Скачать книгу

to siedź cicho i spokojnie – poradziła bardziej doświadczona Tatiana. – Nikt ci nie zrobi krzywdy ani cię nie wyszydzi.

      Prezenter programu przysiadł się do nich, rozległo się wołanie asystenta: „Trzydzieści sekund!”, i Tatiana mrugnęła wesoło do Nastii.

      – Wszystko w porządku? – zapytał prezenter rzeczowo. – Jesteście panie w bojowych nastrojach?

      – Ależ skąd. – Tatiana obojętnie wzruszyła ramionami. – Z kim miałybyśmy toczyć bój? Nie przyszłyśmy przecież do pracy.

      – Słusznie, Tatiano Grigorjewna – przyznał. – Tutaj nie macie wrogów. A pani, Anastazjo Pawłowna, jak się czuje?

      – Normalnie, dziękuję.

      – W takim razie za dziesięć sekund wchodzimy na antenę. Są panie gotowe?

      Równo dziesięć sekund później na monitorach pokazała się czołówka programu.

      – Dzień dobry, drodzy przyjaciele – odezwał się żywo prezenter. – Oleg Małachow wita was w programie Kobiety niezwykłych profesji. W ten słoneczny sobotni dzień zebraliśmy się w studiu, żeby porozmawiać o czymś słonecznym i radosnym, rzecz jasna. A co jest najradośniejsze i najjaśniejsze w naszym życiu? Oczywiście kobiety. Bo niosą w sobie miłość i macierzyństwo. Dzisiaj jednak porozmawiamy o kobietach, które wykonują typowo męskie zajęcia. Razem z widzami w studiu o problemie dyskutować będą moskwianie i goście stolicy, przechadzający się w tym czasie po Nowym Arbacie. Właśnie tam ustawiliśmy dzisiaj kamery i tam znajduje się nasz drugi prezenter Dmitrij Korzun. Jest pan gotów, Dmitriju?

      Na dużym ekranie pojawiła się sympatyczna twarz drugiego prezentera.

      – Dzień dobry. Tak, jesteśmy gotowi.

      Tuż za Korzunem Tatiana zobaczyła znajomy szyld Jołki-pałki. Przedtem była tutaj kawiarnia Wałdaj, później chińska restauracja Palma. Początek Nowego Arbatu. Wokół prezentera zgromadził się spory tłumek, ale to wcale nie oznaczało, że wszyscy zechcą zadać pytania. Stanie i przyglądanie się to zupełnie co innego niż aktywne uczestnictwo.

      – A zatem gościmy dzisiaj kobiety niezwykłych profesji – ciągnął prezenter w studiu. – Starsza śledcza, major milicji Tatiana Grigorjewna Obrazcowa, i starsza oficer wydziału kryminalnego, podpułkownik milicji Anastazja Pawłowna Kamieńska.

      Tatiana skinęła głową i ze zdziwieniem zauważyła, że Nastia uśmiecha się czarująco. Mądrala, pomyślała z aprobatą, wzięła się w garść.

      Pierwsze dziesięć minut rozmowy minęło spokojnie, pytania zadawał przeważnie Małachow, sala nie była jeszcze rozgrzana i nie wykazywała szczególnego zainteresowania. Nastia i Tatiana odpowiadały po kolei, były przygotowane na te pytania. Najważniejsze, żeby nie wdawać się w dywagacje na swój temat, ale wciąż podkreślać, że między mężczyznami i kobietami nie ma żadnych różnic, z wyjątkiem czysto biologicznych.

      – Skąd wziął się pomysł na pracę w milicji?

      – Pewnego pięknego dnia ta myśl przyszła mi do głowy, tak jak przychodzi do głowy młodym chłopcom i mężczyznom.

      – Jak tę decyzję przyjęli pani rodzice?

      – No cóż, w czasach, gdy wybierałam zawód, trudno było znaleźć rodziców przeciwnych takiemu wyborowi. Pod koniec lat siedemdziesiątych i na początku osiemdziesiątych pracę w milicji traktowano jako zaszczytną i prestiżową.

      – Nie bała się pani?

      – Kogo? – Oczy Tatiany zaokrągliły się ze zdumienia.

      – Jak to kogo? Przestępców.

      – Przestępców boją się wszyscy na całym świecie. To normalne. Nie może być inaczej.

