniku. Tak niewiele wystarczyło, aby zmienić Twoje i moje życie.

      Pamięci Flossie i Harolda Hudnerów, którzy stanowili wzór miłości, troski i życzliwości. Bez nich świat stał się uboższy.

      To powieść fantastycznonaukowa, której akcja rozgrywa się w dalekiej przyszłości. Postacie są wyłącznie produktem mojej nadpobudliwej wyobraźni. Wszelkie podobieństwa do prawdziwych osób, żyjących lub zmarłych, są całkowicie przypadkowe. Jeżeli komuś wydaje się, że dostrzega siebie w tej powieści, powinien wsiąść na najbliższy statek i udać się do Sztabu Głównego na planecie Kornwalia w sektorze Victorii, a tam od razu skonsultować się z terapeutą.

      Wszystko, czego pragniemy, znajduje się w głębi strachu.

      – George Addair

      Prolog

      Na pokładzie statku więziennego Dominium „Tartar”

      Zabiła pierwszego oprawcę, który przyszedł ją zgwałcić.

      Był muskularnym mężczyzną z wijącym się wężem wytatuowanym na torsie. Myślał, że po prostu rzuci ją na podłogę celi i zrobi, na co ma ochotę. Wydawał się rozbawiony, gdy dziewczyna zerwała się do walki. Lubił się poszarpać, dodawało to pikanterii. Krew również lubił, szczerze mówiąc. Wyszczerzył się dziko.

      Nie przyszło mu do głowy, że Cookie może być równie niebezpieczna jak on.

      Wyczekała, balansując na ugiętych nogach i oddychając powoli. Oprawca był cholernie dużym draniem, więc wiedziała, że będzie miała tylko jedną szansę, aby go załatwić. Ale wiedziała też, że tę szansę od niego dostanie.

      Mężczyzna podszedł bliżej z uśmiechem. Ręce miał opuszczone, myśl o zagrożeniu ze strony Cookie nie zagościła mu w głowie.

      „O, bogowie naszych matek, przyjmijcie podziękowania od waszej córki” – pomodliła się w duchu. Kiedy oprawca wyciągnął ręce, nie cofnęła się, jak oczekiwał, lecz zrobiła krok do przodu i zaatakowała szybko jak żmija. Wbiła palce głęboko w oczy mężczyzny, zgięła i wykręciła. Wrzasnął z bólu, a gdy uniósł dłonie do twarzy, Cookie z półobrotu pchnęła go na ścianę, chwyciła za głowę, wykręciła i podcięła przeciwnikowi nogi.

      Resztę załatwiła grawitacja.

      I w okamgnieniu było po wszystkim.

      Dziewczyna cofnęła się i nabrała tchu.

      – Nareszcie trochę zabawy! – krzyknęła wyzywająco. Wiedziała, że jest obserwowana. Niedługo potem usłyszała łomot kroków, zbliżających się korytarzem do jej celi. Przygotowała się na to, co miało zaraz się zdarzyć. Będzie miała ogromne szczęście, jeżeli oprawcy ją zabiją.

      Rozdział 1

      W sektorze Azylu

      Spotkanie odbywało się w sali widokowej pałacu Amandżena na zboczu pasma gór Pelionu. Widok zapierał dech w piersi. Na południu rozciągał się Tindżad, a dalej pustynia. Od północy po zachód ośnieżone turnie Pelionu wznosiły się w niebo, a na wschodzie leżała Kiriat Arba, niegdyś osada rolnicza, która rozrosła się w stolicę Azylu. Otaczały ją pola uprawne, poprzecinane rowami irygacyjnymi wiodącymi od czterech płynących tutaj rzek. Jak twierdził organizator spotkania, z tego tarasu roztaczał się najpiękniejszy widok na planecie.

      Niestety, nie zostało to docenione.

      – Dobra wiadomość jest taka, że mamy prawie trzydzieści okrętów bojowych zdolnych do walki oraz całkiem sporo uszkodzonych, ale nadających się do naprawy. – Admirał Douthat opanowała grymas. Podczas starć wojennych jej definicja określenia „zdolny do walki” uległa drastycznej zmianie. Obecnie każdy okręt z czterema sprawnymi wyrzutniami, kilkoma laserami oraz stanem osobowym wystarczającym, aby je obsłużyć, liczył się jako jednostka taktyczna. Niedobitki Floty dotarły do Azylu miesiąc wcześniej, uciekając przed przeważającymi siłami Dominium. Flota Dominium podbiła główną planetę sektora Victorii, Kornwalię. Królowa Beatrice została zabita. Tylko szczęśliwy traf ocalił księżniczkę Annę, teraz już królową – znajdowała się wtedy na stacji kosmicznej Atlas. Flota Ojczysta przejęła każdy holownik w przestrzeni sektora Victorii, aby przeciągnąć Atlasa przez tunel czasoprzestrzenny do bezpiecznego Azylu, jednak schronienie było w najlepszym razie tymczasowe.

      Przez miniony miesiąc Dominium przypuściło trzy ataki przez tunel. Flota Ojczysta, wzmocniona kanonierkami i fortami Azylu, odparła wszystkie, ale nie bez strat. Jeden z fortów został zniszczony, drugi ciężko uszkodzony, a liczba kanonierek drastycznie spadła – jednostki dysponowały dużą siłą ognia, lecz były mało odporne na trafienia. A chociaż Flota Victorii nie straciła już ani jednego okrętu, wszystkie wymagały mniej lub bardziej poważnych napraw.

      – Zła wiadomość jest taka, że Dominium praktycznie zdołało nas zamknąć w klatce. Nie możemy się przebić do naszego sektora bez ogromnych strat, a takie rozwiązanie jest nie do przyjęcia. – Niewiele to znaczyło, ponieważ w obecnej sytuacji utrata nawet paru okrętów była nie do przyjęcia i admirał doskonale o tym wiedziała. – Dominium nie może się przebić do Azylu, przynajmniej nie bez ogromnych strat. W tej chwili mamy zatem impas.

      – A co z Atlasem? – zapytał Eder, kapitan okrętu bojowego „Lwie Serce”.

      – Atlas przeszedł przez tunel bez jednego zadrapania. Już teraz prowadzone są naprawy naszych jednostek.

      – Bogom niech będą dzięki – mruknął ktoś z zebranych.

      Królowa

Скачать книгу