Скачать книгу

po kieliszku, nie więcej. Nie jesteśmy głupie.

      Zacisnęłam zęby.

      – To ty jesteś głupia, że mówisz do mnie w ten sposób.

      Otworzyła usta z ciętą ripostą na końcu języka, ale zauważyła ostrzeżenie w moim spojrzeniu. Powstrzymała się i tylko pokręciła głową.

      – Nie wiem, o co ci chodzi. Nic nie zrobiłyśmy. Lubimy Kris, w przeciwieństwie do ciebie.

      Chrząknęłam. Miała rację. Odwracając się od niej, poklepałam Kris po ramieniu.

      – Okej. Może wypijesz trochę kawy w przerwie, inaczej Logan położy cię do łóżka, zanim wyjdzie na imprezę po meczu.

      Skrzywiła się.

      – O mój Boże. Masz rację. – Na jej twarzy pojawiła się zbolała mina. – Nigdy więcej, Jack, w każdym razie do czasu imprezy. – Westchnęła i oparła czoło o moje ramię. Sięgnęła dłonią po moją rękę. – Tak się cieszę, że się zaprzyjaźniłyśmy. Nie jesteś taka nadęta, jak myślałam. Ktoś inny na twoim miejscu nosiłby się jak stąd do Księżyca.

      Serio? Zauważyłam nieznaczny uśmiech Tabithy, która musiał podsłuchać, i pokręciłam głową.

      – Okej. Niech to zostanie między nami.

      – Myślę, że jesteś bardzo fajna.

      – Taaa. – Nie skomentowałam tego. – Lepiej popatrzmy na mecz.

      – Okej.

      Przez większość czasu Kris próbowała śledzić wydarzenia na boisku. Kiedy Logan zdobył punkty, wstała, bo wszyscy wstali. Gdy Akademia robiła wykop, wstała ponownie. Pociągnęłam ją w dół, a ona zaczęła chichotać. Zasłoniła usta rękami i szepnęła mi do ucha tak, że wszyscy inni mogli to usłyszeć:

      – To dla mnie takie dziwne, bo wcześniej umawiałam się z jednym rozgrywającym, a teraz jestem z tym drugim.

      – Chodziłaś też z rozgrywającym drugiego składu.

      Wciągnęła powietrze.

      – Faktycznie. Zapomniałam o Jeffie. Nie powinnam była. Słodziak z niego.

      Spojrzałam na nią wymownie.

      – Chyba znasz innego Jeffa niż ja.

      – Zgadza się. Ty też się z nim umawiałaś. Czekaj. – Przekrzywiła głowę w bok. – Zdradzał cię. Mnie nie zdradzał, ale ja tak naprawdę nie do końca z nim chodziłam. Spotykaliśmy się. To było coś jakby przed chodzeniem, zanim się zostaje parą. Czy to ma sens? Tak samo jak z Adamem. I nie przespałam się z żadnym z nich. Tylko z nimi kręciłam. – Jęknęła. – Rok wcześniej prawdopodobnie bym się z nimi przespała, ale Charlie krzyczała na mnie wystarczająco dużo. Powiedziała, że wykorzystuję facetów, aby czuć się kochaną. – Urwała, a jej brwi powoli opadły. Zwiesiła też głowę. – Powiedziała, że to dlatego, że ojciec od nas odszedł, a ja to sobie rekompensuję…

      BZZZZZ!

      To był sygnał połowy meczu. Złapałam ją za ramię.

      – Dokończymy później. Muszę skoczyć po wodę. Dziewczyna stojąca przede mną wstała i dostrzegłam moją szansę. Wślizgnęłam się na jej miejsce i zamiast przedzierać się przez tłum, złapałam za najniższą barierkę i przecisnęłam się pod nią. Wylądowałam na trawie przed trybunami, pobiegłam wzdłuż nich, aż mogłam przejść wokół ogrodzenia, które powstrzymywało tłum przed wejściem na boisko.

      Zawodnicy obu drużyn jeszcze nie opuścili boiska, a kiedy się do nich zbliżyłam, schodził właśnie ostatni gracz z Publicznego. Uznałam, że Logan i mój tata zeszli jako jedni z pierwszych, więc zboczyłam w kierunku stoiska z napojami. Tak naprawdę nie potrzebowałam wody, po prostu nie chciałam dać się wciągnąć w historię Kris. Jej pierwsze słowa już zdążyły mnie dotknąć i wiedziałam, że mogło być o wiele gorzej. Miałam do przepracowania własną traumę. Nie chciałam, żeby obudziło się we mnie współczucie dla dziewczyny Logana.

