Скачать книгу

zeszyt i wybiegł z pokoju. Wroński czekał, paląc papierosy. Upłynęło piętnaście minut, pół godziny, trzy kwadranse, a Downar nie wracał. Wroński zaczął się już niecierpliwić. „Gdzie on się podział, u diabła?”

      Wreszcie po godzinie trzasnęły drzwi.

      – Myślałem już, że o mnie zapomniałeś i wyjechałeś na miasto.

      Downar był tak zaaferowany, że nie zwrócił uwagi na słowa przyjaciela.

      – Słuchaj, Stachu…Wyobraź sobie, że wszystkie opisane w tym zeszycie morderstwa są autentyczne. Zgadzają się daty, nazwiska, wszystko.

      – To znaczy, że te morderstwa nie zostały wykryte – powiedział Wroński.

      – Otóż to. Nie zostały wykryte. W każdym z tych wypadków śledztwo utknęło w martwym punkcie. No wiesz, nie wszystkie zbrodnie są wykrywalne…

      – Oczywiście. A więc z tego wynika, że sprawcą wszystkich tych morderstw jest jednak jeden człowiek, który napisał ten pamiętnik.

      Downar nerwowo przeszedł się po pokoju.

      – Na to wygląda, chociaż trudno w to uwierzyć.

      – I ten zbrodniarz w dalszym ciągu będzie mordował ludzi…

      – No wiesz, może jednak uda się nam go wytropić. Teraz już mamy przynajmniej jakie takie zaczepienie.

      – To musi być patologiczny typ.

      – Niewątpliwie. Tacy najgorsi. Wszelkiego rodzaju zboczeńcy odznaczają się zazwyczaj niesłychaną przebiegłością.

      – Tak. Nieraz o tym słyszałem. Poza tym rozumowanie i postępowanie wariata jest dla normalnego człowieka tak zaskakujące, że przeważnie wszystkie teorie i systemy biorą w łeb.

      – Nie odniosłem wrażenia, że pamiętnik pisał umysłowo chory.

      – Czy sądzisz, że to rzeczywiście ten facet zamordował Gernera?

      – No cóż… Pewności mieć oczywiście nie można, ale wszystko pasuje, daty się zgadzają. Miał oczywiście dosyć czasu na to, żeby z Augustowa przyjechać do Warszawy. Zastanawia mnie, że ma pistolet. Przecież Gerner został zastrzelony. Noszenie pistoletu jest rzeczą bardzo ryzykowną.

      – Prawdopodobnie pozbył się go natychmiast po dokonaniu morderstwa. W każdym razie nie łudź się, że kiedykolwiek w życiu zobaczysz ten pistolet.

      – Co do tego jestem zupełnie spokojny.

      Wroński wstał.

      – Słuchaj, Stefan, ja już muszę lecieć. Jeżeli masz jeszcze coś do mnie, to się streszczaj.

      Downar otworzył okno. W pokoju było szaro od dymu.

      – Na razie nic chyba już od ciebie nie chcę. W razie czego zadzwonię. Dziękuję ci za ten fantastyczny pamiętnik.

      – To nie mnie, podziękuj Andrzejowi Rowickiemu.

      – Będę chciał z nim zamienić kilka słów przy okazji.

      – Nic łatwiejszego.

      Uścisnęli sobie dłonie. Kiedy Wroński był już w drzwiach, Downar powiedział:

      – Aha, słuchaj, czy nie wiesz, kto to jest Weronika Korzybska? Takie jakieś znane nazwisko, ale zupełnie nie mogę sobie przypomnieć…

      – No jak to… Przecież to jedna z bardziej znanych piosenkarek. Śpiewa w radiu, a teraz występuje, zdaje się, w jakiejś rewii.

      – Prawda. Nieraz słyszałem ją w radiu i w telewizji. Nie mam pojęcia, co mi się stało. Jakieś zamroczenie. Może skleroza.

      – To nie jest wykluczone. W twoim wieku…

      – No, no, nie próbuj robić ze mnie staruszka. Poczekaj z tym jeszcze kilka lat. Powiedz mi, czy znasz tę śpiewaczkę?

