ТОП просматриваемых книг сайта:
Piąta ofiara. J.D. Barker
Читать онлайн.Название Piąta ofiara
Год выпуска 0
isbn 9788381430517
Автор произведения J.D. Barker
Серия Sam Porter
Издательство PDW
Kierowca priusa włączył prawy kierunkowskaz i samochód powoli zjechał na sąsiedni pas. Gdy tylko znalazł się za linią, Porter wrzucił czwórkę i wyrwał do przodu, o centymetry mijając wystające lusterko priusa.
– Sam?
– Nie wiem.
Nash jęknął.
– Nie wiesz, czy masz w domu coś, o czym powinienem wiedzieć? No weź. To nie jest podstawówka. Jestem twoim partnerem. Czy to ma jakiś związek ze śmiercią Heather?
Porter nie odpowiedział.
Skręcił w zjazd z autostrady na Lake Shore Drive.
Oprócz białego forda kapitana pod budynkiem stały jeszcze trzy samochody, których Porter nie rozpoznawał – dwa czarne sedany i van, wszystkie na federalnych blachach. Nie było już miejsca wzdłuż krawężnika, więc zaparkował obok vana, blokując mu wyjazd, wyłączył syrenę, zostawił światła, wyskoczył z samochodu i popędził w górę po schodach. Nash dotrzymywał mu kroku.
Stali w korytarzu pod jego drzwiami: kapitan Dalton, agent specjalny Diener, agent Poole i agent dowodzący Hurless z grupy specjalnej FBI zajmującej się sprawą Zabójcy Czwartej Małpy. Towarzyszyło im dwóch federalnych techników kryminalistycznych, ale Porter ich nie znał.
Gdy tylko Porter i Nash wpadli na korytarz przez drzwi z klatki schodowej, Dalton popędził w ich stronę.
– Coś ty sobie, kurwa, myślał, Sam?
– O co ci chodzi?
– Świetnie wiesz, o co mi chodzi.
Nash w milczeniu stał koło Portera.
Dalton przerzucił kilka zdjęć na ekranie telefonu i podsunął wyświetlacz Porterowi pod nos.
– Dlatego to zabrałeś? Szukasz jej?
Porter zerknął na ekran. Widniał na nim liścik zostawiony na jego łóżku przez Bishopa razem z uchem mężczyzny, który zabił jego żonę.
Sam,
oto drobiazg ode mnie dla ciebie…
Przykro mi, że nie słyszałeś jego krzyku.
Co byś powiedział na odwzajemnienie przysługi?
Taka mała wymiana między przyjaciółmi.
Pomóż mi znaleźć moją matkę.
Już najwyższy czas, żebym z nią porozmawiał.
B.
– Szukasz jej? – powtórzył Dalton.
Porter wziął głęboki oddech.
– To jego próbuję znaleźć.
– To nie do ciebie należy – odparł Dalton, kipiąc z wściekłości. – Utrzymujesz z nim kontakt? Odzywał się do ciebie?
– Nie.
– A powiedziałbyś mi, gdyby się odzywał?
– Oczywiście, że tak.
Dalton wrzucił telefon z powrotem do kieszeni grubej brązowej kurtki.
– Chciałbym ci wierzyć. Ale nie jestem pewny, czy jeszcze potrafię.
Nash popatrzył na Poole’a spod zmarszczonych brwi.
– Co ty kombinujesz?
Poole uniósł ręce w obronnym geście, ale nic nie powiedział. Dalton się zasępił.
– On nic nie zrobił. Ochrona wyłapała twojego kumpla na monitoringu, rano wlazł ukradkiem do sali FBI naprzeciwko waszego pokoju narad.
