ТОП просматриваемых книг сайта:
Sobotwór. Tess Gerritsen
Читать онлайн.Название Sobotwór
Год выпуска 0
isbn 978-83-8125-807-4
Автор произведения Tess Gerritsen
Жанр Крутой детектив
Издательство OSDW Azymut
Ponownie skupiła uwagę na zwłokach.
Abe, nieświadomy panującego w sali napięcia, rozkroił jamy serca.
– Zastawki wyglądają normalnie – oznajmił. – Naczynia wieńcowe są miękkie. Czyste. Jezu, mam nadzieję, że moje serce wygląda równie dobrze.
Maura wątpiła, by tak było, widząc jego ogromny brzuch i znając zamiłowanie Abego do wątróbek i tłustych sosów. Wyznawał zasadę: ciesz się życiem, póki możesz. Folguj swoim zachciankom, bo prędzej czy później wszyscy skończymy w prosektorium. Po co komu czyste naczynia wieńcowe, jeśli miało się życie pozbawione przyjemności?
Odłożył serce do misy, przeciął skalpelem otrzewną i zajął się zawartością jamy brzusznej. Odsłonił żołądek, wątrobę, śledzionę i trzustkę. Odór śmierci, zamrożonych narządów, nie był Maurze obcy, lecz tym razem źle go znosiła. Jakby uczestniczyła w sekcji po raz pierwszy. Przyglądała się, jak Abe kroi narządy nożycami i skalpelem, i przerażała ją brutalność tych czynności, jakby nie była wytrawnym patologiem. Dobry Boże, robię to przecież codziennie, ale ostrze mojego skalpela tnie ciała obcych ludzi.
Ta kobieta nie wydawała się jej obca.
Popadła w odrętwienie, przypatrując się pracy Abego jakby z dystansu. Zmęczona niespokojną nocą i podróżą samolotem, czuła, jak obojętnieje wobec tego, co działo się na stole prosektorium, wycofując się w bezpieczne miejsce, z którego mogła obserwować wszystko bez emocji. To były tylko zwłoki. Nikt, kogo znała. Abe przeciął szybko zwoje jelita cienkiego i wrzucił je do misy. Za pomocą nożyczek i kuchennego noża opróżnił żołądek, pozostawiając jedynie pustą jamę. Zaniósł misę, ciężką teraz od wnętrzności, na kontuar z nierdzewnej stali, gdzie wyjął kolejno wszystkie narządy, by dokładniej je zbadać.
Rozciął na desce do krojenia żołądek i wylał jego zawartość do mniejszej miski. Odór niestrawionego jedzenia sprawił, że Rizzoli i Frost odwrócili głowy, krzywiąc się z odrazą.
– Wygląda to na resztki kolacji – ocenił Abe. – Chyba jadła sałatkę z owoców morza. Widzę tu sałatę i pomidory. Może krewetki…
– Ile czasu przed śmiercią zjadła ostatni posiłek? – spytała Rizzoli. Mówiła dziwnie przez nos, zakrywając ręką twarz, by nie czuć smrodu.
– Godzinę, może więcej. Domyślam się, że jadła w restauracji, bo sałatki z owoców morza nie przyrządza się raczej w domu. – Abe spojrzał na Rizzoli. – Znaleźliście w jej torebce jakiś kwit z restauracji?
– Nie. Mogła płacić gotówką. Czekamy nadal na wyciąg z jej karty kredytowej.
– Chryste – powiedział Frost, nadal odwracając wzrok. – Całkiem straciłem apetyt na krewetki.
– Ejże, nie powinien pan tak się tym przejmować – rzekł Abe, krojąc teraz trzustkę. – Jak dobrze się przyjrzeć, wszyscy składamy się z tego samego podstawowego budulca. Tłuszczu, węglowodanów i białek. Jedząc soczysty befsztyk, konsumuje pan mięśnie. Miałbym z niego zrezygnować tylko dlatego, że to tkanka, którą codziennie kroję? Wszystkie mięśnie mają ten sam skład biochemiczny, pachną tylko lepiej lub gorzej. – Sięgnął po nerki. Naciął je delikatnie i wrzucił niewielkie próbki tkanki do słoja z formaliną. – Na razie wszystko wygląda normalnie – powiedział, spoglądając na Maurę. – Zgadzasz się?
