ТОП просматриваемых книг сайта:
Niepokorna. Madelina Sheehan
Читать онлайн.Название Niepokorna
Год выпуска 0
isbn 978-83-7976-495-2
Автор произведения Madelina Sheehan
Жанр Любовно-фантастические романы
Издательство OSDW Azymut
– Rozumiem – zaskrzeczał Deuce. Ponieważ chciał, by jego fiut i mózg pozostały w stanie aktualnym, i ponieważ żaden z jego chłopaków nie zasługiwał na to, by gryźć ziemię za jego pieprzone grzechy, nigdy więcej nie zbliży się do Evy Fox.
Ale los to podły sukinsyn.
Dwa lata później wymierzył Deuce’owi policzek.
Rozdział 4
Uwielbiałam tańczyć. Uwielbiałam Club Red. I kochałam moją najlepszą przyjaciółkę Kami.
Ona była nadziana. I ja byłam nadziana. Ona była rozpieszczona. I ja byłam rozpieszczona. Ona się okropnie nudziła. A ja się dusiłam w domu.
Takie zepsute, znudzone i duszące się w domu, zorganizowałyśmy sobie przy pomocy innego znudzonego i zepsutego dzieciaka fałszywe dowody tożsamości, dzięki którym mogłyśmy co sobota wieczorem uciekać do naszego ukochanego miejsca, którym był Club Red.
Najlepsze było to, że Frankie nie miał zielonego pojęcia, gdzie przebywam. Co udawało się nam dzięki pomocy seksownego szofera Kami, Jacoba, którego oddawano do jej dyspozycji od czasu, gdy ona miała lat trzynaście, a on osiemnaście. Jestem całkowicie pewna, że Jacob był w niej po uszy zakochany, ale ponad sześć lat temu zrezygnował z miłości i przestał się ubiegać o cokolwiek więcej niż seks.
Spragniona uwagi Kami wmówiła sobie, że sypiając z wieloma rozmaitymi mężczyznami, uzyska to, czego brakowało jej w domu. Ta metoda nigdy się nie sprawdziła, ale Kami nie zaprzestała prób.
Tak czy siak, właśnie tam spędzałam soboty. Frankie podrzucał mnie do luksusowego apartamentu Kami, który mieścił się na najwyższym piętrze. Jeśli jej rodzice byli w domu, upiększałyśmy się, czekając, aż położą się spać. Wtedy wymykałyśmy się tylnymi schodami. Jacob czekał na nas w podziemnym garażu Kami i wywoził wyjazdem przeznaczonym wyłącznie dla mieszkańców apartamentu, zręcznie unikając śledzących mnie mężczyzn, których zatrudniał Frankie. I już nas nie było.
Wolność.
Deuce szczerze nienawidził Nowego Jorku. Tak było i tak miało zostać.
Jeszcze bardziej niż Nowego Jorku nienawidził zamieszkujących go nowojorczyków. A jeszcze bardziej niż nowojorczyków nienawidził wypełnionych nowojorczykami nowojorskich klubów nocnych.
Dwaj jego ludzie przyjechali do miasta w związku z interesami. Zachciało im się imprezy i cipek. A ponieważ on sam także miał ochotę poderwać jakąś laskę, wybrali się do nocnego klubu.
Niech to szlag.
Stał pod ścianą w zatłoczonej sali. Wszędzie dookoła wisiał czerwony atłas, a u sufitu obracały się czerwone błyskające kule. Pijane półgłówki zataczały się od ściany do ściany, wpadając na siebie przy akompaniamencie czegoś, co miało być muzyką, ale brzmiało raczej jak trzaski zakłócające odbiór programu telewizyjnego, a wtórował temu kiepsko wybijany rytm.
Deuce był człowiekiem nieskomplikowanym. Lubił się napić, posłuchać muzyki i podobały mu się rodzime cipki. Nie odczuwał potrzeby krycia się z tym, że chce sobie popić i przelecieć kobitkę. W końcu zawsze było tak samo – byle jakie pocałunki, poklepywanie, rżnięcie, a potem okropny kac. Po cóż, u diabła, przykrywać to wszystko dekoracyjnym parasolem?