      – Tak ci powiedziała, Davidzie?

      – To za wcześnie, Garrett. Przepraszam, że nie złapałem cię odpowiednio wcześnie.

      – Daj spokój. Zostawiłem swój telefon w samochodzie, a ty nie miałeś numeru Sharon…

      Rozmawiali dalej, ale nie słyszałam, co mówią. Cały ten niepokój, który wcześniej ujarzmiłam, wybuchł z podwójną siłą, eksplodując w mojej klatce piersiowej i gardle, napełniając mnie lękiem, tak jakbym za chwilę miała zostać świadkiem wypadku samochodowego i widziała, że zaraz do niego dojdzie. Wiedziałam, że powinnam tego uniknąć, ale nie mogłam. Kiedy to do mnie dotarło, odwróciłam głowę i zobaczyłam ich. Stali z boku. David miał pochyloną głowę, a dłonie opierał na biodrach. W jednej ręce trzymał notatnik i jednocześnie przygryzał gwizdek. Garrett stał nad nim. Jego rysy były jak wyrzeźbione, tak jak je zapamiętałam, kiedy widziałam go po raz ostatni, ale włosy wydawały się bardziej siwe. Wciąż mu się przyglądałam i zaśmiałam się cicho do siebie.

      Spojrzeli na mnie. David wyprostował się gwałtownie, a Garrett cofnął się o krok.

      Zaśmiałam się raz jeszcze, kręcąc głową.

      – Z jakiegoś powodu wyobrażałam sobie ciebie w garniturze. Ale to nie miałoby sensu. To przecież mecz futbolu. Przypuszczam, że nosisz go tylko wtedy, gdy pracujesz, skoro jesteś rozchwytywanym prawnikiem… – Zawirowało mi w głowie i przerwałam. W gardle mi zaschło. Tak, właśnie szłam po wodę.

      – Sam – zaczął David.

      Garrett obszedł go. Wpatrywał się w moją twarz.

      – To dlatego, że kiedy ostatni raz mnie widziałaś, byłem w garniturze.

      – Zgadza się. – Przywołałam w głowie ten obraz. – Uściskałeś mnie i nigdy już nie wróciłeś.

      – Sam – powtórzył David.

      Pokręciłam głową.

      – Jest przerwa w meczu, a ty jesteś trenerem. Idź, tato. Dam sobie radę. – Pomachałem do Garretta. – Stało się. On już tutaj jest. Zobaczyłam go. – Przełknęłam gulę w gardle. – Jakoś sobie poradzę.

      Spojrzał na mnie, a potem na niego i pokręcił głową. Opuścił ramiona.

      – W porządku – mruknął. – Kocham cię, Samantho. Pamiętaj o tym.

      – Wiem. – Podniosłam ręce i oba moje kciuki wystrzeliły w górę. – Dwa kciuki w górę, tato. To właśnie dostajesz za to wszystko. Dobra robota. Za to, jak mnie przygotowałeś, i to, jak nie zrobiłeś tego, co obiecałeś. On i tak już tu jest.

      David otworzył usta.

      – Sam…

      – Idź, Davidzie. – Garrett położył mu rękę na ramieniu. – Ona bije na oślep, kiedy cierpi. Ma to po mnie.

      Wcale nie.

      – Ona tak nie robi, nie cały czas – powiedział David.

      Nadciągał wybuch śmiechu. Czułam, jak przechodzi przez mój brzuch, prześlizguje się przez klatkę piersiową, omija gulę w gardle. Moje usta otworzyły się i śmiech się wydobył. Kiedy mnie usłyszeli, zamarli. Pochyliłam się. Cały czas się śmiałam. Nie mogłam tego powstrzymać i nie chciałam. Kris miała dobry pomysł. Upić się. Nie przejmować się niczym. Wydawało się, że w jej przypadku to działało. Była popularna. Miała przyjaciół. Była lubiana. Westchnęłam i śmiech trochę stracił na sile, ale teraz miał w sobie ton udręki.

Скачать книгу