Скачать книгу

psze pani. Odstawię ją do domu razem z bratem.

      – Randy czeka na mnie w samochodzie. Papiery podpisane. Skoro ty ich odwozisz, zobaczymy się w domu – oznajmiła macocha.

      – Jasne, maaamo – odparł Krit z jawną złością w głosie.

      – Jedź ostrożnie z moim synkiem – zaznaczyła jego matka.

      Pokiwałem głową, nie zaszczycając jej nawet spojrzeniem. Nie odrywałem wzroku od Trishy, której pielęgniarka pomagała właśnie dopasować temblak. Zauważyłem, jak kobieta zmarszczyła czoło, gdy Fandora wyszła, nie odzywając się ani słowem do Trishy.

      I bardzo dobrze. Trisha nie potrzebowała swojej wrednej macochy. Miała mnie. Od dziś to ja będę się nią opiekował.

      – Rozdział XX –

      Trisha

      Kiedy wróciliśmy do przyczepy, okazało się, że Fandory nie ma w domu. Co prawda jej samochód stał na zewnątrz, ale w szpitalu mówiła, że będzie ze swoim facetem, Randym. Pewnie gdzieś ją zabrał, może nawet do tego samego baru, w którym wcześniej odnalazł ją ojciec Greena. Nie miałam pojęcia, że on czeka w szpitalu i wie, co mi się przydarzyło.

      – Chodź, położysz się do łóżka – powiedział Rock, wchodząc za mną do przyczepy.

      Nie miałam serca kolejny raz go odtrącić. Był taki troskliwy i cały czas pozostawał przy mnie, nie zrażając się naszym rodzinnym piekiełkiem. Gdyby chodziło mu tylko o podryw, na pewno nie stawiałby się Fandorze i nie zamierzał pilnować mnie przez całą noc.

      – Jakbyś chciała jeszcze jedną poduszkę, to mogę ci przynieść swoją – zaproponował Krit, który nie odstępował mnie na krok, jakbym była ze szkła.

      – Jedna mi wystarczy – zapewniłam brata.

      – Będziesz spał w jej pokoju? – spytał Krit Rocka.

      – Zaraz to ustalimy. Może byś poszedł do siebie i się przespał, co? Wiesz, że się stąd nie ruszę i Trisha jest bezpieczna – odparł Rock.

      Byłam pewna, że Krit zaprotestuje, ale tak się nie stało.

      – No dobra – zgodził się potulnie, a potem nachylił się nade mną i pocałował w czubek głowy. – Leż sobie. Musisz wydobrzeć – powiedział.

      – Tak zrobię – zapewniłam brata.

      Krit posłał Rockowi ostatnie spojrzenie, a potem odwrócił się i poszedł do swojego pokoju.

      Szybko obdarzył Rocka zaufaniem. Nic dziwnego, bo po tym, co zobaczyłam w szpitalu, ja też zaczynałam mu ufać.

      – Jak już się wygodnie ułożysz, przyniosę ci wodę. Musisz zażyć leki, które dali ci w szpitalu. Lepiej się po nich poczujesz.

      – Nie musisz tu siedzieć – powiedziałam. Co prawda, Rock twierdził, że mnie nie zostawi, ale miał przecież własne życie. I swoje obowiązki.

      – Nie, Trisha, nie muszę. Ale chcę. Pójdę po wodę, czas zażyć tabletkę.

      Nie odezwałam się więcej. Rock przyglądał mi się przez chwilę bez słowa, jakby spodziewał się, że będę się z nim dalej kłócić, a potem odwrócił się i poszedł do kuchni.

      Błysk determinacji w jego oczach zaskoczył mnie i dał mi do myślenia. Dlaczego tak się uparł, żeby ze mną zostać? Z tego, co obiło mi się o uszy w szkolnej toalecie, miał iść dzisiaj z Rose Mann na imprezę do Marcusa Hardy’ego. Widziałam też, jak rozmawia z nią przy szafkach i całuje ją na korytarzu.

      Odtrąciłam go, a on więcej nie nalegał. Wyglądało na to, że się z tym pogodził i zajął się inną dziewczyną. A jednak był tutaj ze mną. Nic z tego nie rozumiałam. Jedno było pewne – pod fasadą przystojnego podrywacza krył się dobry i przyzwoity chłopak. Nie tylko podwiózł mnie do szpitala, ale został tam ze mną i postawił się Fandorze. Tylko dlaczego ktoś, kto ma przed sobą wielką przyszłość, chce marnować czas na mnie i moje popaprane życie?

