ТОП просматриваемых книг сайта:
Zachłanny mózg. Sébastien Bohler
Читать онлайн.Название Zachłanny mózg
Год выпуска 0
isbn 9788366380431
Автор произведения Sébastien Bohler
Жанр Биографии и Мемуары
Издательство PDW
Spis treści
1 Część I. W czarnej skrzynce naszego mózgu Utracone miejsca Nieoceniony mózg Dług ekologiczny Pięć sekretnych pobudek mózgu Wielkie żarcie Układ nagrody pociąga za sznurki Zaprogramowani na seks W kolejce na szczyt Pochwała bezczynności Przekleństwo poznawcze
2 Część II. Błąd systemu Mistrzowie sprzeczności Programowo nienasyceni Niewolnicy teraźniejszości
3 Część III. Antywirus Czy możemy odzyskać wpływ na swoje przeznaczenie? Mniej znaczy więcej: potęga świadomości Bibliografia
Tytuł oryginału: Le bug humain
Przekład: Łukasz Musiał
Redakcja: Katarzyna Nawrocka
Redakcja naukowa: dr hab. Marek Binder
Korekta: Ewa Różycka, Maria Zalasa, Natalia Jóźwiak
Projekt okładki i stron tytułowych: Design Partners s. c.
Copyright © Editions Robert Laffont, Paris, 2019 through arrangement with Renata de La Chapelle Agency
Copyright for the Polish edition and translation
© JK Wydawnictwo sp. z o.o. sp. k., 2020
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej publikacji nie może być powielana ani rozpowszechniana za pomocą urządzeń elektronicznych, mechanicznych, kopiujących, nagrywających i innych bez uprzedniego wyrażenia zgody przez właściciela praw.
ISBN 978-83-66380-43-1
Wydanie I, Łódź 2020
JK Wydawnictwo sp. z o.o. s.k. ul. Krokusowa 3, 92-101 Łódź tel. 42 676 49 69 www.wydawnictwofeeria.pl
Konwersję do wersji elektronicznej wykonano w systemie Zecer.
Część I. W czarnej skrzynce naszego mózgu
Część I
W CZARNEJ SKRZYNCE NASZEGO MÓZGU
Jesteśmy prawdopodobnie ostatnim pokoleniem, które zazna nieskrępowanej konsumpcji, dostatku i zdrowia. Za trzydzieści lat świat nie będzie miał nic wspólnego z otaczającą nas dzisiaj rzeczywistością. Rok po roku podnosi się słupek rtęci i poziom oceanów, tysiące hektarów lądu zmieniają się w pustynię, a miliony ludzi szykują się do opuszczenia swoich domów. Wszystko to z naszej winy.
Po raz pierwszy w swojej historii ludzkość będzie musiała stawić czoła samej sobie. Nie drapieżnikom, głodowi czy chorobom, ale właśnie sobie. Sęk w tym, że nie jest na to przygotowana. Ważą się losy świata, a jedyne, na co nas stać, to niekonsekwencja. Dowód? Bardzo proszę. Jaka jest przyczyna tego, że mimo iż uzbroiliśmy się w szalenie precyzyjne narzędzia, pozwalające dokładnie przewidzieć bieg wydarzeń za kilkadziesiąt lat, zachowujemy kompletną bezczynność? Dlaczego w obliczu katastrofy funkcjonujemy, jak gdyby nic się nie zmieniło? Co w nas nie działa tak, jak powinno?
Aby odpowiedzieć na to pytanie, przyjrzałem się bliżej najbardziej fundamentalnemu, a zarazem najmniej widocznemu tworowi definiującemu nasze człowieczeństwo. Temu wymykającemu się naszemu poznaniu, upchniętemu w czaszce, tajemniczemu i dyskretnemu, choć przecież sterującemu nami narządowi, jakim jest mózg.