      – A więc bała się pani przestępców, mimo to wybrała ten zawód…

      – Panie Olegu, tego rodzaju strach ma niewiele wspólnego z wyborem zawodu. Każdy wie, że jeżeli uderzy autem w betonową ścianę, najpewniej umrze. Innymi słowy, wypadek samochodowy prawie zawsze prowadzi do okaleczenia lub śmierci. Nie ma osoby, która by o tym nie wiedziała. Mimo to mnóstwo ludzi decyduje się na zawód kierowcy. Sądzi pan, że nie boją się śmierci? Oczywiście, że się boją. Podobnie ma się sprawa z lekarzami: są świadomi chorób, które są dzisiaj nieuleczalne. Każdy może na nie umrzeć, lekarz też, nikt nie jest bezpieczny. Tak czy inaczej, wszyscy wiemy, że prędzej czy później umrzemy. Więc co, mamy w ogóle nie żyć?

      Małachow się zmieszał, nie spodziewał się tak logicznego wywodu i nie miał pojęcia, jak powinien zareagować, więc zwrócił wzrok ku sali, szukając na niej ratunku. Miał szczęście, gdzieś ze środka podniosła się ręka.

      – Widzę, że mamy pytanie z sali. Proszę wziąć mikrofon.

      – Zna pani jakieś sztuki walki? – zapytał barczysty, umięśniony chłopak, podejrzanie przypominający zapaśnika.

      – Ja – nie – odparła Tatiana, napotykając pełne wyrzutu spojrzenie Nastii. Racja, przecież się umówiły, że nie będą sprowadzać rozmowy na prywatne tory. Musi się poprawić. – Sztuki walki są przydatne tym, którzy zatrzymują przestępców, śledczy to całkiem inny zawód.

      – A pani, Anastazjo Pawłowna? – zapytał prezenter. – Pani chyba przeprowadza zatrzymania, jeśli się nie mylę?

      – Myli się pan. – Nastia uśmiechnęła się promiennie. – Zatrzymanie to już ostatni, najłatwiejszy etap. Najpierw trzeba przestępcę namierzyć, odgadnąć, kim jest, a potem go znaleźć. To właśnie moje zadanie.

      Sala się ożywiła. Widzowie w studiu nie byli bynajmniej głupi, nie nabrali się na chytrą sztuczkę. Padło pytanie, jedna z zaproszonych kobiet odpowiedziała, natomiast druga nie, w dodatku zamiast odpowiedzi usłyszeli coś niespodziewanego, coś, o czym przedtem w ogóle nie pomyśleli. A przecież rzeczywiście… W głowach obecnych zaczęły się kłębić myśli: o co by jeszcze zapytać, żeby usłyszeć coś nowego i ciekawego, a nie banalny wykręt?

      – Mam pytanie do podpułkownik Kamieńskiej. Powiedziała pani, że zna pięć języków obcych. Często ma pani do czynienia z przestępcami zza granicy?

      – Bardzo rzadko.

      – W takim razie po co pani znajomość pięciu języków?

      – To rodzaj gimnastyki umysłowej. Wywiadowca nie ma prawa być tępy. Chyba że jest pan innego zdania?

      Pytania posypały się jedno za drugim. Do dyskusji włączyli się też widzowie z Nowego Arbatu, program się rozkręcił i nabrał rumieńców. Nastii i Tatianie udało się parę razy dowcipnie zażartować i wywołać salwy śmiechu zarówno w studiu, jak i na ulicy. Trzy minuty przed końcem widz z Nowego Arbatu zwarł się w śmiertelnym starciu z widzem ze studia, oskarżając go o męski szowinizm i antykonstytucyjne tłumienie indywidualności kobiety.

      W tej samej chwili nad głową „feministy” z Arbatu pojawił się transparent z odręcznym napisem:

      „SKORO JESTEŚ TAKA MĄDRA, ZGADNIJ, GDZIE SPOTKASZ ŚMIERĆ”.

      Prezenter znieruchomiał z otwartymi ustami. Pierwsza oprzytomniała Nastia. Wyrzuciła rękę w górę i zawołała głośno:

      – Korzun! Niech pan wezwie milicję! Szybko! Zatrzymajcie go!

      Tatiana zesztywniała, po jej ciele rozlewał się martwy chłód. Do kogo zaadresowano te słowa? Do Nastii? Czy do niej, Tatiany? Co to jest: głupi żart czy poważne ostrzeżenie? Miała wrażenie, że ogłuchła ze strachu, bo nie słyszała histerycznych krzyków w studiu, mimo że wyraźnie widziała otwierające się usta i gwałtownie gestykulujące ręce.

      Małachow wreszcie się ocknął, do końca programu pozostały

Скачать книгу