Скачать книгу

Polski i opłakawszy zaginionego syna, została gospodynią w pewnym znajomym dworze. Była z tego kawałka chleba zadowolona, gdyż odznaczała się w dalszym ciągu skromną pogodą ducha, która jej nie opuszczała w żadnych okolicznościach życia. Po niejakim czasie jej sterane wiekiem i przejściami zdrowie niezmiernie podupadło. Wtedy właściciele dóbr Krępa[7], u których pracowała, wyporządzili dla niej mieszkanko w oficynie i tam umieścili ją razem z bratem, również byłym powstańcem, Klemensem Klickim[8], który dotąd, jako niemający środków do życia i przy tym słaby na umyśle, znajdował się był w przytułku.

      Do tego to domku, gdzie rezydentka Florentyna Niechcicowa dożywała swych dni wespół z Klemensem Klickim – pewnego dnia zapukał wracający z wieloletniej tułaczki syn Bogumił.

      Barbara Joanna, późniejsza żona Bogumiła Niechcica, była z domu Ostrzeńska[9]. Jej znowu dziad, Jan Chryzostom Ostrzeński, stracił majątek Lorenki śród mnóstwa niepomyślnych okoliczności natury gospodarczej, świadczących tyleż o ciężkim położeniu całego w ogóle kraju, co i o tym, że gromadzenie i utrzymywanie dóbr ziemskich nie leżało w charakterze owego Jana Chryzostoma. Lecz jeśli posiadał on, podobnie jak Niechcicowie, zdolność do tracenia majętności doczesnych, to nie zdradzał natomiast żadnych upodobań do obejmowania w posiadanie lub tworzenia jakichkolwiek innych dóbr, bardziej niematerialnych. Nie wydzierał się też donikąd ze swojej sfery, przeciwnie, marnował ojcowiznę, żyjąc z rodziną i sąsiedztwami w najlepszej komitywie. Był pełnym życia hulaką, którego wszyscy lubili, gdyż ze wszystkimi pił, polował, grał w karty i tańcował. Synom nie zostawił już własności, tylko drobne dzierżawy. Jeden z nich, Adam, był powabnej powierzchowności i miał usposobienie ojca. Podczas gdy jego bracia podochodzili na powrót do własnych mająteczków, on stracił na swej dzierżawie wszystko, a że nie cierpiał wsi, przeniósł się niebawem do miasta, gdzie został urzędnikiem skarbowym. Stosunki jednak towarzyskie utrzymywał wyłącznie z okoliczną ziemiańską szlachtą, gdyż tylko z nią potrafił dobrze się bawić. Miał szczęście do ludzi, mimo braku majątku był wszędzie dobrze widziany i wkrótce ożenił się z Jadwigą Jaraczewską[10], panną na dwu folwarkach. Do ożenku, prócz szczęścia, pomógł mu i przypadek. Ojciec, mianowicie, panny młodej wydał ją za niego z gniewu, że się ośmieliła zakochać w guwernerze z sąsiedztwa, ­człowieku niemieckiego i mieszczańskiego pochodzenia. Ojciec ów był mason, demokrata i dawny major napoleoński, przeniknięty ideałami rewolucji francuskiej, co mu jednak nie przeszkadzało żywić ślepe przywiązanie do tradycji, do herbu i do rodu. Chciał on był wydać swoją córkę za mąż tak, żeby to było zgodne zarówno z wymaganiami rodu, jak i z jej uczuciami. Gdy jednak po odkryciu romansu z nauczycielem zaczęła mu się upierać, że jeśli nie pójdzie za niego, to wstąpi do klasztoru – w napadzie przekory, okrucieństwa i dumy postanowił ją wydać bez uwagi na jej uczucia za pierwszego, kto się trafi, byle to tylko był szlachcic. Trafił się właśnie Adam Ostrzeński[11], który nadto, dzięki urokowi osobistemu, zdobył sobie już dawniej życzliwość rodziców panny.

      Panna wstąpiła z płaczem w nakazane jej związki małżeńskie i nie była z mężem szczęśliwa. Adam Ostrzeński w bardzo niedługim czasie stracił obydwa posagowe folwarki i zaczął żonę na długie miesiące porzucać dla innych kobiet – ona zaś nie mogła zapomnieć swego nauczyciela. Posiadali jednak oboje tyle wdzięków i czułości usposobienia, że nie mogli pozostać dla siebie obojętnymi. Po każdej stracie majątkowej, po każdym nieporozumieniu i rozejściu się uczuć wracali do siebie na nowo śród wybuchów rozpaczliwej miłości i mieli ze sobą sześcioro dzieci, z których czworo się chowało.

      Barbara była najmłodszym z tych dzieci, podobnie jak Bogumił był najmłodszym u swych rodziców. Nie pamiętała ona już domu swego zamożnym. Urodziła się w miasteczku, w którym Adam Ostrzeński po wielu odmianach losu objął stanowisko burmistrza. Miała pięć lat, kiedy straciła ojca. Adam Ostrzeński zginął od pioruna we własnym mieszkaniu, w chwili, gdy stanąwszy w czasie burzy przy oknie, usiłował lepiej je domknąć, żeby woda deszczowa nie ciekła na podłogę.

