Скачать книгу

Pokój wokół mnie pływał. Pulsowało mi w głowie.

      A co, jeśli Greg zrobił jej krzywdę? A jeśli to dlatego nie otwierała drzwi i nie odbierała telefonu?

      Elle.

      Rzuciłem się do przodu, starając się uniknąć intruzów, którzy ponownie próbowali mnie zaatakować.

      – Ej! – Popędzili za mną, ale nawet zakrwawiony i pobity byłem szybszy od nich. Przecież całymi latami uciekałem, by ocalić swoją skórę. Przez całe dekady w ten sposób unikałem śmierci.

      Nie spojrzałem za siebie.

      Wypadłem z sypialni, przebiegłem do salonu i rzuciłem się do kredensu, w którym były kluczyki od samochodu.

      Moje bose stopy uderzały w drewno, spodnie mi się poluzowały, bo nie miałem paska. Ale dzięki Bogu nie obnażyłem się do końca.

      Gdybym był nagi, to, co miałem zamiar zrobić, byłoby bardzo niewygodne.

      Złapałem klucze, pochyliłem się, by uniknąć ciosu, i wypadłem przez drzwi, zanim zdołali mnie chwycić.

      Gdy zbiegali po schodach z piętra, mnie już nie było.

      Rozdział 3

      Elle

      Z domku do domku.

      Wystrój i materiały były takie same (wszędzie sosna), ale ten domek okazał się mniejszy, miał przytulny salon, maleńką kuchnię i wąski korytarz prowadzący do sypialni. Sądząc po świetle reflektorów odbijającym się od wody, gdy jechaliśmy długim podjazdem i zatrzymaliśmy się przed uroczym domkiem, znajdowaliśmy się teraz nad jeziorem, a nie w lesie.

      Zegar wiszący nad kamiennym kominkiem mówił, że przebywaliśmy tutaj już od godziny. Minęła godzina, odkąd Greg rzucił mnie na czerwono-granatową kanapę, wyjął butelkę ginu z lodówki i zrobił nam po drinku.

      Przyjęłam drinka i zaczęłam pić kwaśny napój, z całych sił starając się zrelaksować i pozbyć strachu, tak by móc skupić się na sposobach ucieczki.

      Ale cały czas patrzyłam na zegar.

      Była czwarta nad ranem, a mimo to miałam szeroko otwarte oczy i świadomy, trzeźwy umysł. W ogóle nie chciało mi się spać. Jechaliśmy przez wiele godzin. Miałam wrażenie, że minęło wiele dni, odkąd widziałam Penna, Larry’ego czy Stewiego. Miesiące, odkąd słyszałam głos taty czy głaskałam futro Szałwii.

      Zbyt długo byłam niewolnicą Grega.

      Jęknął, siadając na fotelu obok kanapy. Lina ciągnęła się od mojego nadgarstka i zwisała przez oparcie fotela, na zawsze łącząc mnie z Gregiem.

      – Boże, jak to dobrze wreszcie usiąść.

      – Przecież siedziałeś podczas jazdy.

      Napił się drinka.

      – Prowadzenie samochodu jest męczące.

      – A porywanie ludzi jest złe.

      – A kto mówi o porywaniu? – Uśmiechnął się złośliwie, ponownie podnosząc szklankę do ust. – Jesteś już dorosła, sama ze mną przyjechałaś. – Wzrokiem zaczął taksować moje ciało. – Tak naprawdę to jesteś już bardzo dorosła.

      Walczyłam z ochotą uderzenia go w twarz. Zacisnęłam palce na szklance.

      Patrzyliśmy na siebie przez minutę – to była wojna o władzę.

      Ale przerwałam konkurs, wypiłam resztę ginu i głośno postawiłam szklankę na drewnianym stoliku.

      – Muszę do łazienki.

      – Jakaś ty wymagająca. – Podniósł się i czekał, aż zmuszę obolałe ciało do wstania. – Ale przecież nie mogę teraz sprawić, żebyś czuła się niekomfortowo, prawda?