      – Nie i muszę ci się przyznać, że nigdy jej nie widziałem. Znam tylko jej głos.

      – Co powiedziałbyś na to, gdybyśmy się tak wybrali dzisiaj wieczorem na rewię? Mam ogromną ochotę obejrzeć sobie tę gwiazdeczkę.

      Wroński zrobił zdziwioną minę.

      – Cóż to, jesteś w trakcie poszukiwania jakiejś nowej przygody?

      – Całe życie jest jedną wielką przygodą – odparł filozoficznie Downar. – No więc jak? Pójdziesz ze mną?

      – Możemy pójść. Właściwie nie mam nic lepszego do roboty.

      – No to świetnie. Ja załatwię bilety. Spotkajmy się o szóstej w Lajkoniku, na placu Trzech Krzyży. Wypijemy kawę, a potem pójdziemy na przedstawienie. Zgoda?

      – Zgoda! – Wroński spojrzał uważniej na przyjaciela. – Łączysz Korzybską z tą historią? – spytał.

      Downar wzruszył ramionami.

      – Bo ja wiem. Na razie nic nie mogę powiedzieć. Poruszam się zupełnie po omacku. Węszę.

      – Ale jednak podejrzewasz o coś tę dziewczynę?

      – Nikogo nie podejrzewam. Co ci się roi? Po prostu mam ochotę rozerwać się trochę i posłuchać, jak śpiewa Weronika Korzybska.

      Wroński był trochę urażony.

      – Jak nie chcesz mówić, to nie. Czołem! Spotkamy się o szóstej.

      Gdy Downar został sam, raz jeszcze bardzo uważnie przestudiował pamiętnik mordercy, a następnie podniósł słuchawkę i połączył się z Walczakiem.

      – Cześć, Karolku. Cieszę się, że cię zastałem. Chciałbym z tobą pogadać. Masz trochę czasu?

      – Czasu mam niewiele, ale jeżeli to coś pilnego, to przyjdź do mnie, tylko zaraz.

      Po chwili Downar siedział w gabinecie Karola i paląc papierosa, czekał cierpliwie.

      Walczak zagłębił się w lekturze. Od czasu do czasu wydawał jakieś nieartykułowane pomruki i szarpał zwichrzoną, jak zawsze, czuprynę. Wreszcie zamknął brulion i zaczął cicho pogwizdywać arię z Aidy.

      – No i co o tym sądzisz? – spytał niecierpliwie Downar.

      Walczak przestał gwizdać i wysunął dolną wargę.

      – Wiesz, że to rzeczywiście fantastyczna historia. Właściwie byłbym skłonny uważać pamiętnik za fikcję literacką. Ale przecież Gerner został rzeczywiście zamordowany, więc…

      – Właśnie. Poza tym wszystkie opisane tu morderstwa są autentyczne. Sprawdzałem to. I wszystkie te sprawy poszły ad acta jako niewykryte. W tych warunkach nie można tego pamiętnika uważać za fikcję.

      – Hm. To rzeczywiście tajemnicza sprawa.

      – Co mi radzisz?

      – Sądzę, że przede wszystkim powinieneś pojechać do Augustowa.

      – Tak. Już o tym myślałem. Muszę tylko przedtem załatwić kilka najpilniejszych spraw związanych bezpośrednio z zabójstwem Gernera.

      – No, jeżeli ten pamiętnik rzeczywiście pisał morderca, to wyjazd łączy się to dość ściśle ze sprawą.

      – Tak. Ale czy można mieć pewność, że autor pamiętnika i zabójca Gernera, to jeden i ten sam człowiek? Przecież autora pamiętnika mógł ktoś wyprzedzić.

      – Oczywiście. Trudno jednak przypuszczać, żeby Gerner miał aż tylu wrogów, i to wrogów gotowych absolutnie na wszystko.

      Downar zapalił papierosa i przeszedł się po pokoju.

      – Słuchaj, Karol, czy ty byś nie przejął ode mnie tej sprawy? Jestem zmęczony. Chciałbym pojechać na urlop.

      Walczak

Скачать книгу