Скачать книгу

określone akty prawne i nie przewiduje, by ten katalog można było rozszerzyć.

      – A więc nie możemy działać na podstawie regulaminu.

      – To zależy.

      – Od czego?

      Cezary uniósł wzrok.

      – Historię piszą zwycięzcy – rzucił. – A interpretację prawa ci, którzy są aktualnie przy władzy.

      Wsunąwszy jedną rękę do kieszeni, a drugą żywo gestykulując, Benke zaczął wygłaszać stanowczo za długi i zbyt szczegółowy wykład na temat poglądów danych konstytucjonalistów. Najpierw przywołał opinię Wojciecha Sokolewicza, według którego zamknięty katalog źródeł prawa był wartością nadrzędną, a potem Kazimierza Działocha, który stał na odmiennym stanowisku.

      Szybko stało się jasne, że zarówno jedno, jak i drugie spojrzenie da się obronić. Cezary przedstawił ich jeszcze kilka i przerwał dopiero wtedy, gdy Hauer uniósł dłoń ze zniecierpliwieniem.

      Skierował wzrok na Swobodę.

      – Musi pani natychmiast zwołać konferencję prasową i poinformować, że obejmuje pani władzę w kraju – powiedział, jakby to on był jej szefem, a nie odwrotnie.

      Teresa nie odpowiadała.

      – Moment – rzucił Hajkowski. – Może jednak warto się zastanowić.

      – Nie ma nad czym – włączyła się Milena. – Każda chwila jest na wagę…

      – A pani właściwie co tutaj robi? – zabrał w końcu głos Hubert Korodecki. Dotychczas sprawiał wrażenie, jakby był całkowicie przytłoczony świadomością śmierci Seydy. Była nie tylko jego szefową, ale także wieloletnią przyjaciółką. I to właśnie on ze wszystkich zebranych otrzymał najboleśniejszy cios.

      – Nie należy pani do konwentu, nie została pani zaproszona – dodał. – Na dobrą sprawę nie jestem pewien, czy ma pani w ogóle prawo uczestniczyć w tym spotkaniu.

      Kitlińska drgnęła nerwowo, jakby była gotowa wyprowadzić żonę Hauera na zewnątrz. Milena zupełnie zignorowała uwagę, skupiając się na pisaniu esemesa. Była to tak wyraźna manifestacja obojętności, że w przynajmniej kilku politykach obozu rządzącego musiało się zagotować.

      – Spokojnie – zaapelował Patryk. – W tej chwili liczy się każda para rąk, a…

      – Ale nie ta, która chce, żebyśmy podpisali na siebie wyrok.

      – Jaki wyrok, do kurwy nędzy?

      Korodecki zbliżył się do Patryka, pochylił się i spojrzał mu głęboko w oczy.

      – Dobrze wiesz, że każdy niuans będzie potem analizowany jak przez lupę – oznajmił. – Jedno nasze potknięcie, niewielkie

      spieprzenie nawet błahej sprawy, a cała społeczność międzynarodowa będzie musiała uznać, że mamy nielegalny rząd.

      Uwadze Patryka nie uszła reakcja Gockiego, Hajkowskiego i kilku innych polityków niezwiązanych z prawicą. Czuł, że za moment straci grunt i na jakiekolwiek posunięcie ze strony Swobody będzie za późno.

      – Panie profesorze – podjął, patrząc na Benkego. – Jakie jest pana zdanie?

      – Cóż…

      – Proszę mówić wprost: jest inne wyjście?

      – Nie – odparł bez wahania Cezary. – Albo uznamy, że Regulamin Sejmu wystarcza, albo musimy zmierzyć się z faktem, że ciągłość władzy została przerwana.

      Hauer odczekał chwilę, przypuszczając, że któryś z oponentów podniesie sprzeciw. Kiedy wydawało mu się, że nikt już tego nie zrobi, Hajkowski potrząsnął głową.

      – Nie ma mowy – rzucił. – Nie pozwolimy na to, żeby UR przejęła całą władzę w kraju.

