Скачать книгу

Na mnie woda działa uspokajająco.

      ‒ Mój ojczym też bardzo lubi wodę – powiedziała niepotrzebnie.

      ‒ A jednak ma pani jakiś kłopot – zauważył.

      Taka intuicja musi niepokoić, bo odziera z tajemniczości.

      Na tarasie było pusto, ale ogromny hol poniżej powoli wypełniali goście. To tam powinna teraz być. Poszukać dostępu do księcia Reyesa. Tymczasem tkwiła tutaj, omamiona urokiem nieznajomego.

      W czarnym smokingu i śnieżnobiałej koszuli, ze złocistą opalenizną, wyglądał bardzo elegancko. Wyraziste kości policzkowe i mocna szczęka kusiły, żeby ich dotknąć.

      ‒ Nie lubię wody – powiedziała w końcu. – Nie ma o czym mówić.

      Nie skomentował jej słów, spytał natomiast o jej imię i nazwisko.

      ‒ Jasmine Nichols – odparła posłusznie.

      Uśmiechnął się lekko.

      ‒ Kwiat, którego imię pani nosi, kwitnie w moim ogrodzie, Jasmine.

      Jego głos pieścił jej imię w sposób, od którego przeszedł ją dreszcz.

      ‒ Jest zarazem delikatny i odporny, a cieszy nas swoim aromatem od tysięcy lat. Cóż… Proszę miło spędzić resztę wieczoru. – I odszedł, stawiając długie, po kociemu miękkie kroki.

      To nagłe pożegnanie zaskoczyło ją. W dodatku od ocienionej futryny drzwi oderwały się cztery postacie i podążyły za nim. Najpewniej ochroniarze.

      I słusznie, pomyślała. Ktoś tak zabójczo przystojny nie powinien się poruszać bez uzbrojonej eskorty.

      Zdolność racjonalnego myślenia odzyskała dopiero u dołu schodów prowadzących do holu. Uświadomiła sobie, że nie spytała nieznajomego o imię, i bez wahania pospieszyła za nim.

      Po kilkunastu krokach zatrzymała się gwałtownie. Przypomniała sobie cel swojego przyjazdu tutaj i szybko wróciła do rzeczywistości. Kimkolwiek był nieznajomy, nie miał nic wspólnego z jej misją.

      Zobaczyła go od razu, jak tylko znalazła się w holu. Otaczali go podobnie ubrani mężczyźni, ale to on, choć niezwykle powściągliwy, wyraźnie był w tym towarzystwie najważniejszy.

      Rozejrzała się wokoło. Spróbowała dyskretnie spytać kelnera, który z mężczyzn jest poszukiwanym przez nią księciem, ale odpowiedziało jej tylko obojętne spojrzenie.

      Niestety większość rozmów odbywała się po portugalsku. Naiwnie założyła, że personel hotelu mówi po angielsku, podobnie jak większość mieszkańców Rio.

      A jednak jej rozmówca z tarasu władał doskonałym angielskim…

      Może więc zapyta jego?

      To jednak było niemożliwe. Musiałaby się przedostać przez tłum, a tymczasem otaczająca go grupa zdążyła się już powiększyć trzykrotnie. Próba przeciśnięcia się do niego tylko zwróciłaby na nią uwagę, a do swojego zadania najbardziej potrzebowała anonimowości. Szkoda, że nie wypytała Joaquina Estebana o więcej szczegółów dotyczących księcia.

      Na głośny dźwięk gongu nieomal podskoczyła. Goście zaczęli zajmować miejsca przy długim, bankietowym stole. Zajęła swoje obok jasnowłosego mężczyzny, który powitał ją wzrokiem pełnym nadziei.

      ‒ Mówi pani po angielsku, prawda?

      ‒ Owszem. – uśmiechnęła się z ulgą.

      ‒ Całe szczęście! Człowiekowi wydaje się, że jego portugalski jest poprawny, dopóki nikt mu nie zada pytania. Wtedy wszystko od razu wylatuje z głowy. Jestem Josh – przedstawił się.

      ‒ Jasmine – odpowiedziała.

      Wskazał grupę mężczyzn zajmujących miejsca przy dalszym końcu stołu.