To, co odkryłem, zmroziło mnie. Ów mózg, który przedstawia się nam jako twór o niesłychanej wprost złożoności, nad którym rozwodzą się specjaliści w mediach i w supersprzedażowych książkach, tak naprawdę jest narządem w dużej mierze dysfunkcyjnym, destrukcyjnym oraz żądnym władzy, kierującym się wyłącznie własnymi interesami, niezdolnym do wybiegania w przyszłość dalej niż na kilka dekad. Wpadliśmy w pułapkę nadmiernej konsumpcji, nadmiernej produkcji, nadmiernej eksploatacji, nadmiernego zadłużenia i nadmiernych temperatur za sprawą wyspecjalizowanej części kresomózgowia, której z braku narzędzi nie potrafimy powstrzymać.
Ale nie wszystko jest stracone – przecież niektóre struktury tego samego mózgu cechuje racjonalność. Ponieważ jednak jest ich mniej, nie znajdują posłuchu. Aby pomóc dojść do głosu tej milczącej mniejszości, trzeba najpierw poznać potęgę sterujących nami sił. Opiszę tu, jak działają pchające nas na krawędź przepaści podkorowe obwody neuronalne, tak aby wszyscy, którzy tak jak ja marzą o innej przyszłości, wiedzieli, z czym będą mieli do czynienia. Bo jak głosi pewna sentencja, żeby wygrać wojnę, trzeba najpierw poznać wroga. Rzecz w tym, że tutaj musimy poznać samych siebie.
Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym
This ebook was bought on LitRes
Utracone miejsca
Utracone miejsca
Kiedy miałem siedemnaście lat, moi rodzice nabyli niewielki dom na wyspie Yeu, wydłużonym, dziesięciokilometrowym skrawku ziemi u wybrzeży Wandei. To był cichy, dziewiczy zakątek, którego mieszkańcy utrzymywali się z rybołówstwa, turystyki, drobnego rzemiosła i lokalnego budownictwa. Gdzieniegdzie wyrastały skupiska niemal identycznych domów, pobielonych wapnem, z niebieskimi, żółtymi lub czerwonymi okiennicami. W dzikiej części wyspy naprzeciw oceanu piętrzyły się wysokie klify. Z drugiej strony, gdzie panował ciepły, niemal śródziemnomorski klimat, rozciągały się długie, piaszczyste plaże, z których przy dobrej pogodzie można było dostrzec stały ląd. Z czasem, gdy wraz z rodzeństwem doczekaliśmy się własnych dzieci, chętnie je tam zabieraliśmy. Przyjeżdżaliśmy na wakacje lub na Wielkanoc, by w otoczeniu przyrody łapać chwile oddechu od wyczerpującego życia w wielkim mieście. Przez lata nic się nie zmieniało – te same dęby ostrolistne, pinie, mimozy, ta sama skalna zatoczka z piaszczystą plażą, gdzie łowiliśmy krewetki i kraby, które zjadaliśmy potem na obiad. Nieopodal plaży cumowały niewielkie biało-niebieskie łodzie, kołyszące się z ledwie słyszalnym chlupotem. Do portu wpływały dziesiątki kutrów zaopatrujących targ rybny. Rodziny rybaków zarabiały krocie na handlu tuńczykiem, dorszem czy sardynką.
Przypuszczalnie życie na wyspie przez stulecia wyglądało z grubsza podobnie, jeśli nie liczyć ogólnej poprawy warunków bytowych, postępu w oświacie i jakości usług medycznych, a także rozwoju turystyki. Zmiana dała się odczuć zaledwie jakieś dziesięć lat temu. Najpierw zauważyliśmy, że plaża zaczęła się cofać. Piaszczysta połać ziemi, która schodziła z wydm ku morzu, niegdyś porośnięta piaskownicą zwyczajną – trawą o smukłych, zaostrzonych źdźbłach – zniknęła w niecałe trzy lata. Podczas przypływu woda podchodziła bezpośrednio pod wydmy. Cypel zamykający plażę od północno-zachodniej strony, na którym postawiono malowniczą willę, zaczął się osuwać. Właściciel podjął decyzję o sprzedaży działki, ale było za późno. Każdy potencjalny nabywca widział, że jej dni są policzone, a nikt nie zamierzał inwestować w nieruchomość skazaną na zniszczenie.
W tym też czasie łodzie rybackie opuściły zatoczkę. Życie w porcie zamarło. Z około dwudziestu kutrów, które zazwyczaj cumowały przy nabrzeżu, pozostały