Скачать книгу

masz zapuszczone gary?

      I zanim skończyła wyjaśniać, co się stało, wzrok Mirandy powędrował na kuchenkę. Stał na niej srebrny czajnik. Świecił się jak psu jajca! A przecież Miranda nie miała naczyń w tym kolorze!

      – Co? – zdziwiła się, bo przecież jej czajnik kryty były emalią w pięknym kolorze wiosennej zieleni!

      – Elegancko, nie? – spytała babka z dumą.

      – Czy to jest mój czajnik? – Miranda nie dowierzała własnym oczom. – Zielony? Noż, kur…

      – No! – krzyknęła babka. – Bez brzydkich słów! Piękny, nie? Teraz elegancki i czysty. Wypucowany! Jutro zabiorę się za gary, bo to szorowanie to jednak nie takie łatwe. Zmachałam się.

      – Babciu! Bab… – Mirandzie zabrakło tchu. Zuzanna jednak dumna z siebie machnęła ręką i poszła do swojego pokoju. Pisarka natomiast podniosła czajnik i dokładnie mu się przyjrzała. – Jak to możliwe? Jak? Cholera!

      Na naczyniu nie było ani jednego śladu zielonej emalii. Wszystko zostało wyszorowane i wypolerowane. Miranda nie miała pojęcia, że coś takiego jest w ogóle możliwe. Bo jak?! Może nie był to najdroższy czajnik świata, więc jego jakość mogła być nie najlepsza, ale żeby zedrzeć emalię? Od razu pomyślała o pozostałych garach. Zajrzała do szafki i ogarnęła ją panika. Nie chciała, by jej naczynia zmieniły barwy! Dobrała je idealnie pod kolor fartucha kuchennego! Wreszcie gdy odzyskała panowanie nad oddechem, poszła do pokoju babki. Starsza pani siedziała w fotelu. Miranda otworzyła już usta, by zrobić jej wykład na temat garnków, gdy zauważyła, że seniorka ma zamknięte oczy i drzemie.

      – Cholera – szepnęła i zamknęła drzwi, wycofując się w korytarz. Babka wyglądała na zmęczoną. W szorowanie czajnika włożyła pewnie mnóstwo energii. Potem Miranda próbowała się przekonywać, że babcia chciała dobrze, tylko trochę jej nie wyszło. Postanowiła, że zaciśnie zęby i wytrzyma kolejne dni. Niedługo przecież znów wszystko wróci do normy, pomyślała.

      * * *

      Parcie na pęcherz zmusiło Mirandę do przerwy w redakcji tekstu. Nawet przez chwilę ponownie zapomniała, że nie mieszka wyłącznie z Leosiem. W domu panowała cisza. Z obawą zajrzała więc do pokoju babci. Drzwi były uchylone, więc zerknęła, by upewnić się, że wszystko w porządku. Nagle jednak zamarła. Stanęła jak wryta i czuła, jak krew uderza jej do głowy.

      Na wersalce leżała staruszka. Na wznak. Na piersi miała splecione dłonie. Aż prosiło się, by włożyć w nie różaniec. Wnuczka poczuła, jak miękną pod nią nogi. Przeniosła wzrok na twarz babki. Jej rozchylone usta i zapadnięte policzki spotęgowały makabryczne wrażenie.

      Miranda wahała się, co powinna zrobić. Strach trzymał ją w progu, wręcz paraliżował. Kiedy wreszcie po cichu zbliżyła się do babki, ciągle nie miała odwagi jej dotknąć. Nachyliła się, by przyjrzeć się klatce piersiowej. Rusz się, rusz, szeptała w myślach. I kiedy wreszcie dostrzegła, że klatka piersiowa unosi się i opada, nagle babka puściła tak głośnego bąka, że kobieta podskoczyła.

      – Łaaa! – krzyknęła, szybko chwytając się za usta, bo z pewnością nie miała zamiaru budzić swojego prywatnego Huna.

      – Aaaa! – wrzasnęła w odpowiedzi babka. – Zamordować mnie chcesz?! Co się tak skradasz?

      – Nie… – zająknęła się kobieta. – Nie chciałam cię przestraszyć, ale… tak spałaś, że…

      – Czyhasz na moje życie?

      Miranda się zawstydziła, bo faktycznie musiała nastraszyć staruszkę. Też była w stanie przedzawałowym, gdy obudził ją krzyk babki nad jej głową.

      – A co tu tak śmierdzi? – dodała po chwili. – Bąka mi w pokoju puściłaś?

