ТОП просматриваемых книг сайта:
Niewolnica, Wojowniczka, Królowa . Морган Райс
Читать онлайн.Название Niewolnica, Wojowniczka, Królowa
Год выпуска 0
isbn 9781632919120
Автор произведения Морган Райс
Серия O Koronie I Chwale
Издательство Lukeman Literary Management Ltd
- Nie mogłabym nigdy kochać kogoś, kto uważa się za lepszego ode mnie – dodała.
- Nigdy mnie nie kochałaś? – zapytała Ceres, a jej gniew przerodził się w bezsilność.
Kolebiąc się na boki, lord Blaku podszedł do matki Ceres ze złotem w dłoni i wręczył je jej.
- Twa córka warta jest każdej sztuki złota – powiedział. – Będzie dobrą żoną i da mi wielu synów.
Ceres zacisnęła usta i raz po raz kręciła głową.
- Lord Blaku przybędzie po ciebie o poranku, więc idź do chaty i zbierz swoje rzeczy – rzekła matka Ceres.
- Ani mi się śni! – krzyknęła Ceres.
- Zawsze taka byłaś, dziewko. Myślisz jedynie o sobie. To złoto – powiedziała matka, potrząsając sakwą przed twarzą Ceres. – wyżywi twoich braci. Utrzyma naszą rodzinę. Będziemy mogli pozostać w tej chacie i nareperować ją. Czy nie pomyślałaś o tym?
Przez ułamek sekundy Ceres przeszło przez myśl, że jest samolubna, lecz zorientowała się, że jej matka znów sobie z nią pogrywa.
- Nie martwcie się, lordzie – rzekła matka Ceres, zwracając się ku lordowi Blaku. – Ceres usłucha. Trzeba tylko być wobec niej stanowczym, a staje się potulna jak owieczka.
Nigdy. Ceres przenigdy nie zostanie żoną tego mężczyzny ani niczyją własnością. I nigdy nie pozwoli swej matce ani nikomu innemu wymienić jej życia na pięćdziesiąt pięć sztuk złota.
- Nigdzie nie pójdę z tym mężczyzną – warknęła Ceres, posyłając mu pełne obrzydzenia spojrzenie.
- Ty niewdzięczna dziewko! – wrzasnęła matka Ceres. – Jeśli mnie nie usłuchasz, spuszczę ci lanie tak mocne, że nie będziesz mogła ustać na nogach. Do chaty, już!
Myśl o byciu schłostaną przez matkę przywołała straszne wspomnienia; wspomniała jej się ta okropna chwila, gdy miała pięć lat, a matka biła ją, aż pociemniało jej przed oczyma. Rany, które jej wtedy zadała, i wiele kolejnych, zagoiły się – lecz rany w sercu Ceres nigdy nie przestały krwawić. A teraz, gdy wiedziała już z całą pewnością, że jej matka jej nie kocha, serce pękło jej na dobre.
Nim zdołała coś odrzec, matka Ceres dała krok naprzód i zdzieliła ją w twarz tak mocno, że zadzwoniło jej w uszach.
Z początku Ceres zaskoczyła nagła napaść i niemal ustąpiła. Wtem jednak coś wewnątrz niej pękło. Nie będzie kuliła się już ze strachu jak zawsze.
Uderzyła matkę w policzek z tak wielką siłą, że kobieta zachwiała się i upadła na ziemię, wzdychając z przerażeniem.
Kobieta wstała z zaczerwienioną twarzą, chwyciła Ceres za ramię i włosy i kopnęła kolanem w brzuch. Gdy Ceres pochyliła się z bólu, matka uderzyła ją kolanem w twarz, a dziewczyna upadła na ziemię.
Lord Blaku stał i przyglądał się bójce szeroko otwartymi oczyma, chichocząc, najwyraźniej czerpiąc z tego przyjemność.
Wciąż kasłając i z trudem chwytając powietrze po ataku, Ceres powoli wstała. Rzuciła się z krzykiem na matkę i powaliła ją na ziemię.
Dziś się to skończy, myślała w kółko Ceres. Wszystkie te lata, gdy matka jej nie kochała, gdy odnosiła się do niej ze wzgardą, rozogniały jej gniew. Ceres raz po raz tłukła zaciśniętymi pięściami w twarz matki, łzy gniewu spływały jej po policzkach, a z jej ust dobywały się łkania, nad którymi nie potrafiła zapanować.
Wreszcie jej matka stała się bezwładna.