      – Nie znalazłem wody w butelkach, a nie wiedziałem, czy kranówka nadaje się do picia, dlatego przyniosłem ci mleko. Widziałem, że pijesz je do obiadu, więc uznałem, że będzie w porządku.

      Rock wypełniał niemal cały mój ciasny pokoik swoją potężną sylwetką. Przy nim moja sytuacja nie wydawała mi się już tak bardzo przerażająca i beznadziejna. Na dodatek pamiętał, że piję mleko do obiadu. Ta myśl przyprawiła mnie o lekkie drżenie serca, co oczywiście nie było zbyt rozsądne.

      – Może być mleko – przytaknęłam, dobrze wiedząc, że w lodówce nie ma do wyboru nic więcej poza piwem. Na szczęście Rock taktownie o tym nie wspomniał. Co prawda, macocha nie pozwalała mi pić mleka, ale dopóki był ze mną Rock, mogłam czuć się bezpieczna. Fandora nie odważy się mnie tknąć w jego obecności.

      Rock otworzył dwie fiolki z lekarstwami i wysypał tabletki na swoją dłoń.

      – Zawsze uważałem, że uroczo wyglądasz z tym mlekiem do obiadu – oznajmił, posyłając mi uśmiech, na widok którego momentalnie wyleciało mi z głowy, że mam zapuchnięte oko, złamany nadgarstek i pogruchotane żebra.

      Brałam w stołówce mleko, bo było zdrowe, a w domu rzadko je dostawałam. Wzmacniało kości, a moje powinny być szczególnie mocne, skoro mieszkałam w takim domu jak nasz. Ale oczywiście nie przyznałam się do tego Rockowi.

      – Dzięki – powiedziałam, gdy podał mi szklankę i tabletki. Szybko je połknęłam, starając się nie urazić rozciętej wargi. Na szczęście przestała krwawić i miałam nadzieję, że już więcej nie będzie.

      – Wypij całe mleko, jeśli dasz radę – polecił Rock, a ja nie protestowałam.

      Kiedy szklanka była pusta, odebrał ją ode mnie i postawił przy łóżku.

      – Połóż się – nakazał, a ja kolejny raz go posłuchałam.

      Rock otulił mnie kołdrą, upewniając się, że mam usztywniony nadgarstek i nic nie uraża moich połamanych żeber. Przyglądałam się w milczeniu, jak zajmuje się mną troskliwie i z poważną miną.

      W końcu uznał, że jest mi wygodnie i cofnął się.

      – Mam w aucie ręcznik kąpielowy i torbę z ubraniami na zmianę. Pójdę po nie i się przebiorę. Będę dziś spał u ciebie na podłodze. Jeśli się nie zgodzisz, nie zmrużę oka, więc proszę, nie mów mi, że nie mogę tu zostać.

      Widząc błagalny wyraz jego oczu i pamiętając o wszystkim, co zrobił dziś dla mnie i Krita, po prostu nie byłam w stanie niczego mu odmówić. Czułam się spokojniejsza już na samą myśl, że zostanie na noc w moim pokoju. A przecież jeszcze nigdy nie zaznałam spokoju w tej przyczepie. Ani w żadnym innym miejscu. Poczułam go dopiero przy Rocku. Dlatego nie zamierzałam mu się sprzeciwić, bo bardzo go w tym momencie potrzebowałam.

      – Dobrze – szepnęłam, na co Rock uśmiechnął się do mnie.

      Chciałam zrobić to samo, ale bałam się o rozciętą wargę. Rock puścił do mnie oko, jakby się tego domyślał, po czym odwrócił się i wyszedł z pokoju.

      Krit miał w swoim pokoju kołdrę, której nie używał. Postanowiłam, że każę mu ją przynieść, żeby Rock nie musiał spać na moim starym, wytartym dywanie.

      Jakby na zawołanie otworzyły się drzwi i ukazał się w nich mój brat z nachmurzoną miną.

      – Wróci do nas?

      – Poszedł

Скачать книгу