Скачать книгу

Tolomeo już się zagłębiał w wyjaśnienie wykładu Pignatellego.

      – Po pierwsze, musisz zrozumieć, że stary Augustyn odnosił się do filozofii Platona – odpowiednio zreinterpretowanej i upiększonej przez Plotyna – jako absolutnie doskonałego modelu wiedzy racjonalnej. Zaczął interpretować ją na nowo: nie, zaczął interpretować chrześcijańskie objawienie poprzez wiedzę Platona – a raczej według pojęć Platona. Zrozumiałeś jak dotąd? Nie musisz dużo mówić, wiem, że nie jesteś rozmowny. Zrozumiałeś? Bardzo dobrze: jego główną zasadą było, że najlepszą drogą osiągnięcia prawdy nie jest ta, która zaczyna się od rozumowania i zmierza poprzez intelektualną pewność do wiary, lecz inna, okrężna droga: zaczynasz od wiary i idziesz od niej do objawienia, a stamtąd do rozumu. Albo jak Augustyn sam to wyraził: „Zrozumienie jest...” eee... „Zrozumienie jest...”

      – „Zrozumienie jest nagrodą za wiarę” – powiedział łagodnie Tomasz. – „Dlatego nie staraj się zrozumieć, abyś uwierzył, lecz staraj się uwierzyć, to zrozumiesz.” Tak, to piękne. Ale ja uwielbiam inny ustęp: „Gdyby wiara i wiedza były tym samym i gdyby wiara nie musiała poprzedzać zrozumienia wielkich prawd Bożych, nie miałyby znaczenia słowa proroka: «Jeżeli nie uwierzycie, nie zrozumiecie»”.

      – Dobry Boże – powiedział zaskoczony Tolomeo d’Andrea.

      Ale Tomasz zdawał się już nie pamiętać o tym, co dzieje się wokół niego. Wspaniałe sentencje Augustyna płynęły nieprzerwanym strumieniem:

      – Nazywam to rozsadzeniem porządku platońskiego – powiedział wesoło Tomasz. – Tak jak Słowo świętego Jana jest zbyt wielkie w porównaniu z Logos Platona. – Dopiero teraz zwrócił się do Tolomeo. Młodzieniec wpatrywał się w niego zupełnie oszołomiony. Ogień w wielkich, okrągłych czarnych oczach zgasł. – Przepraszam – powiedział Tomasz. – Chyba bardzo niegrzecznie ci przerwałem.

      Tolomeo przyjrzał mu się uważnie. Nie... nie było w tym nawet cienia ironii. Otworzył usta, zamknął je, a w końcu powiedział:

      – W porządku – zerkając kątem oka, czy ktoś to widział lub słyszał. Ku swojej uldze zobaczył, że nikt się do niego nie uśmiecha.

      Ale coś niby fala radosnego podniecenia przechodziło przez salę. Co się stało? Dopiero gdy Pignatelli powtórzył jego imię, Tomasz zrozumiał, że wywołuje go, by przeprowadził analizę wykładu.

      Wstał posłusznie. Rozległy się chichoty. Nie słyszał ich. Spokojnie analizował wykład w swoim umyśle.

      – E, Tolomeo – szepnął jakiś głos. – Streściłeś mu to?

      – Streściłem? – Tolomeo parsknął krótkim śmiechem. Potem zacytował trawestację świętego Pawła: – „Podając się za głupca, stał się mądrym”.

      – Co on powiedział?

      – Nie słyszałem. Chyba nazwał go głupcem.

      – Co jeszcze? Ale zostanie opatem, zapamiętaj moje słowa.

      – Cicho... nie chcę stracić dobrej zabawy.

      Nie stracił. Ani nikt inny. Pierwszą niespodzianką był tembr jego głosu, wyraźny, metaliczny, a mimo to ciepły. Nie pasował do pulchnej, niezgrabnej sylwetki. Po trzecim zdaniu na sali zapanowała cisza. W ciągu kwadransa Tomasz streścił ponadgodzinny wykład Pignatellego tak dokładnie i przejrzyście, że sam mistrz zadał sobie pytanie, dlaczego jemu zajęło to tyle czasu.

