Скачать книгу

się do tego miejsca.

      Gdy na horyzoncie pojawia się wiśniowy mustang, wszyscy milkną.

      – O mój Boże, to on – szepcze ktoś, gdy auto z rykiem silnika wjeżdża na parking i z piskiem opon zatrzymuje się na linii startu.

      Serce zamiera mi w piersi. Siadam z powrotem na swoim miejscu.

      Jest i on. Przystojniak wyskakuje z auta przez otwarte okno i jakiś mężczyzna klepie go w ramię na powitanie. Przebrał się w niebieskie dżinsy i białą koszulę z długim rękawem. Ma tony mięśni…

      Z szerokim uśmiechem przeczesuje dłonią swoje potargane czarne włosy – jego fryzura wygląda tak, jakby właśnie wstał z łóżka – i przebiega wzrokiem po ludziach.

      Mam ochotę się schować, ale z jakiegoś powodu działam zbyt wolno i nim zdążę się zorientować, jego niebieskie oczy znajdują mnie w tłumie.

      Patrzy na mnie bez ruchu, trzymając ręce luźno wzdłuż ciała.

      Wydaje się bardzo zaciekawiony moją obecnością. Mruży oczy, a kąciki jego ust leciutko się unoszą, jakby cieszył się, że mnie widzi.

      Wszyscy dookoła wciąż powtarzają jego imię. Racer.

      Palce dziewczyn z rozkoszą przesuwają się po jego klatce piersiowej, a ja zaciskam pięści po bokach ciała. Nie podoba mi się to, jak go obłapują, i nie wiem dlaczego. Zastanawiam się, jak by zareagował, gdybym mu powiedziała, kim jestem.

      On sam nie wydaje się zainteresowany żadną z tych panienek, a mnie drażni ich żądza. Jestem zmęczona podróżą, zniecierpliwiona i odrobinę zazdrosna, że one wszystkie ot tak dotykają jego ciała. Racer wkłada ręce do kieszeni i patrzy na mnie łagodnie. Nie mogę uwierzyć, jak bardzo obezwładnia mnie jego spojrzenie.

      W mój umysł wkrada się wątpliwość. Zastanawiam się, czy ten przystojniak rzeczywiście jest tym, czego potrzebuję. Będę musiała pilnować jego diety. Facet składa się z samych muskułów i jeśli ma się zmieścić do Kelsey, to nie będzie mógł nabrać już ani grama mięśni.

      Zaczyna przepychać się w moją stronę.

      Obciągam lekko bluzkę, bo mam wrażenie, że jestem rozebrana. Muszę przypominać sama sobie, że okrywa mnie przecież przyzwoita ilość materiału.

      Jego intensywne spojrzenie przesuwa się w okolice mojego pępka i w tym momencie w moim brzuchu pojawia się stado motyli. „To jest tak bardzo nie na miejscu, Lano…”

      Facet do tego stopnia emanuje testosteronem, że gdybyśmy znaleźli się z nim w zamkniętym pomieszczeniu, to wszyscy wyhodowalibyśmy sobie muskuły.

      Uśmiecha się, idąc w moją stronę.

      – Co to ma być? Zabawa w odgrywanie ról? W zdzirowatą nauczycielkę? – mówi ktoś o mojej koszulce do pępka i długiej spódnicy.

      – Ona nie jest żadną zdzirą – rzuca Racer ze złością.

      Zatrzymuje się przede mną z rozgniewaną miną, bo wciąż irytuje go ten komentarz, ale jednocześnie pożera mnie oczami.

      Bezceremonialnie pochłania mnie całą jednym spojrzeniem.

      Z wahaniem robię krok w jego stronę.

      – Gotowa na rajd swojego życia, Alano? – pyta. Jest taki szorstki, taki męski.

      I te jego oczy… Ogarnia mnie chęć, aby się odwrócić, ale nie potrafię tego zrobić. Mam wrażenie, jakby jego oczy zniewoliły moje. W jego tęczówkach barwa nieba miesza się z szarością i plamkami czerni, ale dominuje kolor niebieski, intensywny niebieski. Czuję się tak samo niezręcznie jak nanosekundę temu. A to tylko kontakt wzrokowy, nic wielkiego. Uciekam spojrzeniem i przystojniak się rozluźnia, a ja razem z nim. Odchyla się do tyłu, wpatrując się we mnie.