Ramiona Ceres trzęsły się z każdym szlochem, a wewnątrz wszystko się jej ściskało. Podniosła załzawione oczy na handlarza niewolników z jeszcze bardziej płomienną nienawiścią.
- Dobra z ciebie będzie żona – rzekł lord Blaku z podstępnym uśmiechem, po czym podniósł z ziemi sakwę ze złotem i zatknął ją za swój skórzany pas.
Nim Ceres zdołała zareagować, jego ręce już ją chwyciły. Złapał ją i wsiadł do wozu, szybkim ruchem rzucił ją na jego tył, jak gdyby była worem ziemniaków. Nie potrafiła odepchnąć potężnego mężczyzny. Jedną ręką trzymając przegub jej dłoni, a drugą chwytając łańcuch, mężczyzna rzekł:
- Nie jestem tak wielkim głupcem, by sądzić, że o poranku nadal byś tu była.
Ceres zerknęła na chatę, która przez osiemnaście lat była jej domem i do oczu napłynęły jej łzy, gdy pomyślała o braciach i ojcu. Musiała jednak dokonać wyboru, jeśli miała ocalić siebie, nim łańcuch znajdzie się na jej kostce.
Zebrała więc siłę i jednym szybkim ruchem wyrwała rękę z uścisku mężczyzny, uniosła nogę i z całych sił kopnęła go w twarz. Handlarz niewolników poleciał w tył, wypadł z wozu i potoczył się na ziemię.
Ceres wyskoczyła z wozu i puściła się biegiem po zakurzonej drodze, oddalając się od kobiety, której przysięgła sobie nigdy więcej nie nazwać matką, i od wszystkiego, co kiedykolwiek znała i kochała.
ROZDZIAŁ CZWARTY
Otoczony rodziną królewską Thanos z trudem próbował zachować uprzejmy wyraz twarzy, ściskając w dłoni złoty kielich z winem – nie udawało mu się to jednak. Wcale a wcale nie chciał tu być. Nie cierpiał tych ludzi, swej rodziny. I nie znosił brać udziału w dworskich spotkaniach – szczególnie tych, które następowały po Jatkach. Wiedział, jak żyje lud, jak bardzo jest ubogi i dostrzegał, jak niemądre i niesprawiedliwe były tak naprawdę te pompa i wyniosłość. Oddałby wszystko, byle znaleźć się z dala od tego miejsca.
Stojąc u boku swych kuzynów – Luciousa, Arii i Variusa – Thanos nie próbował nawet włączyć się do ich rozmowy o błahych sprawach. Przypatrywał się za to gościom spacerującym po pałacowych ogrodach w swych togach i stolach, posyłającym innym fałszywe uśmiechy i sypiącym nieprawdziwe uprzejmości. Kilkoro spośród jego kuzynów obrzucało się wzajemnie jadłem, biegając po równo przyciętej trawie pomiędzy suto zastawionymi stołami. Inni odgrywali sceny z Jatek, które najbardziej im się podobały, śmiejąc się i drwiąc z tych, których stracili dzisiaj życie.
Były tu setki ludzi, pomyślał Thanos, a ani jeden z nich nie był honorowy.
- W nadchodzącym miesiącu zamierzam nabyć trzech mistrzów boju – powiedział głośno Lucious, najstarszy spośród trójki jego kuzynów, ocierając z czoła krople potu jedwabną chustką. – Stefanus niewart był połowy tego, co za niego zapłaciłem i gdyby nie to, że już nie żyje, sam przeszyłbym go mieczem za to, że w pierwszej turze walczył jak dziewka.
Aria i Varius roześmieli się, lecz Thanosa nie rozbawiła jego uwaga. Nieważne, czy uważali Jatki za grę, czy nie, powinni okazać szacunek odważnym i tym, którzy zginęli.
- A czy widzieliście Brenniusa? – zapytała Aria, otwierając szeroko swe wielkie błękitne oczy. – Rozważałam, czyby go nie kupić, ale posłał mi zarozumiałe spojrzenie, gdy przypatrywałam się, jak się ćwiczy. Dacie wiarę? – zapytała, przewracając oczyma, i prychnęła.
- A do tego śmierdzi jak cap – dodał Lucious.
Wszyscy poza Thanosem znów się roześmieli.
- Żadne z nas nie postawiłoby na niego – powiedział Varius. – Choć wytrwał dłużej niż się spodziewaliśmy, jego sylwetka podczas walki była okropna.
Thanos nie potrafił już dłużej milczeć.
- Brennius miał najlepszą sylwetkę na całej arenie – wtrącił. –