      – Sam fakt przebywania w twoim towarzystwie sprawia, że tak się czuję.

      Zmarszczył czoło.

      – Elle, ostrożnie. Ten twój ostry język wpakuje cię kiedyś w tarapaty.

      Pociągnął za linę i ruszył z miejsca, wlokąc mnie za sobą. Eskortował mnie korytarzem do małej łazienki z prysznicem nad wanną i zasłonką w jesienne liście oraz umywalką, która zdawała się mieć o kilkanaście lat za dużo.

      Przesunął się na bok, żebym mogła go wyprzedzić.

      – Tylko niczego nie próbuj. – Wepchnął mnie do toalety, wyszczerzył się i pociągnął za linę. – Będę na zewnątrz.

      Groźba zawisła w powietrzu. Zamknął drzwi.

      Nawet gdybym mogła wyjść przez okno albo znaleźć w szafce łazienkowej jakąś broń, to smycz i mój pęcherz by mi to uniemożliwiły. Lina ledwo dawała mi możliwość odpięcia sukienki i skorzystania z toalety.

      Cały czas miałam jedną rękę wyciągniętą przed siebie – próbowałam nie dopuścić do odcięcia w niej krążenia.

      Gdy już się załatwiłam, umyłam twarz. Krople lały mi się po czole, kiedy patrzyłam na blade ze zdenerwowania policzki, na fiolet na skroni od jego ciosu i na czerwień na lewym oku. Moje blond włosy przypominały tornado, loki wymknęły się spod kontroli, makijaż rozmazał się pod oczami, przez co wyglądałam jak wynędzniała gwiazda rocka.

      Strasznie nie podobało mi się moje odbicie.

      Odwróciłam się i nabrałam głęboko powietrza, szykując się na to, że znowu będę musiała tolerować jego obecność. Ale ponownie spojrzałam w lustro.

      Nie mogę sobie pójść.

      Nie bez sprawdzenia.

      Otworzyłam szafkę z lekami, usiłując nie poddać się zniechęceniu, które podpowiadało mi, że nic nie znajdę. Żadnych obcinaczy do paznokci, nożyczek, a nawet żadnego patyczka higienicznego czy nici dentystycznej.

      Szafka była pusta, podobnie jak napuchnięte od wody szuflady pod zlewem.

      Ani jednego przedmiotu, którym mogłabym spróbować rozciąć linę albo przebić krtań Grega.

      Gdy wyszłam na korytarz, uśmiechnął się złośliwie.

      – Załatwiłaś wszystko?

      Nie odpowiedziałam.

      Ruszył przodem, ciągnąc za linę. Ale nie zaprowadził mnie z powrotem do salonu.

      – Na dzisiaj już skończyliśmy. Jestem wykończony.

      Więc zabiera mnie do łóżka.

      To już koniec.

      To będzie miejsce, w którym doświadczenie z jednym mężczyzną zamieni się w niechciane doświadczenie z drugim.

      No cóż, przynajmniej nie odbierze mi dziewictwa.

      Jak to będzie, gdy weźmie mnie wbrew mojej woli? Czy zachowam spokój, czy wybuchnę płaczem i zacznę go błagać?

      Nie chciałam się o tym przekonywać.

      Zaciągnął mnie do sypialni i włączył wiszącą pod sufitem smutną żarówkę, która oświetliła podwójne łóżko z patchworkową narzutą, stare drewniane stoliki nocne i lampki nocne z kutego żelaza. Na myśl o tym, że będę dzielić z nim to łóżko, poczułam dreszcze.

      – Chodź, pomogę ci. – Złapał mnie za ramiona i odwrócił, żeby rozpiąć ukryty zamek w sukience.

      – Nie, poczekaj… – Rzuciłam się do przodu, ale on szarpnął za mały suwak i ściągnął ciężką satynę z moich ramion.

      – Czekałem już dostatecznie długo. –

Скачать книгу