ТОП просматриваемых книг сайта:
Chłopcy. Andrzej Saramonowicz
Читать онлайн.Название Chłopcy
Год выпуска 0
isbn 9788380320185
Автор произведения Andrzej Saramonowicz
Жанр Классическая проза
Издательство PDW
Za chwilę stracę wszystkie siły i będę go musiał puścić, a wtedy…
– Mateusz!
W ostatniej chwili, tato! Gdybyś zjawił się minutę później, twój syn zostałby niechybnie zabity przez brakujące ogniwo.
– Kazio! Nic ci nie jest?
O, i pani Broszkiewicz się zjawiła! Będzie się na mnie wydzierać, że tłukę właśnie jej syna? Nie, w ogóle na mnie nie patrzy. Patrzy z dezaprobatą na swojego niedorozwiniętego potomka, który ciężko dyszy na asfalcie i gapi się na mnie z tępą nienawiścią. Co, pojebie, może chcesz wiedzieć, czy bzyknąłbym twoją matkę?
Nawet ją lubię. Jak taka fajna kobieta mogła urodzić takiego betona? Seks jest niepokojący, jeśli pozwala na coś podobnego.
4.
Ciasne dżinsy idealnie opinają tyłek. Zeszczuplała. A może to te obcasy? Po cholerę jej szpilki właściwie? Wcześniej ich nie nosiła. Ciągle powtarzała, że ją nogi bolą.
Patrzę, jak wyjmuje z plastikowej torby pudełka z chińskim żarciem, wykłada ich zawartość na talerze, wsadza pierwszy do mikrofali, wyciąga z górnej szuflady sztućce, a z dolnej serwetki, wyjmuje gorący ryż z mikrofali, wkłada drugi talerz, nalewa wodę do szklanek, Mateuszowi i sobie niegazowaną, mnie z bąblami, bo lubię, nawet nie zapytała, ona po prostu o wszystkim pamięta, podpływa do stołu, rozkłada serwetki i sztućce, przemyka do mikrofali, wyjmuje drugi talerz, bierze oba, unosi się nad ziemię, przyfruwa ponownie, siedzimy.
Te wszystkie jej kuchenne ruchy. Jakbym widział anioła.
– Godzinę temu było jeszcze gorące – moja była żona uśmiecha się gorzko. – Gdybym wiedziała, że się tyle spóźnicie…
– Ale to nie taty wina, tylko moja! – krzyczy Mateusz.
Za głośno i za gorliwie. Matka spogląda na niego uważnie.
Błąd, synku. Taka reakcja musi budzić podejrzenia. Kobiety mają szósty zmysł. Czuły sonar, tropiący wszelkie zmiany w wysyłanej przez nas częstotliwości. Więc choćby skały srały, musisz nadawać tym samym rytmem na tej samej częstotliwości. W przeciwnym wypadku ich urządzenia do namierzania męskich kłamstw od razu wychwycą, że masz coś do ukrycia. Ucz się. To się robi tak:
– Ja nie jestem głodny. W mieście jadłem.
Mateusz wbija we mnie zaskoczony wzrok. Niedziwne, pół godziny temu powiedziałem mu, że się spóźniłem do szkoły, bo mi się operacja przedłużyła. No, żołnierzu, nie gap się tak głupio, to tylko ćwiczenia! Obserwuj matkę.
– Jak to w mieście jadłeś? – Agnieszka wbija we mnie czujny wzrok. – Mówiłeś, że masz dyżur!
Zauważyłeś? Sonar już się włączył. U kobiet to się dzieje automatycznie. Teraz musisz podać fałszywe dane o swoim położeniu.
– Zamienili mi – rzucam, patrząc jej prosto w oczy.
– Jak ci mogli zamienić! Przecież to ty jesteś ordynatorem!
Widzisz, synek? Pierwsze torpedy zostały już wystrzelone. Teraz trzeba tylko ich przekonać, że cię trafili. I że poszedłeś na dno. No i najważniejsze: trzeba im uświadomić, że nie przewoziłeś broni ani żołnierzy. Wyłącznie cywili. Najlepiej kobiety i dzieci.
– Straciłem przytomność.
W jednej sekundzie twoja matka blednie, zauważyłeś? Jeszcze przed chwilą wysyłała do dowództwa komunikat o zwycięstwie, a teraz trzyma się za brodę i mówi:
– Jezus Maria, kiedy?!
– Na poprzednim dyżurze. Dlatego właśnie mi zamienili Ale nie martw się, Aga, nic mi nie będzie. To tylko przemęczenie. Są już wszystkie wyniki, nic mi nie jest.
Mam nadzieję, że nie uwierzyłeś, synek. Mrugnąłbym ci, ale obowiązuje całkowita cisza w eterze. Kiedy dorośniesz, nauczysz się, że w międzypłciowych wojnach partyzanckich mężczyźni porozumiewają się telepatycznie.
– Musisz odpocząć, Kuba! – moja anielska eks kładzie mi rękę na dłoni.
Uśmiecham się tak, jak lubi. Trzynaście lat po ślubie facet powinien już wiedzieć, kiedy i w jaki sposób powinien się uśmiechać.
– Dlaczego nic nie powiedziałeś? – nerwowo przejeżdża ręką po gładko zaczesanych włosach. – Pojechałabym sama do szkoły po Matiego.
– Wiem, Aga, ale dzisiaj jest mój dzień. Umawialiśmy się, że w środy ja go odbieram. Poza tym idę zaraz do domu. Się położę. Odeśpię. Odpocznę. No, kochani, jedzcie, bo wam wystygnie.
Jak ona pięknie patrzy. Jesteśmy rok po rozwodzie, a ona ciągle potrafi na mnie patrzeć tak, jak na początku. Gdyby nie Mati obok, z miejsca zaproponowałbym jej seks.
– A ty naprawdę nie chcesz?
– Dzięki,