Скачать книгу

to samo barwione szkło w podwieszanym suficie, te same obrazy Sigurda Fosnesa przedstawiające Oslo, nawet obrusy – czerwone z ukośnie ułożonymi na nich białymi – były te same. Największa rewolucja, jaką Harry był w stanie sobie przypomnieć, zaszła w 2004 roku, gdy po wprowadzeniu ustawy antynikotynowej lokal pomalowano, żeby pozbyć się zapachu tytoniu. Kolor zostawiono ten sam, a zapachu nigdy nie dało się usunąć.

      Sprawdził telefon, ale Oleg nie odpowiedział na jego prośbę o oddzwonienie, pewnie siedział w samolocie.

      – To straszne, Harry. – Nina zabrała z jego stolika dwie półlitrowe szklanki po piwie. – Właśnie przeczytałam w Internecie. – Wytarła wolną rękę w fartuch i popatrzyła na niego. – Jak się czujesz?

      – Dziękuję, okropnie – odparł Harry.

      A więc sępy już puściły nazwisko. Na pewno zdobyły też gdzieś fotografię Rakel. I Harry’ego, oczywiście. Jego zdjęć miały w swoich archiwach mnóstwo, a niektóre z nich tak brzydkie, że Rakel kiedyś spytała, czy następnym razem nie mógłby trochę zapozować. Ona natomiast nigdy nie wychodziła brzydko na zdjęciach, nawet gdy się starała.

      – Kawa?

      – Dzisiaj muszę cię prosić o piwo, Nino.

      – Rozumiem sytuację, ale już od lat nie podaję ci alkoholu, Harry. Od ilu?

      – Od wielu. I bardzo doceniam twoją troskę. Ale, widzisz, nie wolno mi się obudzić.

      – Obudzić?

      – A jeśli pójdę gdzieś, gdzie podają mocny alkohol, to przypuszczalnie zapiję się na śmierć już dzisiaj.

      – Przyszedłeś tu, bo serwujemy w zasadzie tylko piwo?

      – No i stąd trafię do domu z zawiązanymi oczami.

      Pulchna, stanowcza kelnerka popatrzyła na niego ze zmartwioną, zamyśloną miną. W końcu westchnęła głęboko.

      – Dobrze, Harry. Ale to ja zdecyduję, kiedy będziesz miał dość.

      – Nigdy nie będzie dość, Nino.

      – Wiem. Chociaż wydaje mi się, że przyszedłeś tu również dlatego, że chciałeś, aby obsługiwał cię ktoś, do kogo masz zaufanie.

      – Możliwe.

      Nina odeszła, ale za chwilę wróciła z piwem i postawiła je przed nim.

      – Powoli – powiedziała. – Powoli.

      Gdy był już przy trzecim, znów otworzyły się drzwi.

      Harry zorientował się, że ci z gości, którzy unieśli głowy, nie opuścili ich od razu, a ich spojrzenia śledziły długie, obciągnięte skórzanymi spodniami nogi aż do chwili, gdy zatrzymały się one przy stoliku Harry’ego.

      – Nie odbierasz telefonu – odezwała się Katrine, gestem odprawiając nadchodzącą Ninę.

      – Wyłączony. Ci z „VG” i reszta już zaczęli wydzwaniać.

      – To dopiero wstęp. Nie widziałam takiej mobilizacji na konferencji prasowej od czasu sprawy wampirysty. Właśnie częściowo z tego powodu komendant podjął decyzję o tym, żeby cię zawiesić.

      – Co? Rozumiem, że nie mogę pracować akurat przy tej sprawie, ale mam być zawieszony w ogóle? Dlatego że prasa pisze o zabójstwie?

      – Ponieważ nie będziesz miał spokoju do pracy, bez względu na to, czym się będziesz zajmował. A nie potrzebujemy takiego dodatkowego zamieszania akurat teraz.

      – I?

      – I co?

      – Dokończ. – Harry podniósł szklankę do ust.

      – Nie ma nic do dokończenia.

      – Owszem, jest. Polityka. Mów.

