Скачать книгу

za siebie przez ramię. Zobaczyłem coś białego i pierzastego. Poczułem jak blednę. Zerknąłem pytająco na Lokiego. On jedynie uśmiechnął się mówiąc:

      – Sprawdź czy działają.

      – Niby jak – spytałem z zaciekawieniem – w życiu nie miałem skrzydeł, po cholerę mi one?

      – Widzisz, to efekt propagandy i potrzeba – odparł spokojnie Hermes – z nimi wyglądasz jak anioł, przynajmniej w ludzkim mniemaniu. Dzięki temu ci, po których idziesz nie będą się bali zanadto, a musisz ich jakoś do nas dostarczyć. A po drugie ciężko by ci było tak wysoko podskoczyć.

      – Wysoko podskoczyć – spytałem ze zdziwieniem.

      – Zaraz się przekonasz. Włóż to do ucha, żeby mieć kontakt z nami – powiedział Loki podając mi jakieś małe urządzenie. Dobrze, w razie potrzeby będziemy mogli cię poinstruować. Teraz bardzo ważna rzecz. Gdy już znajdziesz się na miejscu wcelujesz w Arka promieniem, który aktywujesz wciśnięciem czerwonego kółka na prawym przedramienniku – mówiąc to uniósł moją rękę i wskazał dokładnie, o co mu chodzi. – To jest bardzo ważne, musisz utrzymać łącze, dopóki nie zmieni koloru z czerwonego na zielony, następnie ponownie wciskasz kółko. Napromieniowywanie wiązką może trochę potrwać, bardzo ważne jest to, żebyś nie zerwał połączenia.

      – Ale po co to?

      – Jest to rodzaj skanera, to właśnie dzięki niemu są pobierane końcowe dane potrzebne do stworzenia kopii ciała, jakie chcemy podmienić. Dane są przekazywane wprost do drugiego stanowiska, a tam bardzo szybko dokonuje się korekty stworzonego Zamiennika, by stał się identyczny z pierwowzorem. Teraz spójrz – mówiąc to wskazał na monitor.

      Na wyświetlaczu była pokazana duża kula z podpisem „Ziemia” i nieopodal niej mniejsza, która miała być księżycem. Nagle z powierzchni mniejszej kulki wystrzelił jakiś promień. Po dotarciu do większej kuli powoli zaczął ją otaczać, aż w końcu objął ją niczym płaszczem ochronnym.

      – W ten sposób tworzymy wejście w przeszłość – powiedział skrzydlaty mężczyzna. – Jest to bardzo skomplikowany proces jednak dzięki wykorzystaniu powierzchni kuli ziemskiej, jako makiety, na której przeszłość przenika się z teraźniejszością możemy stworzyć możliwość hipotetycznego przeniesienia się ciał w przestrzeni. Promień, dzięki któremu jest to możliwe zostanie wystrzelony z drugiego okręgu. Będziesz musiał nim polecieć. Podróż nie będzie długa, jednak będziesz musiał podfrunąć do jego powierzchni. To bardzo proste, musisz chcieć poruszyć skrzydłami, a one cię usłuchają. Będą się zachowywać tak, jakby były nieodłączną częścią twojego ciała. Jesteś gotowy?

      – Chyba tak…

      Mówiąc to zerknąłem na drugie przedramię. Ku mojemu zaskoczeniu zobaczyłem tam żółty pulsujący okrąg, analogicznie umieszczony do tego na prawej ręce.

      – A co to jest?

      Loki uśmiechnął się do mnie.

      – Widzę, że jesteś dociekliwy. To jest straszak. Wypłasza żywe istoty z miejsca, w którym prowadzimy działania. Takie małe środki bezpieczeństwa, a teraz do dzieła – powiedział klikając czerwony przycisk na klawiaturze.

      Nagle ku mojemu zdziwieniu koło znajdujące się za monitorem Lokiego zabłysło i wystrzelił z niego jakiś promień w kierunku sufitu. Promieniujący od niego blask zmuszał do lekkiego mrużenia oczu. Czułem się dziwnie patrząc na coś, co bardziej kojarzyło mi się z filmami s–f niż rzeczywistością. Ale w końcu, kim byłem, żeby negować dzieła myśli ludzkiej. Poczułem jak ktoś daje mi lekkiego kuksańca w ramię. Zerknąłem na sprawcę tego niecnego czynu. Hermes od razu się do mnie głupawo uśmiechnął szczerząc zęby.

      – Ładne cacuszko no nie?

      – Tak jakby – odparłem niepewnie nie wiedząc, co należałoby w takiej chwili powiedzieć.

      – No to rusz zgrabny tyłeczek przepióreczko. Nie ma na co się oglądać, trzeba frunąć do roboty.

