Скачать книгу

mają już dość słuchania o naszym zakochaniu. A kiedy mamy złamane serce, tworzymy sobie playlistę, która przeprowadza nas przez tunel rozpaczy i towarzyszy nam w drodze do odzyskania spokoju i równowagi. To właśnie w ten sposób literatura, szeroko pojmowane sztuki wizualne czy sceniczne dają nam możliwość świętowania i przepracowania wielkich emocji. To coś w rodzaju luki w powszechnie obowiązujących w społeczeństwie zasadach nakazującym nam bycie „miłymi” i nierobienie zamieszania swoim stanem emocjonalnym. Wykorzystaj ten wybieg.

      Pisarze, malarze i najróżniejsi twórcy powtarzają to, co powiedziała nam pewna autorka piosenek z Nashville: „Kiedy wracam teraz do pierwszych piosenek, które napisałam, wyraźnie widzę, że próbowałam przepracować przeszłość, przekuć dawną traumę w coś konstruktywnego. W tamtym czasie żyłam jednak w całkowitym wyparciu, nie zdawałam sobie sprawy, że w ogóle coś mnie boli. Pisanie pomogło mi poczuć to, co umysł przede mną schował. Piosenki dawały mi bezpieczną przestrzeń, w którą mogłam przelać to, z czym inaczej nie umiałam sobie poradzić”[16].

      Sophie jest inżynierką, fanką Star Treka, ale zdecydowanie nie należy do sportsmenek. W liceum na jej widok – czarnoskórej dziewczyny mierzącej metr osiemdziesiąt pięć – wszyscy mówili, że powinna grać w koszykówkę, a ona odpowiadała, gdzie mogą sobie wsadzić piłkę. Nienawidzi ćwiczeń. Odmawia uprawiania sportu. Zresztą za każdym razem, kiedy próbuje się trochę poruszać, po kilku dniach nieuchronnie się przeziębia albo doznaje kontuzji, albo wypada jej jakiś projekt i nie ma już czasu na sport. Nie może ćwiczyć. Nie może. Nie cierpi, nie potrafi, nie zamierza.

      Kiedy więc Emily prowadziła w jej firmie krótkie seminarium o stresie i powiedziała: „Ruch dobrze wam zrobi”, Sophie podeszła do niej po spotkaniu.

      – Nie rozumiesz, Emily. To nudne i bolesne. Zawsze, kiedy próbuję, coś idzie nie tak. Nie mogę, nie potrafię i nie chcę. Nie i kropka. Nie. Nie zamierzam ćwiczyć. Nie obchodzi mnie, że pomogłoby mi to na stres.

      Nie każdy jest urodzonym sportowcem. Jednak skoro naukowcy jednogłośnie twierdzą, że ruch jest dla nas korzystny, Emily znalazła różne sposoby, jak pomóc osobom, które nie chcą albo nie lubią ćwiczyć, albo z jakichś innych przyczyn po prostu tego nie robią. Kiedy przeglądała badania na ten temat, ku swojemu zaskoczeniu zauważyła, że wnioski większości z nich brzmią: „Spróbuj gier zespołowych” albo: „Potraktuj ruch jak hobby, a nie tylko sport!”. Innymi słowy: „Znajdź sposób, żeby ruch sprawiał ci przyjemność!”. To dobra rada, ale niekoniecznie sprawdzi się u osób cierpiących na przewlekłe choroby czy odczuwające ból, a także u osób z kontuzją, jakąś fizyczną niepełnosprawnością czy takich jak Sophie, które po prostu nie zamierzają ćwiczyć.

      I wtedy Emily trafiła na badania z fascynującej dziedziny terapii opartych na ciele – zawarte w nich wnioski mogłyby się sprawdzić u osób takich jak Sophie. Oto, co jej zasugerowała:

      – No dobrze, to połóż się w łóżku…

      – Mój ulubiony sport! – wtrąciła Sophie.

      – Potem po kolei napinaj i rozluźniaj każdy mięsień w ciele, zaczynając od stóp, a kończąc na twarzy. Napinaj mocno, mocno, mocno, odliczając wooolniuuutkooo do dziesięciu. Dopilnuj, żeby poświęcić dodatkowy czas miejscom, w których kumuluje się stres.

      – Barki – stwierdziła Sophie bez namysłu.

      – Super! Przez cały ten czas wyobrażaj sobie, jasno i mocno, jakby to było spuścić lanie jakiemukolwiek stresorowi, na który trafiłaś.

      – Okej – odparła Sophie z pewnym entuzjazmem.

      – Tylko musisz wyobrażać to sobie naprawdę mocno, to najważniejsze. Powinnaś zauważyć reakcje ciała, szybsze bicie serca, zaciskanie pięści, dopóki nie poczujesz satysfakcji ze…

      – Zwycięstwa – dopowiedziała Sophie. – Załapałam.