      Od Platona do Plotyna, od Plotyna do Augustyna, od Augustyna do Anzelma z Canterbury, który skondensował zasadę Augustyna w formule „Credo ut intelligam”. A od Anzelma i jego ontologicznego dowodu istnienia Boga do dnia dzisiejszego, kiedy wiara i rozum wydawały się być rozdzielone tak całkowicie, jak linie równoległe w matematyce.

      Jedynym sposobem, w jaki chrześcijańscy filozofowie mogli się uchronić od otwartej kolizji z teologią było stwierdzenie, że ich wnioski są konieczne... ale niekoniecznie prawdziwe. To, oczywiście, czyniło słowo „prawda” pozbawionym znaczenia.

      Dlatego pozostawała nadzieja, że rozum i objawienie przestaną być jednostronne, że w nowym porządku zwycięży harmonia między dwoma wielkimi darami Boga.

      Ale nieśmiertelną zasługą świętego Augustyna pozostało jak dotąd to, że on pierwszy wprowadził Platona do ortodoksyjnej teologii. Filozofowie byli najdoskonalszymi istotami ludzkimi czasów starożytnych. To samo w sobie dawało nadzieję, że rozdźwięk między wiarą a rozumem nie będzie trwały teraz, gdy wyższy świat odrodził się w Chrystusie. Bo wyższe zawsze przejmuje doskonałość niższego.

      Tomasz skłonił się z szacunkiem i usiadł.

      Piękna sędziwa twarz Pignatellego poczerwieniała.

      – Studenci tak nie mówią – powiedział porywczo. – Tak mówią mistrzowie.

      Tomasz znów podniósł się niezręcznie.

      – Najmocniej przepraszam, panie – powiedział bezradnie – ale ja nie umiem mówić o tym inaczej.

      Pignatelli zmierzył go surowym wzrokiem. Potem się uśmiechnął. Raz, niemal w całym swoim życiu, pochwalił... a zostało to przyjęte jak wymówka. Wciąż się uśmiechając i kręcąc głową, opuścił salę. Zdumiewające. Zdumiewające. Znał ten typ, oczywiście, siedzi i siedzi, nie otwierając ust, a cały czas chłonie wszystko jak gąbka.

      Ale to było coś więcej. Ile on ma lat? Nieważne.

      Ten końcowy fragment o możliwej harmonii między wiarą a rozumem był oczywiście niedorzecznością. Spróbuj tylko, a nim się zorientujesz, gdzie jesteś, staniesz się heretykiem. Awerroes spróbował i stał się nim, nawet według zasad wiary islamu. I Majmonides oczywiście próbował i też wpędził się w kłopoty. Rozwiązanie było mało prawdopodobne. Ale zabawne, jak poważnie i kategorycznie ten pyzaty cherubinek domagał się rozwiązania. Najlepszym, co stworzyło pogaństwo, był filozof. I słusznie. Teraz żyjemy w wyższym świecie, świecie chrześcijańskim. Dlatego nasz świat powinien przejąć filozofię jako najdoskonalszy twór niższego, pogańskiego świata. Jak on to wyraził? „Wyższe zawsze przejmuje doskonałość niższego.” Skąd on to wziął?

      Był tu mistrz Piotr, Petrus Hibernicus, właśnie taki człowiek, jakiego potrzebował. Powtórzył mu to zdanie. Czy było poprawne? Czy było prawdziwe w świetle nauk przyrodniczych? Mistrz Piotr rozważył to starannie.

      – Coś w tym jest – powiedział. – Popatrz na nas, popatrz na inne królestwa: minerałów, roślin, zwierząt, człowieka. Są minerały w świecie roślin, który sam w sobie jest wyższy z tych dwóch. Jest materia roślinna we wszystkich zwierzętach – i mineralna też. A wszystkie te trzy królestwa istnieją w człowieku. Twoje kości są pochodzenia mineralnego, twoje włosy – roślinnego i nie trzeba chyba mówić o dziedzictwie zwierzęcym, prawda? A spójrz na matematykę: sześcian jest bryłą trójwymiarową, ale zawiera w sobie linię prostą pierwszego i kwadrat drugiego wymiaru. Metafizycznie nie jestem taki pewien... Aniołowie są wyżej niż ludzie, ale czy ich natura przejmuje doskonałość natury ludzkiej?

      – W pewnym sensie – zamyślił się Pignatelli.

Скачать книгу