      – Całą? – zaoponował Patryk. – Premier jest z Pedepu, rząd jest z Pedepu, a poza tym…

      – Premiera nigdzie nie ma.

      – Co nie znaczy, że…

      – To może znaczyć wszystko – wpadł mu w słowo Korodecki. – A nas nie stać na to, żeby w takiej chwili dokonywać przewrotu na scenie politycznej.

      – UR nie ma mandatu do rządzenia – przyznał Olaf.

      Patryk potarł nerwowo czoło, nie dowierzając temu, co się dzieje. Przekrzykiwanie się, przerywanie sobie i wzajemne podejrzenia były naturalnymi elementami codziennej politycznej rzeczywistości, Hauerowi wydawało się jednak, że w sytuacji kryzysu zejdą na drugi plan.

      – Zwariowaliście? – odezwała się Milena. – Chcecie rozgrywać to jak międzypartyjną wojenkę, kiedy trzeba ratować samo istnienie kraju?

      Zanim ktokolwiek zdążył odpowiedzieć, Patryk znów podniósł rękę. Fakt, że siedział na wózku inwalidzkim, zdawał się nie odejmować mu estymy, ale jej dodawać.

      – Wystarczy tych, kurwa, przepychanek – rzucił. – O kilka razy za dużo takie rzeczy w naszej historii doprowadziły do tragedii. Jeśli nie chcemy powtórki z tysiąc siedemset dziewięćdziesiątego piątego, pora się dogadać.

      – I co niby proponujesz? – rzucił Hajkowski.

      Patryk wymierzył palcem w Teresę.

      – Pani premier przejmie obowiązki, zgodnie z prawem.

      – Prawem, które jest wewnętrznie obowią…

      – Daj spokój, człowieku – uciął Hauer. – Obce wojska stoją na granicy, gotowe dokonać pieprzonego rozbioru Polski, a ty będziesz rzucał nam kłody pod nogi tylko dlatego, że nie pasuje ci partia, z której pochodzi wicemarszałek sejmu?

      – Nie pochodzi, ale jest jej przewodniczącą. To pewna różnica.

      – Która niedługo nie będzie miała żadnego znaczenia – oświadczył Patryk. – Bo zaraz po przejęciu obowiązków i zapewnieniu stabilności państwa wybierzemy nowe prezydium sejmu, nowego marszałka.

      – Ale…

      – Parlamentarną większość wciąż ma Pedep z SORP, podejmiecie decyzję według własnego uznania.

      Hajkowski wymienił krótkie spojrzenie z Hubertem.

      – Taka jest moja propozycja – dodał Hauer. – Zapewniamy stabilność, a potem załatwiamy całą resztę. Wszystko po kolei.

      Patryk znów zrobił pauzę – i tym razem nadzieja na konsens wydawała się uzasadniona. Nikt nie zgłosił sprzeciwu, choć nawet sama Teresa sprawiała wrażenie, jakby miała zamiar to zrobić.

      Po chwili wespół z Hubertem zaczęła jednak układać swoje przemówienie. Wciąż nie było pewne, czy wszyscy zgodzą się, by to ona przejęła obowiązki prezydenta, ale stało się jasne, że powinna przynajmniej być na to gotowa.

      Patryk odniósł wrażenie, że sprawy w końcu zaczynają iść w dobrym kierunku. I być może wszystko zakończyłoby się tak, jak powinno, gdyby nie to, że długie dyskusje i sprzeczki okazały się gwoździem do trumny.

      Kiedy zdyszany szef BBN-u wpadł do ciemnego saloniku, dla wszystkich było oczywiste, że zwlekali zbyt długo.

      Przyciskając komórkę do ucha, Chmal rozejrzał się nerwowo, jakby spodziewał się, że pod jego nieobecność wybrano nowego prezydenta.

      – Rosjanie weszli – oznajmił. – To początek końca…

      Rozdział 2

      Tempo, w jakim zorganizowano konferencję prasową, zaskoczyło nawet przyzwyczajoną do błyskawicznych reakcji Kitlińską.

Скачать книгу