ТОП просматриваемых книг сайта:
Morderstwa w Kingfisher Hill. Sophie Hannah
Читать онлайн.Название Morderstwa w Kingfisher Hill
Год выпуска 0
isbn 9788327160805
Автор произведения Sophie Hannah
Жанр Ужасы и Мистика
Издательство PDW
Z tego, co zauważyłem, była sama. Stała w pewnym oddaleniu od reszty pasażerów. Nie wahając się ani chwili, podszedłem do niej.
– Proszę mi wybaczyć tę śmiałość, ale wygląda pani, jakby przeżyła ogromny szok. Czy mogę w czymś pomóc?
Była tak przerażona, że nawet nie przyszło mi do głowy, że mogłem sobie to wszystko po prostu wymyślić.
– Nie, dziękuję – odpowiedziała z widocznym roztargnieniem.
– Jest pani pewna?
– Ja... Tak, tak. Dziękuję. – Oddaliła się o cztery czy pięć kroków, a potem podeszła do autobusu.
Nie mogłem jej się narzucać, skoro tak zdecydowanie odmówiła, więc wróciłem do Poirota i Alfreda Bixby’ego, ale ani na moment nie spuszczałem oka z tajemniczej nieznajomej. Jej ruchy wkrótce stały się jeszcze bardziej nerwowe. Kobieta zaczęła chodzić w kółko, szepcząc coś pod nosem. Przerażenie ani na sekundę nie zniknęło z jej twarzy.
Już miałem przerwać monolog Bixby’ego i pokazać Poirotowi obiekt mojego zainteresowania, gdy nagle z lewej strony usłyszałem głośny, pogardliwy kobiecy głos:
– Widzicie tamtą młodą kobietę? Co z nią jest nie tak? Może matka upuściła ją w dzieciństwie na głowę.
Matka niemowlęcia w beciku aż krzyknęła i odruchowo mocniej przytuliła swoje dziecko.
– Nie trzeba jej zaraz obrażać – rzekł jakiś starszy mężczyzna. Większość podróżnych przyznała mu rację. Jedynymi osobami, które wydawały się nie dostrzegać tego zamieszania, była kobieta z niedokończoną twarzą i Alfred Bixby, który wciąż rozmawiał z Poirotem. Mój przyjaciel już go jednak nie słuchał.
– Ale faktycznie chyba coś ją trapi – odezwał się ktoś inny. – Może trzeba sprawdzić, czy jej nazwisko jest na liście pasażerów.
Od razu odezwały się wzburzone głosy:
– Przecież pan Bixby powiedział, że wszyscy są na miejscu.
– W takim razie dlaczego nie otworzy drzwi? Halo, panie kierowco! Pan jest kierowcą, prawda? Możemy już wsiadać?
– Skoro jest na liście, to na pewno nie uciekła z pobliskiego szpitala dla obłąkanych, choć sądząc po jej zachowaniu, tam właśnie powinna się znaleźć – odezwała się znów nieuprzejma, głośna kobieta. Ona również wyglądała młodo – mogła być w tym samym wieku co dama z niedokończoną twarzą. Jej głos zupełnie nie pasował do złośliwych słów. Był wyjątkowo melodyjny i kobiecy – lekki, żywy, niemalże radosny. „Gdyby diamenty umiały mówić, brzmiałyby tak jak ona” – pomyślałem.
– Tamten pan z nią przed chwilą rozmawiał. – Jakaś starsza dama wskazała na mnie oskarżycielskim gestem, a potem zwróciła się do mnie: – Co jej pan powiedział? Zna ją pan?
– Nie, skądże – odparłem. – Po prostu zauważyłem, że nie wygląda dobrze, i zapytałem, czy potrzebuje pomocy. Odrzekła, że nie.
– Drodzy państwo – odezwał się Alfred Bixby, który najwyraźniej za wszelką cenę chciał skierować naszą uwagę na swoją perłę w koronie. – Czyżby nadszedł już czas, by zaprosić państwa do luksusowego wnętrza naszego najnowszego pojazdu? Myślę, że tak!