      Zerknąłem niepewnie na wpatrującego się we mnie Lokiego. On jedynie poważnie skinął głową. „No cóż – pomyślałem, – co cię nie zabije, to cię wzmocni…” Nim jeszcze pomyślałem o tym, że chciałbym pofrunąć, moje skrzydła machnęły mocno trzy razy tak, że uniosłem się parę cali nad podłogą. Powoli, z delikatnym ociąganiem, zacząłem się wznosić w górę. Byłem już na wysokości podwyższenia, gdy wziąłem głęboki wdech i wleciałem w promień. Poczułem delikatne szarpnięcie podczas przechodzenia przez barierę świetlną. Nim się zorientowałem, leciałem już wielką błękitną drogą, co jakiś czas leniwie ruszając skrzydłami. Nagle dostrzegłem w oddali zarys czegoś, co wyglądało jak kontynent europejski. Z każdą sekundą byłem coraz bliżej. Wszystko działo się tak szybko, że zanim to do mnie dotarło, widziałem pod swoimi stopami dachy budynków. Rozpoznałem dach dawnej uczelni, a tuż obok niego budynki akademickie. Ku swojemu przerażeniu promień kierował mnie prosto na ścianę jednego ze studenckich bloków. Poczułem jak zimny dreszcz przelatuje mi po karku. Wyciągnąłem ręce, by zamortyzować uderzenie, gdy nagle moje dłonie zaczęły przenikać przez materię. Wleciałem do pokoju i zatrzymałem się dwadzieścia centymetrów nad podłogą. Wciąż machając skrzydłami utrzymywałem się w bezruchu. Pokój coś mi przypominał. Przez dłuższą chwilę przyglądałem się rozstawieniu łóżek, krzeseł i biurek. Położenie ich wydawało się znajome. Podleciałem krok do przodu. Gdy dostrzegłem plakat półnagiej dziewczyny na ścianie, olśniło mnie. Byłem w swoim akademickim pokoju, w którym mieszkałem z Arkiem. Poczułem dziwną falę ciepła. Ogarnęła mnie radość, a jednocześnie przygnębienie. Jednak coś dalej wydawało mi się nie tak. W końcu dotarło do mnie, że oprócz wyraźnie widzianego pokoju dostrzegałem jakieś kontury drzew, ruiny domów. Wszystko to było o wiele niżej pod moimi stopami, jakby podświetlone na czerwono i prawie niedostrzegalne.

      – Znowu jakaś szarlatańska sztuczka Lokiego – powiedziałam krzywiąc się.

      – Żadna sztuczka – odezwał się głos w słuchawce – pewnie spostrzegłeś kontury aktualnego wyglądu świata. Aktualnie jesteś na takiej wysokości, że ciężko ci będzie się z nim zetknąć, ale uwierz mi, gdy będziesz kiedyś niżej to nie jest to nic przyjemnego, kiedy śmigając przez ściany nagle wpadniesz na coś, co teraz istnieje na ziemi.

      – Nie rozumiem, o co ci chodzi…

      Zamilkłem w połowie zdania, gdy drzwi, naprzeciwko których stałem otworzyły się. Do środka wszedł wysoki młodzieniec. Bezwiednie przesunął dłonią po krótko ściętych ciemnych włosach. Spojrzał prosto na mnie swoimi smutnymi, zielonymi oczami. Od razu go poznałem.

      – Arek – wyszeptałem. – Cześć stary słuchaj…

      Młodzieniec nie zwrócił na mnie najmniejszej uwagi. Ruszył do przodu i przeniknął przeze mnie.

      – Co do ku…

      – Dawid – krzyknął Loki w moje ucho.

      – Jezu nie tak głośno! Bębenki mi popękają.

      – Przepraszam. Słuchaj, zapomniałem ci powiedzieć. Nie jesteś materialny w tamtym czasie. Wszystko przez ciebie przenika. Jak najszybciej zacznij naznaczać obiekt. Z tego, co mi wiadomo, gdy wyskoczy przez okno musisz wylecieć na zewnątrz za nim!

      – Przyjąłem!

      Szybko podniosłem prawą rękę do góry i nacisnąłem czerwone kółko. Tuż nad moim nadgarstkiem wyleciał czerwony promień. Trafił prosto w plecy młodzieńca, który nawet tego nie zauważył, zajęty robieniem czegoś przy grzejniku. Wiedziałem, co robił. Powoli wiązał solidne więzy grubego sznura wokół kaloryfera. Nie odrywając wzroku od czerwonego punkciku na plecach mężczyzny ze stoickim spokojem wpatrywałem się w niego jak zakłada sobie pętlę wokół szyi. Powoli otworzył

Скачать книгу