Скачать книгу

przechylił się do przodu.

      – Rozumiem, że musiał pan zadać to pytanie. Moja odpowiedź brzmi: taka sytuacja jest nie do pomyślenia.

      – Kilka dni temu byłoby nie do pomyślenia, że Bernhard Clausen może przechowywać w swoim domku letniskowym ponad osiemdziesiąt milionów w gotówce – skomentował komisarz.

      – Ale nie istnieje żadne racjonalne wytłumaczenie, skąd i dlaczego miałby otrzymać tyle pieniędzy – odparł Himle. – I dlatego odrzucam taką opcję.

      Wisting przytaknął.

      – Potrzebujemy wykazu osób, z którymi Clausen utrzymywał bliskie kontakty. Chodzi o doradców i osobiste sekretarki.

      Himle ruchem dłoni scedował to zadanie na Kroma.

      – Z kim spoza partii moglibyśmy porozmawiać? – spytał Wisting. – Kto może nam opowiedzieć o jego życiu prywatnym?

      Politycy wymienili spojrzenia.

      – Oczywiście Edel Holt – rzekł Krom. – Obawiam się, że oprócz niej nie ma nikogo takiego. W każdym razie odkąd Lisa i Lennart nie żyją.

      – Tak, musicie koniecznie porozmawiać z Edel – potwierdził Himle.

      Wstał, dając do zrozumienia, że spotkanie dobiegło końca.

      – Edel ściśle współpracowała z Bernhardem – wyjaśnił Krom. – Zarówno tutaj, w siedzibie partii, jak i w rządzie. Nikt nie znał go lepiej niż ona.

      8

      Edel Holt mieszkała na Hausmanns gate, skąd można było dotrzeć pieszo zarówno na Youngstorget, do Ministerstwa Zdrowia, jak i do Ministerstwa Spraw Zagranicznych, gdzie pracowała dla Bernharda Clausena.

      Line nie bardzo wiedziała, jak zagaić rozmowę, gdy zadzwoniła z prośbą o spotkanie. Przedstawiła się jako niezależna dziennikarka i wyjaśniła, że chce napisać artykuł o Bernhardzie Clausenie. Holt okazała się otwarta i serdeczna. Stwierdziła, że śmierć jej szefa przyszła nagle i niespodziewanie, i zaprosiła Line do swojego domu jeszcze tego samego dnia.

      Edel Holt była niska, miała okrągłą twarz o łagodnych drobnych rysach. Z oczu ukrytych za okularami biło ciepło.

      Zaprowadziła Line do salonu, do stołu przy oknie, skąd rozciągał się widok na Akerselva. Na stole stały filiżanki i mały półmisek z herbatnikami.

      – Zaparzyłam herbatę – powiedziała. – Chyba że woli pani kawę?

      – Chętnie napiję się herbaty – podziękowała Line.

      Gospodyni zniknęła, by po chwili wrócić z dzbankiem naparu.

      – Podobno pani znała go najlepiej – zaczęła Line.

      – Pracowałam z nim aż do czasu, gdy partia przegrała wybory i rząd podał się do dymisji w 2009 roku – wyjaśniła. – Już wtedy byłam w wieku emerytalnym. Szczerze mówiąc, trudno mi się było przestawić na to, że wszystko trzeba zapisywać w komputerze.

      Line zerknęła na siwą kobietę siedzącą naprzeciwko niej. Była o dziesięć lat starsza od Clausena.

      – Od tamtej pory nie utrzymywaliście kontaktu?

      – Byłam profesjonalnym zapleczem Clausena, stwarzałam mu odpowiednie warunki do prowadzenia działalności politycznej. Gdy odszedł z polityki, nasza znajomość umarła śmiercią naturalną.

      – Na czym polegała pani praca?

      – Przede wszystkim na prowadzeniu jego kalendarza, organizowaniu spotkań i uroczystości, przesiewaniu przychodzących zapytań i przesyłaniu ich dalej do różnych miejsc w kraju i za granicą, gdzie Clausen aktualnie przebywał. Chodziło głównie o wynajdywanie praktycznych rozwiązań i usuwanie małych i dużych problemów życia codziennego.