      ‒ Nie do wiary, że ci ludzie kontrolują niemal połowę światowej produkcji stali i wydobycia kamieni szlachetnych.

      ‒ Owszem – odparła, nie chcąc zdradzić własnej ignorancji.

      ‒ Niestety, ich relacje handlowe to kompletny bałagan. Podpisanie traktatu wprowadziłoby przynajmniej pozory porządku, w przeciwnym razie chaos tylko się pogłębi. Nawiasem mówiąc, dotarcie do tego etapu to ogromna zasługa księcia. – Swoje słowa popił zdrowym łykiem szampana.

      ‒ Który z nich to książę Reyes? – spytała, udając obojętność.

      Przez moment zakłopotany, wzruszył ramionami.

      ‒ Rzeczywiście można się pomylić, w końcu to bliska rodzina. – Wskazał jednego z mężczyzn. – Mendez, ten niższy, który przypłynął motorówką, rządzi Valderrą, większym z dwu królestw. Wyższy, ten u szczytu stołu, który rozmawia z premierem, to Reyes. Jego Santo Sierra jest może mniejsze, ale to główny gracz.

      Zapalono światła i dwóch oficjalnie wyglądających mężczyzn, z czarnymi walizeczkami w dłoniach, wstąpiło na bliźniacze podia.

      Jasmine dopiero teraz zrozumiała wszystko.

      Rozmawiała z księciem Reyesem Navarrem, a nawet podała mu swoje imię i nazwisko!

      Po krótkiej przemowie pierwszy etap podpisywania traktatu został zakończony, a dokumenty wróciły do czarnych walizeczek.

      Jasmine miała dłonie mokre od potu. Ostrożnie odłożyła sztućce. Instynkt nakazywał jej ucieczkę i natychmiastowy powrót najbliższym samolotem do Londynu. Ale jak mogłaby to zrobić? Nawet gdyby jakimś cudem udało jej się sprzedać swoje dwupokojowe mieszkanie w Londynie i spłacić pół miliona funtów Joaquimowi, lichwiarz wciąż mógł zniszczyć jej ojczyma. Jej rodzina nie była może doskonała, ale Stephen dał jej i jej matce tak bardzo potrzebną drugą szansę i nie mogła go teraz zawieść.

      ‒ Więc Reyes to ten wyższy?

      ‒ Tak, właśnie patrzy w naszą stronę – mruknął jej towarzysz z nutą niedowierzania w głosie.

      Podniosła głowę i pochwyciła uporczywe spojrzenie niebieskoszarych oczu. Nawet z tej odległości zdawał się dominować nad wszystkimi.

      Dla niej nie był już nieznajomym, tylko mężczyzną, którego miała okraść.

      ROZDZIAŁ DRUGI

      Pod spojrzeniem nieznajomego znajomego Jasmine powinna się była zawstydzić, tymczasem ona czuła przede wszystkim podniecenie. Ledwo tknęła jedzenie i przez cały czas trwania posiłku usiłowała prowadzić lekką rozmowę z Joshem. Wciąż jednak czuła na sobie badawcze spojrzenie księcia.

      Coraz wyraźniej docierało do niej, w jak niebezpiecznym położeniu się znalazła, i nie dosłyszała znaczącego chrząknięcia Josha. Dopiero po chwili dostrzegła księcia Reyesa stojącego tuż obok.

      ‒ Czyżby posiłek pani nie smakował? – Spojrzał znacząco na jej prawie pełny talerz.

      Świadoma obserwujących ją dziesiątek par oczu, zastanawiała się, czy powinna nadal siedzieć, czy też wstać i dygnąć. W końcu postanowiła siedzieć.

      ‒ Jest bardzo smaczny, dziękuję – odparła kulawo.

      ‒ Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? – Spojrzenie, jakim obrzucił Josha, było grzeczne, ale przenikliwe.

      ‒ Jesteśmy tylko rodakami, którzy odnaleźli się przy tym samym stole – wyjaśnił Josh z uśmiechem.

      Goście zaczęli wstawać ze swoich miejsc i rozchodzić się po sali. Jasmine też się podniosła i nieszczęśliwie potknęła.

      Książę Reyes chwycił ją za ramię, chroniąc przed upadkiem.

      Przez

Скачать книгу