      Owdowiawszy, pani Jadwiga Ostrzeńska za namową seniora rodu, bogatego radcy Joachima Ostrzeńskiego, poczuwającego się do opieki nad rodziną lekkomyślnego krewniaka, przeniosła się do miasta gubernialnego Kalińca[12]. Otworzyła tam stancję dla uczniów, kształcąc zarazem i wychowując z wielkim trudem własne swe dzieci. Po roku takiego życia wybuchło powstanie 1863 r.; wszyscy chłopcy ze stancji, nie wyłączając najstarszego Ostrzeńskiego, Daniela[13], poszli do lasu. Pani Jadwiga zbiedniała wtedy do reszty i musiała zmienić obszerne mieszkanie na pokoik na poddaszu oraz wyprzedać nieomal wszystkie meble. Ani na chwilę jednak nie podupadła na duchu i ani na chwilę nie dopuściła, by dzieci przestały się uczyć. Smutne doświadczenia młodych lat rozczarowały ją do honorów i korzyści płynących z majątku lub urodzenia. Wierzyła tylko w wykształcenie. Pragnęła, by jej synowie byli uczonymi, a przynajmniej, by zajęli stanowiska wymagające zajęć wyłącznie umysłowych; to samo chciała uprzystępnić i córkom. Gdy powstanie upadło, a Daniel, ranny w nogę, wrócił ostatecznie do domu, pani Jadwiga poruszyła wszystkie możliwe stosunki, aż do znanego radcy Joachimowi kalinieckiego wicegubernatora włącznie – aby synowi umożliwić skończenie gimnazjum, a potem wstąpienie do Szkoły Głównej. Lękliwa i niepewna siebie z natury – stawała się zażartą i nieugiętą, gdy szło o pokonanie szykan albo trudności związanych z kształceniem dzieci. Pod tym względem była gotowa na największe ofiary i upokorzenia, aż do wstrętnego jej szukania protekcji u czynników rządowych. Tylko pomocy materialnej nigdy od nikogo nie przyjmowała – pod tym względem była niemile i opryskliwie dumna – z niechęcią godziła się jedynie na letnie wyjazdy do Piekar Wielkich, majątku radcy Joachima[14]. Poza tym wierzyła, że w najgorszych warunkach da sobie zawsze radę i że z czasem dzieci jej dopomogą. Jeden syn miał być przyrodnikiem, drugi inżynierem. Byli oni już w wyższych zakładach naukowych, Daniel w Warszawie, a Julian[15] w Petersburgu, i zarabiali na swe życie lekcjami. Matce jednak wciąż jeszcze nic nie mogli przysyłać, może też nie poczuwali się do tego, zajęci sprawami wiedzy. Tak, że pani Jadwiga z dwiema córkami żyła w niewysłowionym ubóstwie. Przez pierwsze lata utrzymywano się prawie wyłącznie ze sprzedaży ostatków dawnej świetności: płóciennych obrusów, starych futer, webowej bielizny[16] i pamiątkowych sreber. Gdy tego zabrakło, starsza córka, Teresa[17], doszedłszy do wyższych klas gimnazjalnych, zaczęła dawać lekcje, które nie zawsze starczały na obiad, ale nie pozwalały umrzeć z głodu.

      Położenie rodziny znacznie się polepszyło, kiedy Daniel i Julian skończyli studia. Julian pozostał w Petersburgu i tylko listem zawiadomił, że ma już dobrą posadę, lecz Daniel zamieszkał z matką i siostrami i zaczął wykładać przyrodę w świeżo założonej prywatnej szkole realnej w Kalińcu. Zawód nauczyciela był jednym z tych niewielu zawodów, jakie się otwierały wówczas w Polsce przed ludźmi z wykształceniem. Także i córka Teresa została niebawem nauczycielką w gimnazjum, do którego przedtem sama chodziła – a gdy najmłodsza, Basia, ukończyła szkołę – i ona zaczęła udzielać świeżo nabytej wiedzy po różnych prywatnych domach.

      1

      W domu pani Adamowej Ostrzeńskiej zrobiło się teraz wesoło, gwarno i rojno. Wzięto jak się należy mieszkanie w środku miasta, a przyjaciele Daniela i znajome Teresy schodzili się do niego po południu i wieczorami na herbatę, na wspólne czytanie książek, na śpiewy i na tańce. Młodziutka panna Basia, mimo poważnych zarobków dochodzących do kilku rubli miesięcznie, nosiła jeszcze krótką suknię. Uważana była przez towarzystwo zbierające się u pani Adamowej prawie że za dziewczynkę, ale w sposób, który nie upokarzał jej miłości własnej. Nie tylko bowiem dopuszczano ją do wszystkich uciech bardziej dorosłego zespołu, ale wyróżniano ją niejednokrotnie w najrozmaitszy sposób. Przyjaciele Daniela Ostrzeńskiego byli to młodzi studenci lub świeżo pokończeni adwokaci, doktorzy i nauczyciele, przyrodnicy, historycy i matematycy. Wszyscy mieli w sobie zapas sił i zdolności na miarę wielkich przedsięwzięć, a w braku rozleglejszego pola działania, do którego

Скачать книгу