– Pewnie chciał im tylko podkręcić ogrzewanie. Zawsze miło w taki paskudny dzień przyjść do cieplutkiego biura – odparł Nash. Zgiętym kciukiem wskazał na Dienera i dodał: – Ten tu koniobijca siedział dziś rano przy moim biurku w naszym pokoju. Żyjemy tam sobie jak jedna wielka szczęśliwa rodzina. Wszystko mamy wspólne, miło jest się dzielić!
Agent dowodzący Hurless zrobił krok do przodu.
– Dopóki nie opuścimy gabinetu, podlega on władzy federalnej. Wdarcie się na taki teren to przestępstwo ścigane z urzędu, nawet jeśli intruz jest członkiem lokalnej policji.
– Zabrałem teczkę z aktami Barbary McInley – powiedział Porter.
Dalton przewrócił oczami. Hurless podszedł jeszcze bliżej.
– Kradzież mienia federalnego to osobny zarzut, ale równie obciążający.
– Oddam wam teczkę, jak tylko skończę.
– Oddasz ją w tej chwili. Potem się zastanowimy, czy odebrać ci odznakę – odparł Hurless.
Dalton poczerwieniał na twarzy i zwrócił się do Hurlessa:
– Jedyną osobą, która może decydować o losie odznaki detektywa Portera, jestem tu ja. Jesteście gośćmi na mojej komendzie. Mogę wyrzucić całą waszą ekipę na bruk, wystarczy jeden telefon.
Hurless przysunął się do niego.
– Ustalmy coś, kapitanie. Jesteśmy tutaj tylko dlatego, że wasz as śledczy pozwolił uciec seryjnemu zabójcy. Ten błąd będzie słono kosztował wielu ludzi. Niewykluczone, że już zebrał żniwo. Jedna dziewczyna martwa, druga zaginiona, dwa przestępstwa, za które ze sporym prawdopodobieństwem odpowiada nasz delikwent, a wy powierzacie sprawę temu samemu niewydarzonemu glinie. Teraz zaczyna kraść akta. Krew ilu osób musicie mieć na rękach, żeby uznać, że pora coś z tym zrobić?
– 4MK nie porwał tych dziewczyn – powiedział Porter cicho.
– Dosyć! – warknął Dalton.
– Chcę wiedzieć, co jeszcze ten facet ukrywa. Otwierać drzwi – powiedział Hurless.
– Chyba cię pojebało! – wyrwało się Nashowi. – Bez nakazu nie macie tu czego szukać.
Hurless zaczął wyliczać na palcach.
– Wdarcie się na teren federalny, kradzież mienia federalnego, utrudnianie śledztwa federalnego, udzielanie pomocy zbiegowi poszukiwanemu przez władze federalne… Zauważyłeś słowo kluczowe? Utrata odznaki to w tej chwili naprawdę najmniejsze zmartwienie twojego kumpla.
Dalton wziął Portera pod ramię i odszedł z nim kawałek od reszty grupy.
– Musisz otworzyć te drzwi.
– Dlaczego?
– Wpuścisz ich, powęszą sobie trochę i zapomną o zarzutach. Pokaż im, nad czym tam pracujesz, i nie będzie problemu – powiedział Dalton. – Jeśli tego nie zrobisz, nie mogę cię w żaden sposób ochronić.
– Olej ich, Sam – poradził Nash.
Porter zerknął na mężczyzn stojących pod drzwiami do jego mieszkania. Poole podchwycił jego spojrzenie.
– Dobra, wpuszczę ich.
– Sam!
Porter uśmiechnął się blado do partnera.
– Spokojnie. Już naprawdę jest mi wszystko jedno. Może dzięki temu uda się go złapać.
Dalton zrobił głęboki wdech i poprowadził Portera z powrotem na drugi koniec korytarza.
Porter wyciągnął klucze z kieszeni, otworzył zamek i pchnął drzwi.
Hurless i Diener wepchnęli się do mieszkania, a za nimi obaj technicy kryminalistyczni. Potem dołączył do nich Poole. Mijał Portera i pozostałych ze spuszczoną głową.
Dopiero