Скачать книгу

przypadkowych.

      Ale równie nie mają racji ci, którzy zaprzeczają istnieniu masonerii i związków tajnych.

      Masonem nie byłem nigdy i poza należeniem w czasach studenckich do wielokrotnie zdekonspirowanego w niepodległej Polsce i wielokrotnie już opisywanego „Zetu”, nie brałem udziału w żadnej z tajnych organizacji. Pod tym względem muszę powtórzyć za Bainvillem: moja historia Polski niepodległej będzie niekompletna, albowiem nie będę poza tym rozdziałem powracał do działalności stowarzyszeń tajnych. Skoro jednak już ten temat poruszyłem, czuję się w obowiązku naszkicowania, co wiem, a raczej, czego nie wiem o stowarzyszeniach tajnych.

      Wracając do „Zetu”, później nastąpił rozłam między „Zetem” a Narodową Demokracją. Pierwsza fala „zetowców”, która do Ligi Narodowej nie poszła, przypada na rok 1908. W fali tej znajdowali się Stanisław Stroński i Edward Dubanowicz, którzy założyli później tygodnik „Rzeczpospolita” (stąd tytuł pisma wydawanego od roku 1919 w Warszawie przez Strońskiego). „Zetowcy” po zerwaniu z narodowymi demokratami nadal kierowali Młodzieżą Narodową i w pewnych środowiskach szli razem z endekami. Niewątpliwie najwybitniejszą wśród „zetowców” osobistością w okresie poprzedzającym samą wojnę był Kazimierz Wyszyński, mądry i kryształowej uczciwości człowiek. W czasie wielkiej wojny poszczególne środowiska „Zetu”, nie zrywając organizacyjnych węzłów między sobą i utrzymując organizacyjną jedność Młodzieży Narodowej, głosiły jednak hasła polityczne diametralnie różne. Oto środowisko „Zetu” warszawskiego było niepodległościowe i entuzjastycznie nastrojone do Józefa Piłsudskiego; środowisko krakowskie, pod wpływem Zygmunta Rusinka, wręcz odwrotnie, było antylegionowe, raczej endeckie; środowisko petersburskie – raczej niepodległościowe; moskiewskie, kijowskie – raczej endeckie.

      Jeśli chodzi o pozawileńskie stosunki masońskie, należy przypuszczać, że już w roku 1910 istnieje w Krakowie i Warszawie jakaś masoneria, sympatyzująca z hasłami niepodległościowymi, że już wtedy należą do niej dr Rafał Radziwiłłowicz, Andrzej Strug i inni, skoro Michał Sokolnicki wspomina o niej w swoich pamiętnikach, jak również o tym, że mu Piłsudski do niej należeć zabronił. Później dużo u nas mówiono o walce dwóch obrządków – romańskiego i szkockiego – twierdzono, że w obrządku romańskim pozostali wrogowie Piłsudskiego, a w szkockim – jego przyjaciele. Są to rzeczy zbyt zakonspirowane, by o nich można było pisać poważniej, nie potykając się co chwila i nie ośmieszając we własnych i w czytelników oczach całkowitą niewiedzą.

      Pewniejsze są wiadomości, że masoneria rozwielmożniła się u nas za pośrednictwem Włochów, że poselstwo włoskie w Warszawie w latach 1920–1922 było tu czynne. Wtedy weszło do masonerii mnóstwo oficerów, za wiedzą Piłsudskiego, których Piłsudski w roku 1927 z masonerii odwołał i którym do lóż należeć zakazał. Do jakiego rodzaju masonerii należał przywódca teozofów, generał Karaszewicz-Tokarzewski, który nawet odprawiał jakieś obrządki pseudoreligijne, nie wiem. Ludzie niewtajemniczeni, jak ja, będą zawsze masonerię odczuwali od strony intrygi politycznej pomieszanej z groteską.