Choć kilkoro pasażerów od razu rzuciło się do wejścia, chcąc jak najszybciej schronić się przed mrozem, ja stanąłem z boku i patrzyłem, jak kobieta z niedokończoną twarzą cofa się i oddala od otwartych drzwi autobusu, jak gdyby bała się, że mogą ją pożreć. Usłyszałem za plecami głos Poirota.
– Chodźmy, Catchpool. Wystarczy mi już na dzisiaj waszego angielskiego świeżego powietrza. Och, widzę, że przyglądasz się la pauvre mademoiselle.
– Co się z nią dzieje, Poirot?
– Nie mam pojęcia, przyjacielu. Przypuszczam, że nie jest w pełni władz umysłowych.
– Nie sądzę. Kiedy z nią rozmawiałem, wydawała się całkowicie zdrowa i przytomna.
– W takim razie jej stan nagle się pogorszył.
Ponownie podszedłem do dziewczyny i zwróciłem się do niej:
– Przepraszam, że znów panią nagabuję, ale czy na pewno nie potrzebuje pani pomocy? Nazywam się Edward Catchpool. Jestem inspektorem ze Scotland Yardu i...
– Nie! – Kobieta wykrzywiła usta. – Nie może pan być policjantem. To niemożliwe! – Cofnęła się i wpadła na matkę z niemowlęciem. Zachowywała się tak, jakby nie dostrzegała nikogo poza mną. Kiedy odezwałem się do niej po raz pierwszy, była bez reszty pochłonięta dręczącymi ją obawami i nie zwróciła na mnie uwagi. Teraz zaś wydawała się skupiona wyłącznie na mnie.
– Kim pan jest? – zapytała. – Kim pan tak naprawdę jest?
Poirot natychmiast przyszedł mi z pomocą.
– Mademoiselle, mogę panią zapewnić, że to prawda. Inspektor Catchpool towarzyszy mi w podróży. Jestem Herkules Poirot.
Jego słowa odniosły oczekiwany skutek. Zachowanie kobiety nagle diametralnie się zmieniło. Rozejrzała się. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że swym postępowaniem przyciągnęła uwagę innych podróżnych. Następnie zwiesiła głowę i szepnęła:
– Proszę wybaczyć, inspektorze. Oczywiście, że jest pan tym, za kogo się podaje. Nie wiem, co mnie napadło.
– Co pani jest? – zapytałem wprost.
– Nic. Zupełnie nic mi nie jest.
– Trudno mi w to uwierzyć.
– Gdybym potrzebowała pomocy, tobym o nią poprosiła, inspektorze. Proszę nie zawracać sobie mną głowy.
– Doskonale – odparłem niezadowolony. – Wsiadamy? – Gestem wskazałem na autobus. Byłem ciekaw, czy teraz kobieta będzie się już zachowywać rozsądnie. Choć do tej pory rzeczywiście dziwnie się zachowywała, byłem przekonany, że jest przy zdrowych zmysłach. Nie była obłąkana. Powiedziałbym raczej, że dręczył ją problem natury emocjonalnej.
– Ja... Pan... – wyjąkała teraz.
– Chodźmy, Catchpool. Zajmiemy miejsca – wtrącił stanowczo Poirot. – Ty i ja. Młoda dama najwyraźniej chce zostać sama.
Słysząc te słowa, kobieta z niedokończoną twarzą spojrzała na nas z ulgą. Skoro postanowili trzymać wspólny front przeciwko mnie, nie miałem innego wyjścia i przyznałem się do porażki. Kiedy zostawiliśmy bagaże w luku, podobnie jak inni pasażerowie, a następnie wsiedliśmy do autobusu, kobieta się oddaliła. Być może jej nazwisko nie znalazło się jednak na liście Alfreda Bixby’ego i od początku nie wybierała się do Kingfisher Hill. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że nie miała ze sobą żadnej walizki ani nawet torebki. Być może dołączyła do naszej grupy, żeby się przed kimś ukryć. Uznałem, że nie ma sensu dłużej się nad tym zastanawiać, skoro i tak nie dane mi będzie poznać prawdy.
Kiedy wsiedliśmy, zauważyłem, że większość miejsc była pusta. Okazało się, że wyjaśnienie jest dość proste: wielu pasażerów ociągało się ze wsiadaniem, chcąc podsłuchać moją rozmowę