Скачать книгу

ong>

      Projekt okładki: Paweł Panczakiewicz/PANCZAKIEWICZ ART.DESIGN

      Redaktor prowadzący: Ewa Orzeszek-Szmytko

      Redakcja: Anna Kowalska

      Redakcja techniczna: Anna Sawicka-Banaszkiewicz

      Skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski

      Korekta: Lingventa

      Zdjęcie wykorzystane na okładce

      © pixelfit/iStockphoto.com

      © 2018 by Helen Hoang

      All rights reserved including the right of reproduction in whole or in part in any form.

      This edition published by arrangement with Berkley n imprint of Penguin Publishing Group, a division of Penguin Random House LLC.

      © for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2019

      © for the Polish translation by Paweł Wolak

      ISBN 978-83-287-1200-3

      Warszawskie Wydawnictwo Literackie

      MUZA SA

      Wydanie I

      Warszawa 2019

      Mojej rodzinie.

      Dziękuję Ngoại, Mẹ, Chị 2, Chị 3, Chị 4, Anh 5 i Anh 7. Zawsze byliście dla mnie bezpieczną przystanią.

      Dziękuję, skarbie, za to, że mnie kochasz i znosisz moje obsesje, dziwactwa i kaprysy.

      Dziękuję Wam, B-B i I-I. Jestem wdzięczna, że pozwalacie mamie pisać. Jesteście najwspanialszym darem, jaki mogłam dostać od losu

      Rozdział 1

      – Wiem, że nie lubisz niespodzianek. Uważam jednak, że należy otwarcie mówić o naszych oczekiwaniach. Chcielibyśmy dać ci odpowiednio dużo czasu, dlatego już teraz powinnaś wiedzieć, że jesteśmy gotowi na wnuki.

      Stella Lane oderwała wzrok od talerza ze śniadaniem i spojrzała na starzejącą się z wdziękiem twarz własnej matki. Delikatny makijaż uwydatniał jej gotowe do walki brązowe oczy. Stella zdawała sobie sprawę, że to zły znak. Kiedy matka wbiła sobie coś do głowy, zachowywała się jak żądna zemsty surykatka, zaczepna i nieustępliwa, choć pozbawiona futra i nieszczerząca zębów.

      – Będę to miała na uwadze – oznajmiła Stella.

      Była w szoku i dopadła ją galopada panicznych myśli. Wnuki to przecież nic innego jak małe dzieci. A to oznaczało pieluchy. Całe góry brudnych, śmierdzących pieluch. Poza tym dzieci płaczą i drą się jak opętane, czego nie są w stanie wygłuszyć nawet najwyższej klasy słuchawki. Jak można być tak małym i tak długo się wydzierać? No i niestety dzieci wiążą się z zamążpójściem. Wcześniej trzeba mieć chłopaka i umawiać się na randki, a to oznacza seks. Stella poczuła, jak jej ciałem wstrząsa zimny dreszcz.

      – Nie zapominaj, kochanie, że masz już trzydzieści lat. Martwimy się, że ciągle jesteś singielką. Próbowałaś korzystać z Tindera?

      Chwyciła szklankę z wodą i wypiła duży łyk, przypadkowo połykając kostkę lodu. Musiała odkaszlnąć i dopiero po dłuższej chwili odburknęła:

      – Nie, nie próbowałam.

      Na samą myśl o Tinderze i konieczności umawiania się z facetami zaczynała się pocić. Nienawidziła wszystkiego, co wiązało się z randkowaniem: opuszczenia strefy komfortu i żegnania się z ustalonym porządkiem. Nie znosiła też bezsensownych rozmów, które co chwilę wprawiały ją w zakłopotanie. No i był jeszcze ten straszny seks…

      – Zaproponowali mi awans – powiedziała, licząc na to, że uda się zmienić temat.

      – Znowu? – zapytał ojciec, opuszczając rozpostartą płachtę „Wall Street Journal” i spoglądając na córkę znad okularów w drucianych oprawkach. – Przecież ostatnio dostałaś promocję zaledwie pół roku temu. To naprawdę niesamowite!

      Stella wyraźnie się ożywiła.

      – Nasz ostatni klient, duży sklep internetowy, którego nazwy nie mogę wam niestety zdradzić, dał nam do obróbki niezwykle interesujące zbiory danych. Dostałam wolną rękę i mogłam się tym bawić całymi dniami. Napisałam specjalny algorytm, który miał skutecznie sugerować kolejne zakupy. Świetnie działa i okazało się, że moje rozwiązanie przerosło ich oczekiwania.