Skinęła odruchowo głową, ale się nie odezwała, gdyż nagle jej uwagę odwrócił nowy zestaw klisz, które Yoshima zawieszał na podświetlanym ekranie. Były to zdjęcia czaszki. Na bocznym ujęciu widać było zarys miękkiej tkanki, jak mglisty profil twarzy.
Maura podeszła do ekranu, przyglądając się plamce w kształcie gwiazdy, zaskakująco wyrazistej na tle ciemniejszej kości. Pocisk utkwił w czaszce. Pozornie niewielka rana postrzałowa w skroni nie wskazywała, jak wielkie spustoszenia mógł poczynić w mózgu.
– Chryste – mruknęła. – To pocisk typu Black Talon.
Abe spojrzał znad miski z narządami.
– Od dawna nie miałem z nimi do czynienia. Musimy być ostrożni. Ich metalowe końcówki są ostre jak brzytwa. Mogą przeciąć rękawiczkę. – Spojrzał na Yoshimę, który pracował w Urzędzie Lekarza Sądowego dłużej niż którykolwiek z patologów i był ich bazą informacji. – Kiedy po raz ostatni mieliśmy ofiarę z black talon?
– Jakieś dwa lata temu – odparł Yoshima.
– Tak niedawno?
– Pamiętam, że zajmował się tym doktor Tierney.
– Możesz poprosić Stellę, żeby to sprawdziła? Niech zobaczy, czy sprawa jest zamknięta. To nietypowy pocisk, więc możemy mieć do czynienia z tym samym sprawcą.
Yoshima ściągnął rękawiczki i podszedł do interkomu, by skontaktować się z sekretarką Abego.
– Cześć, Stello. Doktor Bristol prosi o informacje na temat ostatniego przypadku z użyciem pocisku typu Black Talon. Zajmował się tym doktor Tierney…
– Słyszałem o tych pociskach – oznajmił Frost, który podszedł do świetlnego ekranu, by przyjrzeć się kliszy. – Ale po raz pierwszy widzę ich ofiarę.
– Produkuje je Winchester – wyjaśnił Abe. – Pocisk jest wydrążony i zaprojektowany tak, by się rozwierał i przebijał tkankę miękką. Kiedy wchodzi w ciało, miedziana osłona przybiera kształt sześcioramiennej gwiazdy. A każdy jej szpic jest ostry jak pazur. – Stanął przy głowie martwej kobiety. – Usunięto je z rynku w dziewięćdziesiątym trzecim roku, gdy jakiś świr zabił nimi w San Francisco podczas masowej strzelaniny dziewięć osób. Winchester tak nadszarpnął sobie reputację, że postanowili przerwać ich produkcję. Jest jednak jeszcze trochę tych pocisków w obiegu. Co pewien czas znajdujemy jakiś w ciele ofiary, ale coraz rzadziej.
Maura wpatrywała się nadal w kliszę, w śmiercionośną białą gwiazdę. Brzmiały jej w uszach słowa Abego: „Każdy szpic jest ostry jak pazur”. Przypomniała sobie zadrapania na samochodzie ofiary. Jak ślady szponów drapieżnika.
Podeszła z powrotem do stołu, gdy Abe kończył nacinać skórę na głowie ofiary. Przez krótką chwilę, nim ją ściągnął, Maura przyjrzała się jej twarzy. Miała sine wargi i otwarte oczy, a odsłonięte, wystawione na powietrze rogówki były wysuszone i zmętniałe. Lśnienie oczu u żywego człowieka bierze się jedynie z odbicia światła od wilgotnych rogówek. Kiedy powieki nie mrugają i rogówka nie jest nawilżana, oczy stają się suche i matowe. To nie odejście duszy pozbawia je życia, lecz po prostu zanik odruchu mrugania. Maura spojrzała na dwie matowe smugi na rogówce i wyobraziła sobie przez moment, jak te oczy musiały wyglądać, gdy były żywe. Poczuła się, jakby patrzyła w lustro. O zawrót głowy przyprawiła ją nagle myśl, że to w istocie ona leży na tym stole. Że ogląda sekcję własnego ciała. Czy duchy