      Katrine ciężko westchnęła.

      – Po włączeniu rejonów Bærum i Asker do obszaru podległego komendzie w Oslo jesteśmy odpowiedzialni za jedną piątą ludności Norwegii. Dwa lata temu badania opinii publicznej wykazały, że osiemdziesiąt sześć procent tej ludności obdarza nas wysokim albo bardzo wysokim zaufaniem. Z powodu dwóch pojedynczych zakończonych niepowodzeniem spraw ten wynik spadł do sześćdziesięciu pięciu. Przez to nasz kochany komendant Hagen został wezwany na dywanik do naszego już nie tak kochanego ministra sprawiedliwości Mikaela Bellmana. Krótko mówiąc, Hagen i Komenda Okręgowa Policji w Oslo w chwili obecnej nie potrzebują na przykład opublikowania wywiadu z wściekłym policjantem, który jest pijany na służbie.

      – Nie zapominaj o paranoiku. Wściekły, pijany i w dodatku paranoik. – Harry odchylił głowę i opróżnił szklankę do dna.

      – Bardzo cię proszę, skończ z paranoją, Harry. Rozmawiałam z Winterem z KRIPOS. Nie ma żadnego śladu Finnego.

      – A czego są ślady?

      – Niczego.

      – Tam leżała martwa kobieta, więc to oczywiste, że muszą być ślady. – Harry dał Ninie znak, że jest gotów na następne.

      – Okej, powiem ci, jakie ślady dostaliśmy z Instytutu Medycyny Sądowej – zaczęła Katrine. – Rakel zginęła od ciosu nożem zadanego w kark. Ostrze wbiło się w ośrodek oddechowy w medulla oblongata, między kręgiem szczytowym a czaszką. Prawdopodobnie umarła natychmiast.

      – Nie pytałem Bjørna o pozostałe dwa.

      – Pozostałe dwa co?

      – Ciosy nożem.

      Zobaczył, że Katrine przełyka ślinę. Najwidoczniej sądziła, że będzie mogła mu tego oszczędzić.

      – Brzuch – mruknęła.

      – A więc niekoniecznie taka zupełnie bezbolesna śmierć.

      – Harry…

      – Mów dalej – powiedział twardo i zgiął się wpół. Jakby sam poczuł te dźgnięcia.

      Katrine odchrząknęła.

      – Zazwyczaj bardzo trudno określić czas zgonu z dużą dozą prawdopodobieństwa, kiedy ktoś nie żyje od ponad doby, tak jak w tym wypadku. Ale może słyszałeś, że Instytut Medycyny Sądowej razem z Wydziałem Techniki Kryminalistycznej opracował nową metodę, w której wykorzystuje się między innymi pomiar temperatury mierzonej per rectum, temperatury oka, poziom hipoksantyny w płynie śródocznym i temperaturę mózgu.

      – Mózgu?

      – Tak. Czaszka chroni mózg i zmniejsza wpływ czynników zewnętrznych. Wprowadzają sondę w formie igły przez nos i dalej przez lamina cribrosa, gdzie podstawa czaszki…

      – Nieźle się ostatnio podszkoliłaś z łaciny.

      Katrine urwała.

      – Przepraszam – wymamrotał Harry. – Jestem… Nie jestem…

      – W porządku. Było parę szczęśliwych okoliczności. Wiemy, że temperatura na parterze utrzymywała się na stałym poziomie, bo ogrzewaniem steruje wspólny termostat. A ponieważ była ona ustawiona tak nisko…

      – Mówiła, że lepiej jej się myśli w wełnianym swetrze, za to z chłodną głową.

      – …to organy wewnętrzne nie osiągnęły jeszcze poziomu temperatury otoczenia. Dzięki tej nowej metodzie mogliśmy oszacować czas zgonu na przedział między godziną dwudziestą drugą a drugą w nocy z soboty na niedzielę, jedenastego marca.

      – Mhm. A co mają technicy?

      – Kiedy przyjechała policja, drzwi wejściowe nie były zamknięte

Скачать книгу