Jego chłopcy zostawili go jakąś godzinę temu, by zająć się kilkoma niechlujnymi dziwkami. Widział Coxa, jak znikał z dwoma skąpo odzianymi Latynoskami, oraz Micka tańczącego z kobietą, której wpychał fiuta pod drastycznie krótką spódniczkę.
Czuł się tak nędznie, że przez chwilę rozważał, czy nie sfotografować chłopaków z tymi dziwkami, żeby wysłać zdjęcia do ich żon, z zemsty za to, że musi cierpieć w tym gównianym otoczeniu.
– Heeej – usłyszał bełkotliwy głos kobiecy. Obrócił głowę w lewo. Jezu. Cholernie chude suki mieszkają w tym mieście. Żadnych cycków. Żadnego tyłka. Wszystkie w obcisłych ciuchach, które tylko uwydatniają owe braki. Ta tutaj była wysoką tlenioną blondynką, tak okropnie chudą, że poprzez skórę przeświecały kości obojczyka. Serwetka, którą nosiła zamiast sukienki, była, praktycznie rzecz biorąc, przezroczysta i widać było, że blondyna nie ma na sobie żadnej bielizny.
– Spływaj – powiedział.
Ze zdumienia szeroko rozwarła oczy.
– Co?
– Głucha jesteś? – zapytał. – Przecież powiedziałem „spływaj”.
Zaskoczona, aż otworzyła usta.
– Co? – wyszeptała.
Chryste.
– Posłuchaj, suko. Nie chcę się z tobą rżnąć, więc nie kupię ci drinka i nie będę zapewniał, że wyglądasz zabójczo, w nadziei, że rozłożysz dla mnie te wyrastające z kościstego zadka nogi. Po pierwsze, nie wyglądasz zabójczo. Może pewnego dnia nabierzesz urody, jeśli zaczniesz się należycie odżywiać. Jak na dzisiaj, jesteś paskudna. Po drugie, nie mam na ciebie ochoty, więc mówię ci to, nie owijając w bawełnę. Spływaj.
Zamrugała zdumiona, a potem pochyliła się do przodu i położyła mu na piersi kościstą dłoń. I uśmiechnęła się.
Deuce patrzył na jej rękę, zastanawiając się, czy powinien połamać jej palce.
– Gdziekolwiek zechcesz, jakkolwiek zechcesz – wydyszała. – Tutaj. W toalecie. Na zapleczu klubu. Gdziekolwiek. Tylko. Zechcesz.
Uniósł brwi. Dziewucha albo ma poważne problemy z poczuciem godności osobistej, albo ma kompleks tatusia, a może po prostu jest całkiem zwariowana.
– Kami! – zapiszczał głos kobiecy. – Kami!
Stojąca przy nim suka wyprostowała się i rozejrzała wkoło.
– Evie?! – wrzasnęła.
Poprzez tłum sunęła ku nim rozchichotana postać z masą unoszących się wkoło brązowych włosów. Przystanęła obok blondynki. Obie były pijane. Zamiast się uściskać, upadły na siebie, a potem na niego. Wkurzony, odepchnął je. Blondynka wypuściła trzymaną w ręku szklankę z drinkiem. Ludzie uskoczyli, gdy szkło rozprysło się na podłodze.
Zaśmiewając się histerycznie i obłapiając kurczowo jedna drugą, udało im się stanąć prosto.
Deuce patrzył ze zgrozą, jak spod udającej koszulkę szmatki, którą ma na sobie brunetka, wysuwa się medalion Jeźdźców.
Odgarnął włosy z jej twarzy i zamarł. Krew w nim zastygła. A potem zawrzała.
Gdy po raz ostatni widział Evę Fox, był o krok od wniknięcia razem z jajami w tę jej słodycz. A zaraz potem od jej ojca oberwał za to dwie kulki.
– Kami! – zawołała Eva, najwyraźniej go nie poznając. – Gdzieś się podziewała? Szukałam cię wszędzie!
Suka miała na sobie coś w rodzaju koszulki, która właściwie nie była koszulką, tylko obszytym cekinami trójkątem, który trzymał się na niej dzięki skomplikowanym sznurkom. Cholerna szmatka ledwie zakrywała jej cycki. Jej obfite, idealne cycki. Całe plecy i talia były wystawione na pokaz. W pępku miała jakieś błyszczące gówienko. Cała reszta była pokryta