ТОП просматриваемых книг сайта:
Czarne ziarno. Marta Zaborowska
Читать онлайн.Название Czarne ziarno
Год выпуска 0
isbn 9788381436281
Автор произведения Marta Zaborowska
Жанр Зарубежные детективы
Издательство PDW
Kiedy po raz ostatni zamknęła za sobą drzwi komendy, była pewna, że tym samym skończy się jej znajomość z Adamem Górnym. Wiedziała, że biurowe romanse trwają tak długo, jak długo kochankowie spotykają się w windzie czy na służbowym korytarzu. Ona o dalszy kontakt nie zabiegała i była pewna, że Górny też sobie odpuści. A jednak odezwał się. Na razie postanowiła nie odpisywać. Wysuszyła do końca włosy i wróciła do wygrzanego przez Sylwię łóżka.
Rozdział II
Bar Prasowy w godzinach porannych był niemal pusty. Przy stolikach z widokiem na Marszałkowską siedziało zaledwie kilka osób sączących wczesną kawę i wpatrujących się w sunące po szynach tramwaje.
Julia domknęła drzwi baru i weszła do środka. Poluzowała kołnierz zielonego płaszcza stylizowanego na wojskowy i rozejrzała się po twarzach ludzi, szukając Marii. Od razu wyeliminowała parę spod okna – sądząc po garniturze mężczyzny i skromnej garsonce kobiety, oboje wyskoczyli na śniadanie z któregoś z okolicznych biurowców. Bliżej ściany kiwał się nad zupą mleczną starszy człowiek z ogorzałą od wiatru twarzą; stolik dalej usadowiły się dwie nastolatki zajęte przeglądaniem zdjęć w komórce.
Rozpięła guziki płaszcza i jednym ruchem ściągnęła apaszkę z szyi, po czym upchnęła ją w kieszeni.
Dziewczyny nie było. Spojrzała na zegarek. Do pełnej godziny brakowało pięciu minut. Zapłaciła w kasie za kawę i z pełnym kubkiem usiadła pod ścianą, dwa stoliki od ogorzałego mężczyzny z zupą. Z rogu sali widać było cały lokal jak na dłoni, w tym drzwi, które co jakiś czas otwierały się, by wpuścić do środka kolejnego gościa zacierającego z zimna ręce.
Trzy po dziesiątej drzwi znów skrzypnęły. Tym razem to musiała być ona. Stanęła w progu i rozejrzała się niepewnie po ludziach siedzących przy stolikach. Była ubrana w wiosenny beżowy trencz i czarne martensy sznurowane do kolan. Włosy miała związane na czubku głowy w kucyk, z którego zwisały rozjaśnione na blond dredy, zabarwione zbyt mocno fioletową płukanką mającą zniwelować nadmiar żółci. Szczupła, z dużymi czarnymi oczami i prostymi brwiami bez klasycznego łukowatego załamania.
Julia przełknęła łyk kawy i podniosła się z krzesła. Dziewczyna podchwyciła jej spojrzenie i ruszyła prosto pod ścianę.
– To pani? – spytała, gdy podeszła do stolika. – Inaczej sobie panią wyobrażałam.
– Powinnam mieć przy sobie lupę, jak Sherlock Holmes, czy siwe włosy i zmarszczki, jak panna Marple?
Roześmiała się i przerzuciła przez poręcz krzesła zdjęty trencz.
– Ani jedno, ani drugie, ale jednak inaczej.
Zamówiła czarną herbatę i słodką bułkę, od której nie mogła oderwać się dotąd, aż na talerzu pozostały same okruchy. Zasłoniła ręką usta, powstrzymując odbicie, po czym otarła je wierzchem dłoni.
– Przepraszam, ale nie jadłam chyba dobę.
– Brak czasu czy pieniędzy?
Maria westchnęła ciężko.
– Różnie, ale ostatnio to bardziej z nerwów. Mówiłam pani o swojej sytuacji.
