Скачать книгу

for the Polish translation by Paweł Wolak

      ISBN 978-83-287-1500-4

      Warszawskie Wydawnictwo Literackie

      MUZA SA

      Wydanie I

      Warszawa 2020

      Dla Lynn i Zacka

      Spis treści

       Prolog

       Część pierwsza

       Rozdział 1

       Rozdział 2

       Rozdział 3

       Rozdział 4

       Rozdział 5

       Rozdział 6

       Część druga

       Rozdział 7

       Rozdział 8

       Rozdział 9

       Rozdział 10

       Rozdział 11

       Rozdział 12

       Rozdział 13

       Rozdział 14

       Rozdział 15

       Rozdział 16

       Rozdział 17

       Rozdział 18

       Rozdział 19

       Rozdział 20

       Rozdział 21

       Rozdział 22

       Rozdział 23

       Rozdział 24

       Rozdział 25

       Rozdział 26

       Rozdział 27

       Rozdział 28

       Rozdział 29

       Część trzecia

       Rozdział 30

       Rozdział 31

       Rozdział 32

       Rozdział 33

       Rozdział 34

       Rozdział 35

       Rozdział 36

       Rozdział 37

       Rozdział 38

       Rozdział 39

       Rozdział 40

       Rozdział 41

       Rozdział 42

       Rozdział 43

       Rozdział 44

       Podziękowania

      Prolog

      To matka zawiozła mnie do komisariatu.

      Policjanci chcieli mnie tam zabrać radiowozem, ale ona stanowczo się temu sprzeciwiła. To był jedyny raz, kiedy straciła nad sobą panowanie. Miałem piętnaście lat, stałem na środku kuchni, a z obu stron pilnowało mnie dwóch wysokich gliniarzy. Nagle w drzwiach pojawiła się matka. Pamiętam, jak zareagowała, kiedy dowiedziała się, dlaczego do nas przyszli i o czym chcieli ze mną rozmawiać. Na początku ich słowa zbiły ją z tropu, ale spojrzała na mnie i zobaczyła, że jestem zupełnie zdezorientowany i przerażony. Na jej twarzy pojawiły się strach, a potem wściekłość.

      Była drobną kobietą, ale kiedy się odezwała, jej cichy głos zabrzmiał niezwykle ostro i stanowczo. Funkcjonariusze zrobili krok do tyłu. W drodze do komisariatu siedziałem obok niej na fotelu pasażera. Jechaliśmy przez miasto za eskortującym nas radiowozem, a ja czułem się kompletnie otępiały.

      Zwolniliśmy przed starym placem zabaw.

      – Nie patrz tam – rozkazała matka.

      Nie posłuchałem jej i nie odwróciłem wzroku. Teren był odgrodzony czerwonymi taśmami. Przy ulicy stali policjanci z ponurymi minami, a na dachach samochodów zaparkowanych wzdłuż krawężnika migały

Скачать книгу