Скачать книгу

skłonił głowę.

      – Twoja lojalność wobec męża jest godna podziwu, lady Searus. Lecz należało się tego spodziewać.

      – To wszystko nie ma nic wspólnego ze sprawą – odezwał się starszy Cadell. – Zostawmy na boku motywy. Już wyczerpująco to przedyskutowaliśmy i postanowiliśmy odrzucić propozycję lorda Rahla.

      Magda podeszła do starszego siedzącego na honorowym, środkowym miejscu za stołem.

      – Lecz sytuacja się zmieniła. Nie ma czasu do stracenia. Nawiedzający Sny są już w Wieży.

      – Nikt nie wątpi, iż faktycznie w to wierzysz – odezwał się za nią prokurator Lothain. – Jednakowoż rzecz w wiarygodności tego przekonania. Nawiedzający Sny z pewnością staną się w przyszłości zagrożeniem, lecz spodziewam się, że wówczas zaatakują ważne osobistości.

      Magda odwróciła się ku prokuratorowi i uniosła okrwawione ręce.

      – Mnie zaatakowali!

      Lothain uśmiechnął się lekceważąco.

      – Skąd Nawiedzający Sny z głębi Starego Świata miałby o tobie wiedzieć? Jak miałby cię odnaleźć, a już zwłaszcza czemu miałby się tobą zajmować? Lecz Alric Rahl był w Wieży, w jednej komnacie z tobą, i miał wystarczające powody, żeby wpoić ci przekonanie, że to Nawiedzający Sny cię zaatakował.

      – To absurd – powiedziała. – Nawiedzający Sny istnieją i są zagrożeniem.

      – Oczywiście, że tak – przyznał starszy Cadell. – Lecz zdecydowaliśmy, że pozostaniemy przy naszym własnym sposobie ochrony współmieszkańców.

      – Waszym własnym sposobie? – Magda zmarszczyła brwi, odwracając się ku starszemu. – Z pewnością nie masz na myśli wież?

      Radny Weston, siedzący obok starszego, pochylił się, zaciskając w pięść dłoń opartą o stół.

      – Nie zamierzamy wysłuchiwać twoich argumentów na temat sprawy będącej w gestii rady i niepodlegającej publicznej dyskusji.

      Magda wiedziała, że – z oczywistych powodów – będą chcieli zataić prawdziwą naturę projektu. Baraccus nigdy się nie zgodził ani na ten projekt, ani na trzymanie całego planu w tajemnicy. Uważał, że jeżeli sytuacja stanie się poważna, ów pomysł można będzie rozważyć, lecz nie w tajemnicy, a jawnie. Najwyraźniej inni też tak myśleli. W rezultacie pomysł z wieżami był najsłabiej chronioną tajemnicą w Aydindril.

      – Mamy rozwiązanie i pracujemy nad nim – oświadczył z typowym dla siebie władczym spokojem starszy Cadell. – I tylko to ma znaczenie.

      Magda, zaszokowana, zamilkła tylko na chwilę.

      – Chcesz powiedzieć, że naprawdę się tym zajęliście? Zaczęliście to wdrażać bez wiedzy Baraccusa?

      – Pierwszy Czarodziej miał własne obowiązki, to leżało w naszej gestii – wyjaśnił starszy Cadell. – Ukończone wieże nie tylko będą nas chronić przed Nawiedzającymi Sny, ale i odgrodzą Stary Świat, osłaniając nas przed wszystkim, co mający dar wróg mógłby stworzyć i wysłać tu, żeby nas zniszczyć. Wieże nie są częściowym rozwiązaniem, jakie proponuje lord Rahl. Są całościową metodą, która ochroni nas przed wszelkimi atakami i zakończy wojnę.

      Magda wiedziała, że Cadell przemawia na użytek słuchaczy. Ujawniał jedynie szlachetne aspekty potwornego zamysłu.

      – Jeśli w ogóle można je ukończyć – powiedziała.

      – Zostaną ukończone – uciął rozgniewany Guymer.

      Magda była przerażona. Spojrzała na starszego Cadella.

      – Przecież wieże oznaczają śmierć mnóstwa naszych czarodziejów.

      – To cena, którą należy zapłacić – stwierdził. – To zakończy wojnę.

      Magda nie mogła uwierzyć.

