ТОП просматриваемых книг сайта:
Nie mogę się doczekać… kiedy wreszcie pójdę do nieba. Фэнни Флэгг
Читать онлайн.Название Nie mogę się doczekać… kiedy wreszcie pójdę do nieba
Год выпуска 0
isbn 9788308067871
Автор произведения Фэнни Флэгг
Жанр Современная зарубежная литература
Серия Elmwood Springs
Издательство PDW
Oczywiście nie wiedziała, co wpisać w rubryce WIEK. Jak większość ludzi w tamtych czasach, ciocia Elner przyszła na świat w domu i data urodzenia została odnotowana tylko w rodzinnej Biblii. Biblia zniknęła przed laty – najpewniej za sprawą matki Normy, która zawsze kłamała w kwestii swojego wieku – i teraz na dobrą sprawę nikt nie wiedział, ile lat ma ciocia Elner. Norma wpisała osiemdziesiąt dziewięć.
– Myślisz, że jest uczulona na jakieś leki? – zapytała Macky’ego.
Pokręcił głową.
– Nie, chyba nie.
Norma przejrzała listę wszystkich przeszłych albo obecnych dolegliwości i mogła przy każdej zaznaczyć „nie”. O ile wiedziała, ciocia Elner nie przechorowała ani jednego dnia. Większość ludzi w jej wieku na coś się skarżyła, a ona przez całe życie przyrządzała wszystko na maśle, więc już dawno powinna dostać cukrzycy albo ataku serca, lecz nie, zdrowie wciąż jej dopisywało. A już na pewno nie była słabowita. Często dźwigała dziesięciokilowe torby z karmą dla ptaków, pomimo próśb, żeby tego nie robiła. Po wypełnieniu wszystkich formularzy Norma zapytała Macky’ego:
– Zadzwonimy do Lindy i damy jej znać, co się stało?
– Nie, skarbie, zaczekajmy na rozwój wydarzeń. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
Norma odetchnęła głęboko i ścisnęła jego rękę.
– Dzięki Bogu, że jesteś. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła, pewnie kompletnie zwariowała.
Halo!
Kiedy Elner zbudziła się z drzemki, w pokoju panowały atramentowe ciemności. Nie miała pojęcia, która godzina, ale wiedziała, że nadal przebywa w szpitalu, bo słyszała popiskiwanie maszyn i głosy ludzi krążących za drzwiami. Uznała, że wszystko jest w porządku, ponieważ nic jej nie boli, a poza tym mogła ruszać palcami rąk i nóg. To dobrze, niczego nie złamała. Leżała przez parę minut i zastanawiała się, gdzie są Norma i Macky. No cóż, pomyślała, Norma mogła popaść w kolejne omdlenie i to opóźniło ich przyjazd do szpitala. Przypuszczała, że niebawem się zjawią. Tymczasem mogła tylko mieć nadzieję, że ci ludzie w zielonych fartuchach nie zapakowali jej do jakiegoś pokoju i o niej nie zapomnieli. Mam nadzieję, że mnie nie zgubili, pomyślała, chociaż dość trudno byłoby zgubić taką rosłą, tęgą staruszkę jak ona. Uznała, że jeśli jednak przez przypadek ją zgubili, to Norma będzie się kwalifikować do ubrania w kaftan bezpieczeństwa.
Biedna mała Norma odziedziczyła urodę i nerwy po matce. Elner, choć była atrakcyjna, w przeciwieństwie do młodszej siostry, Idy, nie mogła uchodzić za piękność. Nie była też nerwowa ani nadwrażliwa i najczęściej brała życie takie, jakie było, natomiast Ida, nerwowa już w dzieciństwie, wyrosła na nerwową kobietę i to samo spotkało Normę. Choć Elner kochała siostrzenicę jak własne dziecko, czasami przyznawała, że trudno z nią wytrzymać. Norma na przykład miała bzika na punkcie czystości i porządku. Macky mawiał, że boi się wyjść w środku nocy do łazienki, bo pod jego nieobecność Norma może zaścielić łóżko. Twierdził, że przyszła na świat z butelką lizolu w jednej ręce i szmatą w drugiej. Ale pomijając wszystkie te drobne dziwactwa, Norma miała złote serce. Jej największy problem polegał na tym, że za bardzo zależało jej na ludziach i chciała zajmować się całym światem. Jeśli w mieście było coś do zrobienia, ona to robiła. Dzięki niej nie było ani jednej starszej osoby, która codziennie nie dostałaby gorącego posiłku albo której ktoś by nie odwiedzał. Za tymi jej wszystkimi drobnymi wadami i atakami nerwowymi kryła się jedna z najpiękniejszych osób, jakie Elner znała.
