Скачать книгу

mówili mi, że… tobie to nie przeszkadza.

      Teraz to ja się przeraziłam dla odmiany, choć próbowałam nie dać tego po sobie poznać.

      – No tak, staram się jednak, żeby nie weszło mi to za bardzo w krew.

      – Ale w końcu jesteśmy w Copacabana Palace, pierwszy raz cię widzę. Chcesz się poczęstować?

      Czy chciałam?! Próbowałam zachować spokój.

      – Czemu nie?

      – Masz, weź pierwsza. Bardzo dobry towar. Od mojego kumpla z Rio.

      Kiedy upragnione odczucie zaczęło ogarniać moje zmysły, zaśmiałam się głośno.

      – Dobre. Może dałbyś mi numer telefonu swojego przyjaciela, na wypadek gdybym potrzebowała tego trochę więcej.

      – Nie martw się, Elektro. Mam dość dla nas obojga.

      Joaquim znalazł sprzęt stereo i włączył muzykę, a potem wyszliśmy posiedzieć na tarasie z widokiem na plażę. Nagle życie było piękne, a mój nowy przyjaciel z każdą chwilą stawał się bardziej pociągający.

      – Idziesz dziś na tę kolację? – zapytał.

      – Miałam się wybrać, ale nie za bardzo mi się chce.

      – Mnie też nie. Jestem w swoim rodzinnym mieście i wolałbym zabalować. Mogę zabrać cię w kilka miejsc, o których wiedzą tylko tutejsi.

      – Z przyjemnością, fajnie. Rzadko mam okazję zobaczyć cokolwiek w miastach, w których jestem.

      Wstałam, zamierzając zadzwonić do Mariam, ale on stanął za mną i chwycił mnie w pasie.

      – Albo możemy zabalować tutaj, sami.

      Jego prężne biodra kołysały się za mną w rytm muzyki. Obrócił mnie twarzą do siebie i nie tracąc czasu, zaczął całować.

      Czterdzieści pięć minut później zadźwięczał dzwonek do drzwi. Nie zwracałam na to uwagi, ale odezwała się moja komórka.

      – Zaczekaj – powiedziałam, całując Joaquima, nim wyślizgnęłam się z łóżka i poszłam do salonu, żeby odebrać telefon.

      – Elektro, tu Mariam. Jestem pod drzwiami.

      – O Jezu! – mruknęłam i poszłam otworzyć.

      Pod drzwiami na podłodze leżała jakaś wsunięta pod nie koperta. Podniosłam ją.

      – Cześć – powitałam Mariam, starając się robić wrażenie zaspanej, choć byłam żwawa jak skowronek.

      – Jeszcze się nie ubrałaś, a za piętnaście minut powinnyśmy jechać na kolację.

      – Przepraszam, ale nie czuję się najlepiej. Mogłabyś mnie usprawiedliwić? Powiedz, że musiałam się wcześniej położyć spać.

      – Dobrze…

      Czułam, jak świdruje mnie wzrokiem. Podałam jej kopertę.

      – Zajmij się tym, cokolwiek to jest, dobrze? Zobaczymy się jutro. Będę jak nowa.

      – W porządku, ale nie zapomnij nastawić budzika na szóstą trzydzieści.

      – Nie zapomnę.

      – Mam nadzieję, że poczujesz się lepiej – rzuciła.

      – Dzięki. Dobranoc.

      Zamknęłam drzwi, a potem założyłam jeszcze łańcuch zabezpieczający. Powędrowałam do stolika, wciągnęłam kolejną kreskę i wróciłam do sypialni w ramiona czekającego na mnie Joaquima.

      7

      Może dlatego, że tak dobrze poznaliśmy się tej nocy, zdjęcia szły fantastycznie i o czwartej byliśmy już wolni.

      – Pamiętasz, mówiłam ci, że ten list wsunięty pod drzwi jest od twojej siostry Mai? – spytała Mariam, kiedy przebierałam się w namiocie.