Mieszała łyżeczką herbatę w lewo i w prawo, rozpuszczając w niej solidną dawkę zalegającego na dnie cukru.
– Pewnie myśli pani, że zwariowałam – powiedziała wreszcie i odłożyła łyżeczkę na spodek. – Że niepotrzebnie zawracam sobie i pani głowę sprawą, która z góry jest przegrana.
Oparła obie ręce o blat stolika i naciągnęła na dłonie rękawy czarnego swetra.
– Zbyt mało wiem, żeby cokolwiek sądzić o procesie twojej matki – odparła Julia. – Jednak jeśli to, co podaje prasa, jest prawdą…
– Mówiłam już, prasa nie wie wszystkiego – przerwała jej Maria. – Policja przekazała tylko te informacje, które chciała.
– Spodziewałaś się, że ujawnią więcej?
Dziewczyna pokręciła głową.
– Nie. Ale miałam nadzieję, że przynajmniej zamkną usta pismakom, którzy wymyślili tę beznadziejnie głupią historię o potrójnym morderstwie. Że niby nasza matka miała zabić nas wszystkich. Wystarczyłoby oficjalnie temu zaprzeczyć, ale prawda przecież nikogo nie obchodzi.
– Kto miałby to zrobić?
– Zaprzeczyć? Chociażby ja.
– Nie masz pojęcia, co planowała wasza matka.
– Na pewno nie zamierzała poderżnąć nam gardeł.
Wyglądała jeszcze na dziecko. Wyrośnięte i wystylizowane na studentkę co najmniej czwartego roku uniwersytetu, ale jednak dziecko. O swojej matce mówiła jak o świętym mikołaju, który wpadając przez komin, niechcący zbił akwarium i rozgniótł butem złote rybki.
– Prawda jest taka, że twoja matka została oskarżona o zabójstwo Leona – powiedziała Julia, próbując ściągnąć Marię z planety naiwności na ziemię. – To wystarczy, żeby ludzie zaczęli dorabiać jej gębę.
– Tylko dlatego, że komuś tak się spodobało? Nie było żadnych podstaw, żeby nas linczować. Ten pomysł z wycięciem całej rodziny w pień… nic głupszego nie mogli wymyślić.
– Wiesz przecież, jak działają media.
– Wiem. – Maria ponownie sięgnęła po łyżeczkę, którą dla odmiany zaczęła stukać nerwowo o brzeg stołu. – Nie urodziłam się wczoraj. Mało w tym wszystkim sprawiedliwości.
– Na pewno nie znajdziesz jej w gazetach.
– Sąd będzie niby lepszy? Przecież im zależy na tym, żeby kogoś wsadzić za tę zbrodnię. Byle kogo, nieważne, czy jest winny, czy nie.
Dziewczyna wyprostowała się na krześle i odsunęła od policzka opadającego na twarz dreda.
– Rozmawiałam z adwokatem matki. Jest pewien, że przegra proces – rzuciła wprost.
– W takim razie nigdy nie powinien zostawać obrońcą. Co konkretnie powiedział?
– To wszystko wygląda jak jakiś tani dramat… Nic mądrego nie wymyślił. To znaczy owszem, mówił dużo i niekonkretnie. Jedyny konkret, jaki usłyszałam, to to, że jest nie za wesoło. Rozumie pani? Nie za wesoło. Prokurator ma go w garści, policja też nie musiała dostawać zadyszki, żeby znaleźć dowody przeciwko matce. Pokręcili się po domu i ogrodzie, popytali sąsiadów i poskładali klocki tak, jak im pasowało.
– Jeśli wiesz o czymś, co mogłoby pomóc w sprawie, musisz to powiedzieć.
– Powiedziałam im już wszystko i tłumaczyłam, żeby szukali dalej. Nikt z rodziny nie mógł tego zrobić.
– Nawet jeśli jest tak, jak mówisz, to samymi pobożnymi życzeniami nie