      – Jakim kosztem? Ile tysięcy naszych najlepszych i najmądrzejszych skażecie na śmierć, żeby stworzyć te wasze wieże?

      Cadell wbił wzrok w blat stołu, potarł brew.

      – To będą ochotnicy.

      – Ochotnicy?

      – Tak. – Starszy się nachmurzył, spojrzał jej w oczy. – Twój mąż, jako Pierwszy Czarodziej, robił coś podobnego, nieprawdaż? Czyż nie wybierał ochotników spośród najbardziej uzdolnionych, żeby poszli w zaświaty do Świątyni Wichrów? Kiedy ochotnik nie wracał, wysyłał kolejnych, jednego po drugim. Baraccus wiedział, że najprawdopodobniej posyła tych ludzi na śmierć. Oni też o tym wiedzieli. Uznano, że to niezbędne ryzyko, i świadomie zapłacono cenę. Teraz jest tak samo. To ofiara, którą nasi krajanie, w tym ci, których spraw tak często broniłaś, powinni złożyć.

      Magda cofnęła się o krok.

      – Nawet jeśli tysiące dobrowolnie zapłacą tę cenę, trochę potrwa, zanim wieże zostaną ukończone. Nawiedzający Sny nadciągają. Nie możemy czekać.

      Starszego Cadella zaczynał ogarniać gniew.

      – Sądzisz, że wieże są naszym jedynym pomysłem? Uważasz, że jesteśmy starymi głupcami pozostawiającymi sprawy swojemu biegowi, podczas gdy nasi krajanie są w niebezpieczeństwie? Mamy obdarzonych mocą, którzy, kiedy my tu rozmawiamy, gorączkowo pracują nad znalezieniem sposobu uchronienia nas przed Nawiedzającymi Sny.

      – Nie twierdzę, że jesteście głupcami, starszy Cadellu – powiedziała Magda, skłaniając głowę. – Lecz Nawiedzający Sny już tu są. A co, jeżeli czarodziejom nie uda się stworzyć osłony? Jeśli Nawiedzający Sny wedrą się w szeregi pracujących nad tą sprawą i nie pozwolą, by znaleźli rozwiązanie? Dzięki lordowi Rahlowi już mamy osłonę i zadziała ona natychmiast.

      – Tak utrzymujesz – odezwał się Lothain. – Nas ciekawi, czy mówisz tak, bo cię zmanipulowano, żebyś w to uwierzyła, czy też dlatego, że świadomie w tym uczestniczysz, bo jesteś zdrajczynią knującą przeciwko Midlandom?

      Prokurator przechylił głowę, jakby zachęcał do wyznań.

      – Knującą przeciwko…? – Zdumienie Magdy zmieniło się w morderczy gniew. – Mówię tak, bo to prawda.

      – Tak twierdzisz. Należałoby ustalić, co knuł Baraccus. Wedle naszej wiedzy i ty mogłaś należeć do spisku. W końcu byłaś żoną Pierwszego Czarodzieja, a teraz namawiasz nas, żebyśmy się podporządkowali Alricowi Rahlowi. I nic dziwnego, skoro powiadasz, że sam Baraccus, ponoć nasz szlachetny i wspaniały przywódca, zwierzył ci się, iż bardziej ufa lordowi Rahlowi z D’Hary niż radzie Midlandów. Moim zdaniem nie tak powinna przemawiać kobieta zawsze mieniąca się obrończynią mieszkańców Midlandów. Wedle mojej oceny to słowa kobiety przedkładającej interesy D’Harańczyków ponad nasze.

      Tłum zaszemrał. Magda wymierzyła palec w prokuratora.

      – Twoje pokrętne oskarżenia mogą kosztować życie wielu tysięcy!

      Szepty ucichły, a echo jej głosu wciąż rozbrzmiewało w komnacie.

      – Pomijasz właściwą kwestię – powiedział Lothain.

      – Właściwą kwestię? Prawda jest taka, że wszędzie węszysz spiski, szpiegów czających się za każdym rogiem, zdrajców za każdymi drzwiami. Dbasz wyłącznie o ściganie tworów własnej wyobraźni, chcąc w ten sposób zyskać większy rozgłos i władzę!

      Tłum wstrzymał oddech.

      Magda rozpostarła

Скачать книгу