      – Pewnie, jeszcze nie mam w głowie waty zamiast mózgu – odparłam, zapinając szorty.

      – Zadzwonisz do niej po powrocie do hotelu? Pisała, że dziś wieczorem ma czas, a my jedziemy na lotnisko dopiero o dziesiątej.

      – Jasne, zadzwonię – rzuciłam wkurzona.

      Miałam wrażenie, że Mariam zaczyna się zachowywać jak zaborcza, apodyktyczna mamuśka. Mimo wszystko, kiedy tylko znalazłam się w hotelowym apartamencie, wybrałam numer zapisany poprzedniego dnia.

      – Oi! – od razu usłyszałam miły głos Mai.

      – Hej, to ja, Elektra.

      – Elektro! Aż trudno mi uwierzyć, że jesteś w Rio. Jak długo zostaniesz?

      – Lecę z powrotem dzisiaj o północy.

      – Więc masz czas, żeby wpaść na parę godzin i poznać Floriana i Valentinę?

      – Chyba nie – skłamałam, myśląc o tym, że za dwadzieścia minut jestem umówiona z Joaquimem. – Ale mogłabym spotkać się z tobą na szybkiego drinka. W hotelu, koło ósmej, zanim pojadę na lotnisko.

      – No dobrze. Przyjdę.

      – Powiedz w recepcji, żeby przysłali cię do mnie na górę, uprzedzę, że się pojawisz.

      – Dobrze. Już nie mogę się doczekać, żeby cię zobaczyć, Elektro.

      – To na razie, pa.

      Odłożyłam telefon. Zrobiłam kreskę z zapasu, który wczoraj zostawił mi Joaquim, i poszłam wziąć prysznic. Potem zadzwoniłam i zamówiłam do pokoju butelkę wódki i kolejnego szampana w lodzie. Dziesięć minut później Joaquim był już w moim apartamencie i po chwili w łóżku.

      – Jesteś cudowna – zamruczał mi do ucha. – Chciałbym się z tobą kochać bez końca.

      Zasnęliśmy, a po przebudzeniu znów wzięliśmy po parę kresek i uprawialiśmy seks. Kiedy poskarżyłam się, że stale chce mi się spać, wyjął z portfela parę tabletek.

      – Spróbuj tego. Postawi cię na nogi jak nic, co dotąd brałaś.

      Połknęłam jedną tabletkę, popijając ją szampanem, a on zrobił to samo. Minęło dziesięć minut i kochaliśmy się raz jeszcze, a potem wzięliśmy prysznic i śmialiśmy się jak szaleni, kiedy próbował nauczyć mnie – nagą, na tarasie – tańczyć sambę.

      – Jeszcze ktoś nas zobaczy – szepnęłam, gdy dostrzegłam w dole basen.

      – To byłoby piękne zdjęcie. – Uśmiechnął się i pocałował mnie.

      – O nie!

      Nawet w tym alkoholowo-narkotykowym zamroczeniu wiedziałam, że to, co robimy, jest ryzykowne, więc wciągnęłam go z powrotem do pokoju.

      I zastałam tam Mariam stojącą obok mojej siostry Mai.

      – Ups! – wybąkałam, starając się zakryć co trzeba dłońmi.

      Joaquim złapał poduszkę, by przesłonić nagość. Wybuchnęłam histerycznym śmiechem na widok min mojej asystentki i siostry.

      – Przepraszam was, trzeba było pukać.

      – Próbowałyśmy. I dzwoniłyśmy. Zaczęłyśmy się martwić, więc kierownik nas wpuścił – powiedziała Mariam, a ja w tym momencie miałam ochotę trzepnąć ją w tę jej niepokalaną, niealkoholową gębę. – Zaraz podam ci szlafrok.

      – To ja was lepiej zostawię – wtrącił Joaquim, znikając za Mariam w sypialni.

      –

Скачать книгу