ТОП просматриваемых книг сайта:
Zamiana. Beth O'leary
Читать онлайн.Название Zamiana
Год выпуска 0
isbn 978-83-8215-209-8
Автор произведения Beth O'leary
Жанр Любовно-фантастические романы
Издательство OSDW Azymut
W oczach babci maluje się zaduma.
– Zamieszkałabyś tutaj? I pomagałabyś Marian, gdyby cię potrzebowała?
Wiem, o czym myśli. Chociaż nigdy o tym nie wspomina, od śmierci Carli za wszelką cenę chce skłonić mamę i mnie, żebyśmy znowu zaczęły ze sobą rozmawiać. Moim zdaniem mama radzi sobie o wiele lepiej, niż się babci wydaje – na pewno nie trzeba koło niej skakać – jeżeli jednak babcia chce mieć poczucie, że będę gotowa zrobić dla mamy wszystko to co ona, w takim razie…
– Jasne, oczywiście. – Odwracam laptop w jej stronę. – Zobacz, babciu. W Londynie czeka na ciebie czterystu panów.
Wkłada okulary.
– Ojej – mówi, przyglądając się fotografiom na ekranie. Po chwili zsuwa okulary i znów spogląda w stół. – Ale mam jeszcze inne obowiązki. Jest Straż Sąsiedzka, Ant i Dec, wyjazd mikrobusem na bingo… Nie mogę cię prosić, żebyś to wszystko wzięła na siebie.
Powstrzymuję uśmiech, słuchając listy ważnych obowiązków babci.
– Wcale nie prosisz, sama ci to proponuję – odpowiadam.
Zapada długa cisza.
– Trochę zwariowany pomysł – odzywa się w końcu babcia.
– Wiem. Trochę tak. Ale z drugiej strony genialny. – Uśmiecham się szeroko. – Nie chcę nawet słyszeć, że się nie zgadzasz. Znasz mnie, więc wiesz, że mówię na sto procent serio.
Babcia wygląda na rozbawioną.
– Rzeczywiście. – Wolno wypuszcza z płuc powietrze. – Ojej. Myślisz, że poradzę sobie w Londynie?
– No co ty, babciu?! Powinnaś spytać, czy Londyn poradzi sobie z tobą!
6
Eileen
Następnego dnia Leena pojechała do Londynu, spakowała rzeczy i wróciła do Hamleigh. U siebie spędziła najwyżej godzinę. Zastanawiam się, czy nie bała się, że jeśli zostanie tam choć chwilę dłużej, odzyska rozsądek i zmieni zdanie.
Bo ta zamiana to oczywiście szalony pomysł. Wariacki.
Ale równocześnie jest znakomity i pewnie sama kiedyś bym na niego wpadła. Zanim przyzwyczaiłam się do swojego miejsca w Straży Sąsiedzkiej, zielonego fotela w salonie i krzepiącego widoku tych samych twarzy dzień w dzień. Zanim Wade wybił mi z głowy wszystkie wariackie znakomite pomysły.
Im więcej Leena opowiada o spacerach w Hyde Parku i odwiedzaniu jej ulubionych kawiarni w Shoreditch, tym bardziej jestem przejęta. A wiedząc, że moja wnuczka jest tutaj, w Hamleigh – z matką – byłabym gotowa pojechać o wiele dalej niż do Londynu, jeśli dzięki temu wreszcie spędzą trochę czasu razem.
Sadowię się na krześle i wygładzam nową stronę w terminarzu. Najważniejsze to dopilnować, żeby podczas pobytu w Hamleigh Leena miała coś do roboty. Może jej szefowa sądzi, że powinna na jakiś czas zwolnić, ale ostatni raz Leena robiła coś wolno w dziewięćdziesiątym piątym roku (bardzo powoli uczyła się jazdy na rowerze) i jeżeli nie będzie miała się czym zająć, grozi jej załamanie. Dlatego zostawię jej listę swoich kilku projektów. Niech ich dopilnuje podczas mojej nieobecności.
Projekty
1) Wyprowadzać psa Jacksona Greenwooda w środy o 7 rano.
2) Pojechać mikrobusem na bingo w Poniedziałek Wielkanocny o 5 po południu. Więcej szczegółów na s. 2.