      – Spóźniłeś się. – To jedyne, co mogę mu powiedzieć, bo już teraz wiem, że gdy będziemy mieć go w swoim zespole, to nie będę tolerowała opieszałości.

      Racer patrzy na mnie bez słowa, a potem uśmiecha się z rozbawieniem i rusza w stronę swojego auta. Posyła mi jeszcze ostatnie spojrzenie, po czym wsiada do wozu i zamyka drzwi.

      Tracę oddech i ewidentnie także rozum, bo ten facet wywołuje we mnie tak dziwne reakcje. To dziwkarz i osoba łamiąca prawo, a jednak tu jestem. Wciąż tu jestem. Słyszę, jak Racer zapala samochód i zastanawiam się, kiedy zapali płomień w moim ciele.

      ★ MRUCZENIE ★

Racer

      Pięć minut wcześniej…

      Wycie syreny słyszę na długo przed pojawieniem się w lusterku migających na czerwono i niebiesko świateł policyjnych.

      Muszę być jakimś pieprzonym idiotą, skoro uważam, że i tym razem się wywinę.

      Wzdycham z niezadowolenia i zjeżdżam na pobocze na przedmieściach St. Petersburga. Ściszam muzykę i bębniąc palcami, obserwuję w lusterku wstecznym, jak policjant poprawia pasek i podchodzi do mojego auta. „Ruszaj się, skurwysynu”.

      Facet zapewne wie, że się spieszę (przekroczyłem dozwoloną prędkość o jakieś pięćdziesiąt kilometrów), a jednak porusza się, kurwa, jak mucha w smole. Kiedy już staje przy moich drzwiach, sam zaczynam się zachowywać równie ospale, bo jestem wściekły i zdeterminowany, aby go wkurzyć. Dopiero po chwili powoli wciskam guzik i opuszczam szybę. Ironiczny uśmieszek pewnie nie jest najlepszym sposobem na powitanie gliniarza, ale nie mogę się powstrzymać, bo facet zatrzymuje mnie za każdym razem, gdy moje auto pojawi się w tej okolicy.

      – Prawo jazdy i dowód rejestracyjny, Tate – mówi.

      – Wiesz, że mam i to, i to.

      – Pokaż jeszcze raz.

      – Dwunasty? Musiałem ładnie wyjść na zdjęciu.

      – Nie cwaniakuj, Tate – warczy gliniarz.

      Odrywam ręce od kierownicy, aby sięgnąć do schowka na rękawiczki, skąd wyjmuję portfel, po czym wręczam facetowi dokumenty.

      – Znów coś kombinujesz, Tate?

      – Niekoniecznie. – Uśmiecham się szeroko.

      Gość wykonuje ten sam taniec co zwykle: sprawdza dokumenty i cmoka, potrząsając głową.

      Wyjmuję studolarowy banknot, chwytam go między palec wskazujący a środkowy i wysuwam przez okno.

      – Usiądź sobie przy piwku na pół godziny. Albo lepiej na godzinę. Zaproś paru kumpli. Ja stawiam.

      – Naprawdę przeginasz, gościu. – Gliniarz wkłada pieniądze do kieszeni. – Nie spiesz się tak do tego grobu.

      – Do grobu? Nie… Jestem nieśmiertelny – odpowiadam mu.

      Śmieje się, po czym posyła mi gniewne spojrzenie i odchodzi, a ja odpalam silnik i odjeżdżam z piskiem opon. Wrzucam kolejne biegi, gazując ostro na wąskiej ulicy. Zerkam na zegarek: do rozpoczęcia wyścigu zostały dwie minuty, a ja wciąż mam do pokonania kilka kilometrów. Jeszcze mocniej dociskam gaz – w żadnym wyścigu nie chciałem uczestniczyć tak bardzo jak w tym, bo wśród publiczności będzie ona. Czuję to w kościach. A chcę, żeby wiedziała, kto jest najlepszym kierowcą na świecie.

      „Ja, kurwa”.

      Zatrzymuję się na parkingu, gdzie zebrał się tłum tych samych osób co zwykle. Od razu zwracają na mnie uwagę.

      Dziewczyny piszczą i machają. Samochód Prestona stoi już na linii startowej. Jest gotowy.

      Parkuję i wyskakuję z auta przez okno.

      Adrenalina buzuje mi w żyłach.

      To

Скачать книгу