Скачать книгу

którym będzie pusta fregata. Może pan odejść.

      Decker wyskoczył jak oparzony.

      – Chyba zdenerwował pan komodora – zauważył Marvin.

      – Pułkownik robi to cały czas – powiedział Kwon, śmiejąc się basowo.

      – Kwon, zabezpieczyłeś zbrojownie okrętów? – spytałem.

      – Oczywiście, sir.

      – Marvin, czy przekierowałeś już system wiadomości?

      – Tak, pułkowniku – odpowiedział Marvin. – Cała komunikacja przechodzi teraz przeze mnie w dosłownym tego słowa znaczeniu. Zautomatyzowałem system i procesor powinien być dość cichy. Zaprogramowałem serię kluczy i warunków, by wiadomości musiały zostać zaakceptowane przez pana przed przeczytaniem lub wysłaniem.

      Następnie zwróciłem się do Miklosa, który przez cały czas tylko przysłuchiwał się, nie mówiąc ani słowa.

      – Poruczniku, czy nowe przydziały na okręty są gotowe? Chcę, aby wymiany załóg nastąpiły przed odlotem Deckera.

      – Tak, sir – powiedział Miklos. – Pańscy starzy weterani wszyscy przenoszą się na niszczyciele. Mogę coś powiedzieć, pułkowniku?

      Skinąłem głową.

      – Uważam, że cały ten proces dowodzenia wszystkimi okrętami jest uciążliwy. Czy to absolutnie konieczne?

      – Tak mi się wydaje.

      – Jasne, sir.

      Spotkanie zakończyło się. Wszyscy wynieśli się szybko, jakby mieli jakąś bardzo pilną robotę. Patrzyłem za nimi z mieszanymi uczuciami. Jeszcze nie przekroczyłem swojego Rubikonu, ale pokazałem Crowowi środkowy palec. Zastanawiałem się, jak się to wszystko dalej potoczy.

      Rozdział 2

      Kiedy unika się ścisłego wykonywania rozkazu, ale bez zupełnego go ignorowania, należy stwarzać pozory. Dlatego właśnie zdecydowałem na początku „oczyścić system”. Na lokalnych planetach znajdowało się jeszcze mnóstwo makrosów, które postanowiłem wyeliminować.

      Miałem kilka powodów, aby wybrać taki kierunek działania. Po pierwsze, zależało mi na pozorach wykonywania rozkazów. Oczywiście chciałem przy tym zabić jak najwięcej makrosów. Po trzecie, obiecałem Centaurom pomoc w odzyskaniu ich planet i zamierzałem dotrzymać słowa. Przede wszystkim jednak potrzebowałem fabryk. Nie mogłem prowadzić kampanii z tym, czym obecnie dysponowaliśmy, czyli jedną fabryką. Kiedy sztab powrócił do wykonywania zadań, przeniosłem się na swój okręt. Dwuosobową załogę przesunąłem do grupy Deckera. Nie mieli ochoty opuszczać pokładu i wychodząc, patrzyli na mnie z niechęcią.

      Kiedy znalazłem się już na pokładzie, natychmiast zmieniłem ustawienia. Obejmowało to zmianę wszystkich haseł oraz zasad dotyczących osób mogących wydawać okrętowi polecenia. Listę ograniczyłem do jednej osoby: mnie samego.

      Wyciągnąłem się na fotelu dowódczym i westchnąłem.

      – Dobrze być w domu, Socorro.

      – Jesteśmy w systemie Eden.

      – Tak, ale dla weterana Sił Gwiezdnych dom znajduje się we wnętrzu przyjaznego okrętu.

      – Odniesienie zapisane. Witaj w domu, pułkowniku.

      Socorro mocno się zmienił od czasu, gdy go zbudowałem. Zaprojektowałem ten okręt z wieloma różnicami w stosunku do innych. Miał więcej silników, lepsze sensory i większy mózg. Kiedy zaczynał życie, nie sprawiał wrażenia szczególnie inteligentnego. Wkrótce dorównał innym nanookrętom. Teraz zauważyłem, że nadal się rozwija. Jego łańcuchy nanitowe były bardziej złożone. Okręt wiele czasu spędził w służbie ludzi i moim zdaniem rozumiał nas lepiej niż oryginalne okręty nanitów, dysponujące bardziej ograniczonym oprogramowaniem i możliwościami mentalnymi.