      – Ja nie! To ty!

      – No tak. – Machnęła ręką. – Jak się wstydzisz, to zwal na mnie. Stara babka wszystko przyjmie.

      – Rany, babciu! Ty jesteś niemożliwa! Nie chciałam ci przeszkadzać – dodała i szybko wycofała się z pokoju. Poszła do łazienki, szukając azylu. Tu jednak uderzył ją nieprzyjemny zapach. Chwyciła więc odświeżacz powietrza i spryskała pomieszczenie aromatem oceanu. Potem usiadła na muszli. Wykończy się przez te dni z babką, pomyślała. Jakby ktoś nagle zabrał jej życie, a przecież seniorka przyjechała wczoraj!

      Zamknęła oczy i pomasowała skronie. Sztuczny zapach nie przeniósł jej na brzeg morza, a porcelana pod nią nie zmieniła się w maleńką muszelkę znalezioną na plaży. Miranda westchnęła. Potem wstała i spuściła wodę. Już chciała opuścić klapę deski klozetowej, gdy zauważyła, że woda niebezpiecznie podchodzi w górę.

      – No, cholera jasna! – warknęła. – Siku tylko zrobiłam! Co jest?

      Woda sięgnęła krawędzi muszli. Miranda spoglądała w nią, dokładnie obserwując, czy schodzi. Jednak miała wrażenie, że ta ani drgnie. Chwyciła więc szczotkę i próbowała zanurzyć ją jak najgłębiej, by pogmerać w środku. Nic to nie dało. Zaczęła główkować. Przecież nigdy się nie zatykało!

      – Mirka! – usłyszała pukanie w drzwi. – Wyłaź, bo narobię w gacie!

      I wtedy Miranda nagle doznała olśnienia. Otworzyła drzwi i wpuściła seniorkę do środka. Pokazała jej muszlę wypełnioną wodą po brzegi.

      – No to nabroiłaś, kurde frak – powiedziała babka. – A ja zaraz narobię w gacie.

      – Babciu, co ty wrzuciłaś do muszli?

      – Ja? – oburzyła się staruszka. – Wszystko na mnie, tak? A co ty myślisz, że ja wygódkę mam za domem i że nie umiem z toalety korzystać?

      – Nie, ale… powiedz, co zrobiłaś – nalegała wnuczka.

      – Kupę, ot co!

      – No, ale od tego by się nie zapchało.

      – Bo ja wiem – zaczęła się zastanawiać. – Ona twarda była, więc może zakitowała muszlę.

      – Musiałaby być z kamienia!

      – Ale to moja wina, tak? To ty gotujesz jakieś roślinne świństwa, a potem się dziwisz, że człowiek normalnie wypróżnić się nie może! – Babcia podniosła głos i zaczęła wyrzucać z siebie słowa na temat tego, jak jej tu wszyscy nienawidzą i najchętniej utopiliby ją w łyżce wody. A „wszyscy” w jej rozumieniu to była wnuczka i jej kot. Miranda więc postanowiła poczekać, aż seniorka się wygada i znów spokojnie poprosiła ją, by pomyślała, czy czasem coś jej nie wpadło do środka.

      Babka zamilkła i zaczęła drapać się po głowie. Potem kilka razy przestąpiła z nogi na nogę.

      – A wiesz… – zawahała się. – Tu może wisiała…

      – Kostka! Nie ma kostki!

      – Kurde frak… – szepnęła babka. – Wrzuciłaś kostkę?

      Wnuczka posłała babce mordercze spojrzenie. Potem wybrała numer telefonu do ojca i krótko streściła mu przebieg zdarzeń.

      – Co robić? – spytała. A tata ze stoickim spokojem, poradził jej, by wsadziła rękę do muszli i spróbowała wyjąć kostkę.

      Miranda zerknęła w otchłań toalety. Wykrzykiwała usta z obrzydzenia i przeciągle zaznaczyła, że to jest „bleee”. Oczami wyobraźni zobaczyła swoją dłoń gmerającą w otchłani muszli i trafiającą na… Tu jednak imaginacja wyhamowała i stworzyła obraz bryzy morskiej. W przeciwnym razie kobieta nie byłaby w stanie zanurzyć w wodzie ręki. Odszukała więc gumowe rękawiczki. Naciągnęła je na dłonie i uklękła przed muszlą. O morskich zapachach nie było mowy, starała się więc nie zaciągać powietrzem zbyt głęboko.

      Zbadała

Скачать книгу