3) Uczestniczyć w zebraniach Straży Sąsiedzkiej w piątki o 5 po południu. (Robić notatki, w przeciwnym razie tydzień później nikt nie będzie pamiętał, o czym była mowa. Wziąć dodatkowe ciastka, jeżeli wypada kolej Basila – zawsze przynosi torby przeterminowanych i połamanych najtańszych herbatników pełnoziarnistych, które nie nadają się do maczania w herbacie).
4) Pomóc w planowaniu festynu majowego. (Jestem przewodniczącą komitetu organizacyjnego, ale najlepiej będzie porozmawiać z Betsy o tym, żeby do niego dołączyła, ona lubi zajmować się takimi sprawami).
5) Zrobić wiosenne porządki w ogrodzie. (Proszę, zacznij od szopy. Jest gdzieś pod bluszczem).
Proszę bardzo. Mnóstwo spraw, którym będzie mogła się poświęcić.
Zerkam na zegar w salonie: jest szósta rano i dziś wyjeżdżam do Londynu. Nie ma sensu zastanawiać się i zwlekać, twierdzi Leena. Najlepiej wziąć byka za rogi.
W tle podekscytowania pobrzmiewa niepokój. Przez mniej więcej ostatni rok towarzyszyło mi dużo strachu, ale od bardzo, bardzo dawna nie czułam tremy przed nieznanym.
Z trudem przełykam ślinę, ręce drżą mi na kolanach. Marian zrozumie, mam nadzieję, że małe sam na sam z Leeną dobrze zrobi im obu. A gdyby znowu zdarzyły się jej trudniejsze chwile, wiem, że Leena się nią zaopiekuje. Muszę w to wierzyć.
– Skończyłaś już pakowanie? – W drzwiach pojawia się Leena w piżamie.
Kiedy przyjechała w sobotę, wyglądała na zupełnie wycieńczoną: wyraźnie schudła, a jej cera, zwykle w ciepłym odcieniu złota, była ziemista i tłusta. Dzisiaj jednak ciemne smugi pod oczami są mniej widoczne i tym razem rozpuściła kasztanowe włosy, dzięki czemu wydaje się bardziej swobodna. Są takie piękne, ale zawsze ściąga je do tyłu i smaruje przeróżnymi płynami. Światło pada na drobne loczki, na które Leena stale narzeka, i zmienia je w aureolę otaczającą jej drobną twarz ze zgrabnym noskiem i ciemnymi, poważnymi brwiami – jedyną dobrą rzeczą, jaką dał jej ojciec.
Wiem, że to subiektywna opinia, ale moim zdaniem jest oszałamiająco piękna.
– Tak, już skończyłam – mówię odrobinę drżącym głosem.
Leena wchodzi do jadalni, przysiada obok mnie i obejmuje mnie jedną ręką.
– Moja lista zadań? – Z rozbawioną miną przebiega wzrokiem kartki, które leżą przede mną. – Babciu… ile to ma stron?
– Tylko dodatkowe informacje – wyjaśniam.
– Czy tu jest opisany schemat pilota do telewizora?
– Tak. To skomplikowane.
– I… to wszystko twoje hasła, babciu? I twój PIN?
– Na wypadek gdybyś musiała skorzystać z mojej awaryjnej karty płatniczej. Leży w kredensie. Jeżeli chcesz, to też mogę ci napisać.
– Nie, nie, i tak zostawiasz mi aż za dużo swoich danych osobistych. – Leena wyjmuje z kieszeni piżamy telefon i spogląda na ekran. – Dzięki, babciu.
– Jeszcze jedno – mówię. – To mi będzie potrzebne.
– Słucham? – Podąża wzrokiem za moim wyciągniętym palcem. – Mój telefon? Chcesz go sobie pożyczyć?
– Chcę go zabrać na te dwa miesiące. Możesz dostać mój. Zabiorę sobie też ten twój szykowny przenośny komputerek. Możesz korzystać z mojego. W tej zamianie nie chodzi tylko o moje dobro. Musisz się całkiem oderwać od londyńskiego życia, a to znaczy, że trzeba się pozbyć tych gadżetów, do których jesteś uwiązana.
Wlepia we mnie zdumione spojrzenie.
– Mam ci oddać telefon i laptop na całe dwa miesiące? Ale