      Ze zdumieniem odkryłem, że naprawdę poczułem się jak w domu. Razem z Sandrą odbyliśmy na tym okręcie kilka niebezpiecznych podróży. Kochaliśmy się na nim równie często, jak walczyliśmy o życie. Obchód jednostki zacząłem od obserwatorium. Zauważyłem, że zarysowania na szklanej podłodze zostały naprawione. Spojrzałem w przestrzeń, a widok mnie zachwycił.

      Przy użyciu systemów powiększenia mogłem zobaczyć większość z dwudziestu jeden światów tego systemu. Hel był jednym z najdalej położonych od lokalnej gwiazdy klasy G. Patrząc w jej stronę, widziałem sześć planet, na których znajdowała się woda. Miałem zamiar zapełnić je wszystkie inteligentnymi biotami.

      Potarłem brodę, wpatrując się w te piękne planety. Każda z nich stanowiła skarb. Tak wiele światów! W odróżnieniu od Układu Słonecznego Eden mógł zapewnić dom bilionowi mieszkańców. Musiałem przyznać, że mnie to przytłaczało i wywoływało zazdrość.

      Czy wszystkie te światy muszę zwrócić Centaurom? Przy obecnej liczebności tej rasy jedną z planet na pewno można by oddać ludziom. Albo przynajmniej moglibyśmy na niej zamieszkać razem.

      Zamyśliłem się nad tym. Całkiem nieźle poznałem już te tabuny. Nie tylko kulturowo Centaury różniły się od ludzi, to był zupełnie inny gatunek. Historycznie ludzie mieli spore kłopoty, by dogadać się z przedstawicielami własnego gatunku, różniącymi się na przykład kolorem skóry. Być może lepiej byłoby, gdybyśmy jednak mieszkali oddzielnie, by Centaury mogły żyć po swojemu, a my po swojemu.

      Potrząsnąłem głową i wziąłem głęboki oddech. Chyba się zapędziłem. Te światy nadal pełne były makrosów, a Centaury nie zgodziłyby się na żadną z moich fantazji. Być może sprzeciwią się oddaniu choćby źdźbła trawy, kiedy planety zostaną odzyskane. Równie prawdopodobne było to, że makrosy powrócą, zanim zajmiemy cały system, i zmiotą nas.

      Uznając, że na razie nie należy zawracać sobie tym głowy, zszedłem na dół, by sprawdzić fabrykę znajdującą się na okręcie. W tej chwili nie pracowała. Nie zabrałem ze sobą żadnych surowców. Dla fabryk decydującym czynnikiem był czas potrzebny na wytworzenie przedmiotów, tak więc każda sekunda bezczynności była sekundą straconą.

      – Poruczniku Miklos – powiedziałem, otwierając kanał do okrętu dowódczego – potrzebuję surowców.

      – Surowców, sir? Jakich surowców?

      – Takich jak zwykle. Metali, rzadkich pierwiastków, polimerów, materiałów rozszczepialnych. Wszystkiego, czego fabryka wymaga do produkcji broni i nanitów konstrukcyjnych.

      – Mamy fabryki, sir?

      – Tak, a przynajmniej jedną. Proszę nakazać pilotom ściągnięcie wraków. Zniszczyliśmy tu kilka okrętów makrosów, a ich kadłuby są skarbcem surowców. Ściągnijcie je do mnie.

      – Tak jest – powiedział Miklos, lecz w tym momencie do rozmowy dołączył jeszcze jeden głos.

      – Mogę się przydać w tej materii – powiedział Marvin. – Mam doświadczenie w zbieraniu materiałów. Bardzo chętnie zapoznam się bliżej z systemami makrosów.

      – Nie, Marvin. Nie wydaje mi się. Nie tym razem. Mam dla ciebie inne zadanie. Przyleć na mój okręt jak najszybciej.

      – Rozumiem – odpowiedział. – Jaki jest charakter nowego zadania?

      Czyżbym w jego głosie usłyszał rozczarowanie? Jeśli tak, jego strata. Nie chciałem, aby Marvin ponownie odbudował się jako okręt. Ostatnim razem zmniejszenie go do normalnych rozmiarów zajęło mi tygodnie.

      – Potrzebuję tłumaczenia. Chcę porozmawiać z Centaurami. Proszę, przenieś się do mnie.

      – Czy moja fizyczna obecność jest

Скачать книгу