      Rzeczywiście. Zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Czasami podczas wykonywania ćwiczenia zalewały ją niewytłumaczalne fale frustracji i gniewu. Zdarzało jej się nawet płakać. Czasem zdawało jej się, że ciało przejmuje kontrolę, trzęsie się i rzuca, jakby coś ją opętało.

      Napisała o tym do Emily.

      „To całkowicie normalne” – uspokoiła ją Emily. „To rozpakowywanie bagażu. Wszystkie niedokończone cykle reakcji stresowej, które się w tobie nagromadziły, wreszcie odpuszczają. Zaufaj swojemu ciału”.

      Istnieje tak wiele sposobów przejścia do końca cyklu reakcji stresowej, że nie sposób ich tu wszystkich wymienić. Aktywność fizyczna, czułość, śmiech, ekspresja twórcza, a nawet oddychanie – wszystkie te strategie mają jednak pewien element wspólny: trzeba coś zrobić.

      Wiemy za to, co na pewno nie działa: wmawianie sobie, że teraz już wszystko jest w porządku. Domknięcie cyklu nie jest decyzją intelektualną, to kwestia przestawienia psychiki. Tak jak nie można nakazać sercu, żeby biło, albo układowi pokarmowemu, żeby trawił, tak i tego cyklu nie można zakończyć racjonalnym wyborem. Musisz dać organizmowi to, czego potrzebuje, i pozwolić mu zrobić swoje w takim czasie, jaki jest mu niezbędny.

      Skąd wiedzieć, że przeszłaś cykl do końca?

      To tak jak wiesz, że jesteś pełna po posiłku albo że miałaś orgazm. Ciało ci to mówi, choć niektórym łatwiej to rozpoznać niż innym. Możesz doświadczyć zmiany nastroju czy stanu psychicznego, spadku napięcia. Oddychasz głębiej, ustaje gonitwa myśli.

      Dla niektórych to tak oczywiste jak świadomość, że oddychają. Dotyczy to na przykład Emily. Na długo zanim poznała fakty naukowe, wiedziała, że kiedy czuła stres, napięcie i ogólną beznadzieję, wystarczyło jej się przebiec albo przejechać na rowerze, żeby poczuć się lepiej. Nawet w takie dni, kiedy ze zwieszoną głową myślała: „Ble, nic mi się nie chce”, wiedziała, że na końcu przebieżki czy przejażdżki czeka na nią spokój. Kiedyś rozpłakała się na szczycie pagórka wśród pól południowo-wschodniej Pensylwanii, dysząc ciężko i zachwycając się zapachem krów oraz światłem słońca odbijającym się od drogi, przy akompaniamencie zgrzytu przerzutek rowerowych. Od zawsze potrafiła instynktownie wyczuć tę zmianę w organizmie.

      Jakie to uczucie?

      To jak zmiana biegu – łańcuch przeskakuje na mniejszą zębatkę i nagle koła kręcą się swobodniej. To odprężenie mięśni i pogłębienie oddechu.

      Im regularniej Emily ćwiczy, tym łatwiej jej osiągnąć ten stan. Jeśli pozwala stresowi kumulować się przez długie dni czy tygodnie, jedna sesja ćwiczeń nie wystarczy. Po biegu poczuje się lepiej, ale nie będzie spełnienia. Jeśli długo kumulowałaś w sobie niedokończone cykle reakcji stresowej, też możesz tego doświadczyć. Kiedy zaczniesz wdrażać w życie strategie domknięcia cyklu, na początku poczujesz tylko częściową ulgę, niekoniecznie całkowity relaks. Nie ma w tym nic nieprawidłowego.

      Są jednak osoby, którym nie jest tak łatwo wyczuć dotarcie do końca cyklu. Amelia po raz pierwszy zdała sobie z tego sprawę podczas wizyty u terapeuty, do którego udała się z powodu odczuwanego niepokoju. Terapeuta poprosił, żeby opisała objawy tego niepokoju, więc Amelia rozgadała się na dobre cztery minuty, opowiadając o napięciu w barkach, uczuciu gorąca na karku, gęsiej skórce na rękach, po czym urwała, żeby nabrać oddechu.

      – A jak czuje się pani teraz? – zapytał terapeuta.

      – Hm. Sama nie wiem. Już nie czuję tych objawów. Wydaje mi się, że po prostu… się skończyły?

      – Zgadza się. Tak to właśnie działa. Skoro niepokój ma początek, to może się też skończyć.

      – Tak po prostu się kończy?

      – Tak. Jeśli na to pozwolimy.

      Zapytałyśmy

Скачать книгу