Gdy minęło kolejne pół godziny i nikt do niej nie przyszedł, Elner nagle o czymś pomyślała. A może Norma nie wie o jej pobycie w szpitalu? Może ludzie w zielonych fartuchach nie mieli pojęcia, kim ona jest albo z kim się skontaktować? To całkiem możliwe, bo inaczej Norma i Macky zjawiliby się już dawno. Elner doszła do wniosku, że będzie lepiej, gdy wstanie i każe komuś zadzwonić do siostrzenicy; niech przyjedzie i zabierze ją do domu. Pod żadnym warunkiem nie chciała zostać tu na noc. Usiadła, powoli i ostrożnie podniosła się z łóżka. Tego mi tylko potrzeba, pomyślała, żeby się pośliznąć i skręcić kark po przeżyciu pierwszego upadku. Z zaskoczeniem stwierdziła, że wstała bez wysiłku. Czuła się nadzwyczaj lekka. Norma będzie zadowolona. Zawsze się martwiła jej nadwagą i codziennie mierzyła jej ciśnienie. Nawet wydzielała jej bekon, nie więcej niż dwa plasterki na śniadanie i ani jednego na noc. Oczywiście Elner nie wspomniała słowem o kolacji u Merle’a i Verbeny, gdzie jadła wątróbkę i bekon. Denerwowanie Normy nie było wskazane.
Elner stała przy łóżku. W pokoju panowały takie ciemności, że niczego nie mogła zobaczyć i musiała wymacać sobie drogę. Kierując się w stronę głosów, zlokalizowała drzwi, znalazła klamkę i wyszła na jasno oświetlony korytarz. Rozejrzała się, lecz nikogo nie dostrzegła.
Idąc, mijała liczne puste pokoje.
– Halo! – zawołała, ale niezbyt głośno, bo nie chciała przeszkadzać chorym próbującym zasnąć.
Przemierzyła korytarz do końca i szła w drugą stronę, gdy zobaczyła windę. O ile się zorientowała, na tym piętrze nie było żywej duszy, postanowiła więc wjechać na inne i tam spróbować kogoś znaleźć. Wcisnęła guzik. Po chwili winda zahamowała z szarpnięciem i drzwi się otworzyły. Elner weszła do kabiny i chciała nacisnąć guzik, ale zanim zdążyła to zrobić, drzwi się zasunęły i pojechała w górę.
Rozmowa z lekarzem
Norma i Macky siedzieli w poczekalni od ponad dwudziestu minut i jeszcze nie otrzymali żadnych informacji. Trzy inne osoby, dwie kobiety i mężczyzna, czekały na wiadomości o przebiegu operacji wszczepienia protezy stawu biodrowego ich matce. Norma opowiedziała im szczegółowo, kim jest ona i Macky, skąd pochodzą, dlaczego tu przyjechali, a także, jak setki razy ostrzegała ciotkę, żeby uważała na drabinie. Macky był pewien, że rodzinę od protezy biodra nic nie mogło mniej interesować i być może z tego powodu wszyscy troje postanowili pójść do bufetu na kawę. Po kolejnych dziesięciu nerwowych minutach oczekiwania przyszedł młody lekarz z kartą i rozejrzał się po poczekalni.
– Czy jest tu pani Norma Warren?
Norma podskoczyła.
– Tak, to ja.
– Czy jest pani najbliższą krewną pani Shimfissle?
Norma, w tym czasie już kompletnie rozstrojona, zaczęła trajkotać jak katarynka:
– Tak… ona jest moją ciocią, siostrą mojej matki, czy odniosła poważne obrażenia, doktorze? Setki razy mówiłam, żeby nie wchodziła na tę drabinę, lecz nie chciała mnie słuchać, a przecież powiedziałam: „Ciociu Elner, zaczekaj, aż Macky wróci z pracy”.
Macky wiedział, że Norma nigdy sama się nie zamknie, dlatego jej przerwał:
– Co z nią, doktorze? Czy już odzyskała przytomność?
Norma, która dotychczas nie wiedziała, że Elner straciła przytomność, odwróciła się i przeszyła go wzrokiem.
– Co to znaczy: czy już odzyskała przytomność?
Młody