      – Na przykład jakich?

      – Na przykład kiedy pilnie potrzebował czystej koszuli albo ciemnego krawata lub kiedy jadąc na spotkanie, utknął w korku. To mogło mieć poważne konsekwencje. Trzeba było o tym zawiadomić pozostałych uczestników spotkania, niektórzy z nich mogli mieć zarezerwowane bilety na samolot, na który teraz by nie zdążyli, i tak dalej. To do mnie należało ogarnięcie całej sytuacji, tak żeby Clausen mógł pomyśleć: „Jestem spóźniony, ale reszta się ułoży”.

      – Dużo o sobie wiedzieliście?

      Holt skinęła głową.

      – Uczestniczyłam w jego życiu przez dwadzieścia osiem lat. Nigdy nie traktował mnie jak przypadkowo zatrudnionej osoby, którą łatwo można zastąpić inną. Okazywaliśmy sobie szacunek.

      Uśmiechnęła się, po czym kontynuowała:

      – Zdarzało się, że mówiłam do niego: „Uważam, że powinieneś pójść do domu i przespać się z tym” albo coś jeszcze mniej dyplomatycznego. Przyjmował to ze stoickim spokojem.

      – To znaczy, że wasze stosunki można określić jako zażyłe?

      – Chyba tak.

      Line starała się pociągnąć dalej wątek ich bliskiej relacji i skierować rozmowę na temat okoliczności, które nie były szeroko znane, ale nic z tego nie wyszło.

      – Oczywiście w rozmowach ze mną nie poruszał żadnych spraw dotyczących wewnętrznego funkcjonowania rządu – wyjaśniła Holt. – Nie czułam potrzeby, by cokolwiek o tym wiedzieć, ale poznałam go i wiedziałam, jakie są jego potrzeby. Troszczyłam się o to, żeby miał ciszę i spokój, kiedy tego potrzebował.

      – To znaczy, że w pewnym sensie stała się pani jego opiekunką?

      – Opiekunką?

      Starsza pani zamyśliła się.

      – Wydaje mi się, że chodziło nie tyle o opiekę, ile raczej o stworzenie mu odpowiednich warunków do tego, by mógł jak najlepiej i jak najwydajniej pracować. Na przykład, kiedy leciał na tydzień do Nowego Jorku i miał wracać przez Brukselę, rezerwowałam mu w kalendarzu jeden dzień na to, by mógł zregenerować siły. Wszyscy lepiej pracujemy, kiedy jesteśmy wypoczęci. To czysto profesjonalna ocena.

      Zbliżyła filiżankę do ust, jakby chciała dać sygnał, że ten temat uważa za wyczerpany.

      Line prowadziła rozmowę dalej, tak jak to zwykle robiła, zbierając materiał do obszernego artykułu. Rozmawiały o współpracy z premierem Himlem i o wizytach zagranicznych przywódców państw. O chorobie żony i o wypadku, w którym zginął syn Clausena.

      – Gdy Lisa zachorowała, rozważał sprzedaż domku letniskowego – powiedziała Holt. – Wystarczyłoby na pokrycie wydatków związanych z eksperymentalną terapią za granicą, ale to by oznaczało pominięcie kolejki norweskich pacjentów czekających na leczenie, czyli kupowanie sobie przywilejów. Poza tym nie było pewności, że kuracja się powiedzie. W najgorszym razie mogła jedynie przedłużyć jej cierpienie.

      Line zanotowała jej słowa. To był interesujący wątek i jeśli rzeczywiście miała przedstawić portret zmarłego polityka, mogła z powodzeniem wykorzystać go w swoim artykule.

      – Czułam się szczęśliwa, mogąc z nim pracować – podsumowała kobieta siedząca po drugiej stronie stołu. – To był człowiek z zasadami, silny i trzeźwo myślący. Zawsze przyjaźnie nastawiony, zawsze gotowy do pomocy.

      – Zawsze taki sam? – spytała Line.

      Holt napiła się herbaty i jeszcze chwilę siedziała nieruchomo, nie przełykając, jakby nabrała jej za dużo do ust.

      – Trzy razy wydał mi się inny niż zwykle – odezwała się w końcu.

Скачать книгу