      – Kiedy zaczynasz pracę na nowym stanowisku? – zapytał ojciec.

      – No cóż…

      Sos holenderski i żółtka zaczęły spływać z ciastek krabowych. Wszystko wymieszało się na talerzu i Stella starała się porozdzielać tę breję widelcem.

      – Nie zaakceptowałam tej oferty. Miałam zostać główną specjalistką od ekonometrii, co oznaczało bezpośredni nadzór nad pięcioma podwładnymi i o wiele więcej kontaktów z klientami. A ja po prostu nadal chcę pracować z danymi.

      Matka lekceważąco machnęła ręką, pokazując, że nie liczy się ze zdaniem córki.

      – Stello, chyba zaczynasz osiadać na laurach. Jeśli przestaniesz stawiać sobie nowe wyzwania, nie będziesz dalej rozwijać umiejętności społecznych. A tak à propos, czy w pracy są jacyś koledzy, z którymi miałabyś ochotę umówić się na randkę?

      Ojciec odłożył gazetę i splótł ręce na zaokrąglonym brzuchu.

      – A co z Philipem Jamesem? Poznaliśmy go na twojej imprezie firmowej i zrobił na nas bardzo miłe wrażenie.

      Dłonie matki pofrunęły w górę w stronę ust jak dwa gołębie zwabione okruchami chleba.

      – No tak! Dlaczego o nim nie pomyślałam? Był taki grzeczny. I do tego całkiem przystojny.

      – Zgadzam się, spoko koleś. – Stella dotknęła palcami zbierających się na szklance kropli wody. Owszem, brała Philipa pod uwagę. Był zarozumiały i uszczypliwy, ale zawsze mówił prosto z mostu. Lubiła takich ludzi. – Wydaje mi się, że cierpi na zaburzenia osobowości.

      Matka poklepała ją po ręce, ale zamiast się wycofać, przykryła dłonią jej palce.

      – Może to dla ciebie dobra partia, kochanie? Jeżeli sam zmaga się z takimi problemami, to niewykluczone, że będzie bardziej wyrozumiały dla twojego aspergera.

      Chociaż matka wypowiedziała te słowa neutralnym tonem, to w uszach Stelli zabrzmiały głośno i nienaturalnie. Obrzuciła wzrokiem sąsiednie stoliki rozstawione na zadaszonym ogródku restauracji. Chciała się upewnić, że nikt nic nie słyszał. Po chwili przeniosła spojrzenie na wciąż spoczywającą na jej dłoni rękę. Miała ochotę się wyrwać, ale wiedziała, że powinna powstrzymać ten odruch. Nie znosiła, gdy ktoś jej dotykał. Matka doskonale zdawała sobie z tego sprawę, jednak robiła takie rzeczy w ramach „treningu”, co zazwyczaj doprowadzało Stellę do szału. Czy Philip byłby w stanie to zrozumieć?

      – Wezmę go pod uwagę – powiedziała i naprawdę podjęła taką decyzję. Kłamstw i oszukiwania nienawidziła jeszcze bardziej niż seksu. Koniec końców, chciała też, żeby matka była z niej dumna. Stella wiedziała, że niezależnie od swoich dotychczasowych osiągnięć, nie do końca spełniła oczekiwania rodziców i w związku z tym sama również nie była z siebie zadowolona. Co innego, gdyby wreszcie znalazła chłopaka. Niestety, mimo licznych wysiłków, jak do tej pory jej się to nie udało.

      Na twarzy matki pojawił się promienny uśmiech.

      – Doskonale. W takim razie na następny obiad charytatywny, który mam zamiar zorganizować za kilka miesięcy, przyjdziesz z osobą towarzyszącą. Będzie mi miło znowu zobaczyć pana Jamesa, ale jeśli nie uda ci się go zaprosić, kogoś dla ciebie znajdę.

      Stella zacisnęła usta. Jej ostatnie doświadczenia erotyczne wiązały się właśnie z facetem znalezionym przez matkę. Trzeba przyznać, że był całkiem przystojny, lecz miał dziwne poczucie humoru, które zupełnie zbijało Stellę z tropu. Ona była ekonomistką, a on inwestorem dostarczającym kapitału podwyższonego ryzyka, więc teoretycznie sporo ich łączyło, ale z jakiegoś powodu w ogóle nie rozmawiał

Скачать книгу